Ubiegły sezon był dla Łukasza Kubota i Marcelo Melo wyjęty niczym z najpiękniejszego snu. Polak i Brazylijczyk zachwycali swoją dyspozycją. Wygrali sześć turniejów, w tym trzy rangi ATP World Tour Masters 1000, a wisienką na torcie był triumf w Wimbledonie po wspaniałym pięciosetowym finale z parą Oliver Marach / Mate Pavić.
Zadra
Ale w tegorocznych rozgrywkach lubinianin i jego partner z Sao Paulo już nie prezentują się tak dobrze. Owszem, jeszcze w styczniu Kubot awansował na pozycję lidera rankingu i został pierwszym polskim tenisistą na szczycie tenisowej klasyfikacji, ale nie przełożyło to się na postawę na korcie. Polak i Brazylijczyk wprawdzie wywalczyli dwa tytuły (w styczniu w Sydney i w czerwcu w Halle), lecz większość turniejów kończyli rozczarowaniem. Największe spotkało ich w Wimbledonie, gdzie odpadli już w II rundzie, przegrywając z Marcinem Matkowskim i Jonathanem Erlichem. - To będzie bolało przez dłuższy czas - powiedział wówczas nasz reprezentant.
Kubot dodał wtedy także, że letni cykl turniejów na kortach twardych w Ameryce Północnej będzie okresem, po którym wspólnie ze swoim partnerem podejmą decyzję co do dalszej współpracy. Gdyby mieli to zrobić na kanwie dotychczasowych wyników, nie wyciągnęliby optymistycznych wniosków. Zmagania za oceanem rozpoczęli bowiem od dwóch porażek w pierwszych meczach - w Waszyngtonie i w Toronto. Tę złą serię przerwali dopiero w czwartek, w II rundzie imprezy w Cincinnati pokonując Ravena Klaasena i Michaela Venusa.
Woda i ogień
Czy Kubot i Melo powinni kontynuować współpracę? Na pewno tworzą świetny duet, który stać na największe sukcesy. Są zgrani i doskonale się rozumieją, choć są zarazem niczym woda i ogień. Polak to gwarancja solidności i jeden z najlepiej returnujących tenisistów na świecie. Brazylijczyk natomiast to magik, który potrafi wyczarować cudowne zagranie, ale też miewa dni, kiedy psuje niemal każde uderzenie.
Kubot i Melo wyrobili sobie również dużą markę w rozgrywkach. Tego nie zmienił także ten sezon. Choć Polak i Brazylijczyk nie grają na miarę swoich ambicji i możliwości, znajdują się w czołowej "10" rankingu ATP Race (na dziesiątym miejscu) i wciąż mają bardzo realną szansę na występ w Finałach ATP World Tour.
Kto, jeśli nie Melo?
Z drugiej strony - przetasowania wśród deblistów to rzecz normalna. We współczesnych rozgrywkach jedynie bracia Bob i Mike Bryanowie grają ze sobą od początku (choć teraz w wyniku operacji Boba Mike musi grać z innymi partnerami). A dwa lata, bo niemal tyle występują Kubot i Melo, to okres, po którym pary bardzo często kończą współpracę.
Pytanie, co gdyby Kubot i Melo zakończyli współpracę? Z jakim partnerem mógłby występować lubinianin? Najciekawszymi postaciami wydają się być Mate Pavić i Henri Kontinen. Obaj młodzi jak na standardy deblowe (odpowiednio 25 i 28 lat) i z wielkoszlemowymi sukcesami. Obydwaj mają też "iskrę", jaką posiada Melo, sprawiającą, iż potrafią wygrywać spotkania niemal w pojedynkę.
Ale nawet posiadanie u boku najwybitniejszego partnera nie spowoduje że dwóch świetnych deblistów stworzy wspaniałą parę. O tym, czy "zaskoczy", decyduje wiele czynników. Jak choćby... zwykłe szczęście. Mówił o tym Marcin Matkowski, tłumacząc, dlaczego podjęta w 2016 roku współpraca z Kubotem nie przyniosła sukcesów. - Być może gdybyśmy wygrali więcej wyrównanych meczów, po super tie breakach, inaczej by się to potoczyło. Bardzo często decydują w deblu niuanse, dwie, trzy piłki - ocenił przed dwoma laty.
Kubot i Melo szczęście do super tie breaków mieli ogromne. W ubiegłym roku wygrali 16 z 21 takich rozgrywek. Dla porównania w tym - tylko siedem z 13. I to ma bardzo duże przełożenie na ich rezultaty w sezonie 2018.
Nadchodzi czas decyzji
Dzięki Kubotowi i Melo polscy sympatycy tenisa przeżyli wiele cudownych chwil. To bardzo doświadczeni tenisiści i z pewnością podejmą najlepszą dla przyszłości swoich karier decyzję. A jaka ona będzie, być może przekonamy się już za kilka tygodni.
Marcin Motyka
Zobacz więcej tekstów autora ->>
ZOBACZ WIDEO Sofia Ennaoui w burzy polsko-polskiej. "Jestem sportowcem, do polityki się nie mieszam"
Tam nigdy nie bylo chemii.
Rok wspolnego grania powinien im wystarczyc.
Coz, mieli wyniki, grali dalej......niepotrzebnie.