Przed US Open Carla Suarez w niezwykłych okolicznościach osiągnęła finał w New Haven. Johanna Konta mecz II rundy oddała walkowerem, a kolejne dwie rywalki Hiszpanki, Petra Kvitova i Monica Puig, skreczowały. - Czułam się, jakbym nie grała, a znalazłam się w finale. Ale co mogłam zrobić? Nic - mówiła wówczas 29-latka z Barcelony. Miała wtedy sporo szczęścia, ale w ostatnich tygodniach jest w wysokiej formie. Pokazała to wcześniej w Montrealu, gdzie w drodze do III rundy wyeliminowała Naomi Osakę.
W Nowym Jorku Suarez ma za sobą trzy trzysetowe mecze. Rozpoczęła od zwycięstwa nad kwalifikantką Nicole Gibbs (5:7, 6:3, 6:4). Następnie wróciła z 1:3 w trzecim secie i pokonała Kristinę Mladenović (6:1, 4:6, 6:4) oraz wygrała z Caroline Garcią (5:7, 6:4, 7:6). Eliminując tą ostatnią wygrała 20. mecz w US Open (bilans 20-10) i po raz piąty awansowała do IV rundy. Hiszpanka w tym roku odniosła cztery zwycięstwa nad tenisistkami z Top 10 rankingu. Oprócz Kvitovej i Garcii dwa razy pokonała Elinę Switolinę (Indian Wells, Madryt).
- Było niezwykle trudno. W pierwszym secie miałam przewagę przełamania, ale nie potrafiłam utrzymać podania. Jednak każda wymiana i kolejne gemy były bardzo zacięte. Wreszcie ostatni set był naprawdę dobry. Obie pokazałyśmy się ze świetnej strony. To było niewiarygodne. W tie breaku wszystko mogło się wydarzyć, ale ostatecznie wygrałam - powiedziała Suarez po meczu z Garcią.
- Zawsze jest trudno awansować do czwartej rundy wielkoszlemowej imprezy. Musisz wygrać naprawdę dobre mecze, spotkać się z jedną rywalką z Top 10 lub Top 20 rankingu. Czuję się dobrze, walczyłam. Przeciwko Kristinie Mladenović nie zaprezentowałam się z najlepszej strony. Byłam zdenerwowana, ale ostatecznie ją pokonałam - stwierdziła Hiszpanka. Odprawiając Garcię, po raz drugi pokonała tenisistkę z czołowej "10" w Nowym Jorku. W 2013 roku w IV rundzie wyeliminowała Andżelikę Kerber, ówczesną dziewiątą rakietę globu.
Ubiegły sezon Suarez rozpoczęła z kłopotami, bo zmagała się z kontuzją prawego ramienia. Z tego powodu w styczniu zagrała tylko w Australian Open i odpadła w II rundzie po porażce z Soraną Cirsteą. Później miała pojedyncze niezłe występy, ale brakowało w jej grze regularności i na finiszu rozgrywek znalazła się na 40. miejscu. Ten rok układa się dla niej znacznie lepiej. W trzech dużych turniejach (Australian Open, Indian Wells i Madryt) doszła do ćwierćfinału.
Ogromny potencjał Suarez kibice mogli zobaczyć w 2008 roku, gdy w wielkoszlemowym debiucie jako 19-latka, będąc notowana na 132. miejscu w rankingu, doszła do ćwierćfinału Rolanda Garrosa. Po drodze wyeliminowała byłą liderkę rankingu Amelie Mauresmo oraz Flavię Pennettę. Siedem miesięcy później taki sam rezultat Hiszpanka osiągnęła w Australian Open. Odprawiła m.in. Venus Williams, ówczesną szóstą rakietę globu. Po imprezie w Melbourne tenisistka z Barcelony była już w Top 30 rankingu. W Rolandzie Garrosie do ćwierćfinału doszła jeszcze w 2014, a w Australian Open w 2016 i 2018 roku.
Lata 2013-2016 Suarez kończyła w czołowej "20" rankingu. Najwyżej była klasyfikowana na szóstym miejscu. W swojej karierze Hiszpanka zdobyła dwa singlowe tytuły w głównym cyklu, w Oeiras (2014) i Dosze (2016). W każdej z czterech imprez rangi Premier Mandatory co najmniej raz doszła do ćwierćfinału, w tym do finału w Miami (2015). Jeśli chodzi o imprezy wielkoszlemowe nie udało się jej to tylko w Wimbledonie.
W poniedziałek, w dniu swoich 30. urodzin, tenisistka z Barcelony, której znakiem firmowym jest jednoręczny bekhend, w 40. wielkoszlemowym starcie powalczy o siódmy ćwierćfinał, drugi w US Open (2013). O godz. 1:00 czasu polskiego zmierzy się z Marią Szarapową, mistrzynią nowojorskiej imprezy z 2006 roku. Rosjanka w sesji nocnej na Arthur Ashe Stadium, największym korcie świata, ma bilans meczów 22-0. Suarez wygrała z nią jedno z pięciu dotychczasowych spotkań. Będzie to ich pierwsze starcie od 2015 roku, gdy w finale w Rzymie Hiszpanka uległa zdobywczyni pięciu wielkoszlemowych tytułów 6:4, 5:7, 1:6.
ZOBACZ WIDEO Kibice na pierwszym miejscu? Jerzy Brzęczek ma ważny cel