We wrześniu na kongresie Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) przegłosowana została reforma, za sprawą której w Pucharze Davisa nastąpi rewolucja. Od przyszłego roku rozgrywki założone w 1900 roku będą miały formę tygodniowego turnieju w jednym miejscu, z udziałem 18 reprezentacji. Zamiast do trzech wygranych setów pojedynki toczyć się będą do dwóch. Mecze odbywać się będą w formule do dwóch, a nie do trzech zwycięskich gier.
Sceptycznie do całkowitej zmiany kształtu Pucharu Davisa podchodzi Ivan Lendl, który od niedawna pełni funkcję trenera Alexandra Zvereva. Wcześniej z powodzeniem prowadził Andy'ego Murraya. - To gigantyczna zmiana. Mam nadzieję, że nie zabije Pucharu Davisa, jednak nie widzę w tym pozytywnej strony. Bez wątpienia rozgrywki miały swoje problemy. Tenisiści nie chcieli grać, ale może było inne rozwiązanie. Puchar Davisa mógłby się odbywać co dwa lata, aby zawodnicy mieli mniej meczów. Z pewnością to był skomplikowany problem, ale nie podoba mi się sposób, w jaki go rozwiązano - powiedział 58-letni Czech.
Jednak zamiast zmniejszać liczbę turniejów, kalendarz wciąż jest poszerzany. Trudno mówić o jakimkolwiek dialogu na linii ITF - ATP. W listopadzie 2019 rozegrany zostanie finał Pucharu Davisa (choć inicjator reformy Gerard Pique zamierza zrobić wszystko, aby przeniesiono go na wrzesień), a już w styczniu 2020 roku odbędzie się w Australii premiera nowego Drużynowego Pucharu Świata ATP. - Zawsze źle się dzieje, kiedy organizacje i politycy nie komunikują się ze sobą. Lepiej jest rozmawiać z wrogiem, wtedy będzie lepiej - skomentował Lendl.
Czech nie uważa, by już teraz trzeba było skracać męskie mecze z trzech do dwóch wygranych setów, aby ułatwić życie młodszemu pokoleniu. - Z historycznego punktu widzenia zawsze grało się do trzech zwycięskich partii. Można czegoś spróbować i pomyśleć, ale jest jeszcze czas. Nie sądzę, że istnieje potrzeba rozwiązania tego problemu tak szybko albo tak drastycznie, jak to zrobiono z Pucharem Davisa - powiedział.
ZOBACZ WIDEO Ambitne plany Igi Świątek. "Chciałabym wygrać wszystkie Wielkie Szlemy"
Lendl ma również negatywne odczucia odnośnie tie breaka w piątym secie, rozgrywanego tylko w US Open spośród wszystkich wielkoszlemowych turniejów. Po półfinale tegorocznego Wimbledonu (Kevin Anderson pokonał Johna Isnera 26:24 w decydującej partii) rozgorzała dyskusja, że coś trzeba z tym fantem zrobić. - To trudne pytanie, ale nie zmieniałbym tego. Zdolność przełamania przeciwnika w trudnych sytuacjach jest wielką umiejętnością, którą tenisiści powinni umieć pokazać - stwierdził Czech, któremu za to podoba się zegar odmierzający 25 sekund pomiędzy wymianami.
- To jest dobre, ponieważ nigdy nie wiedziałem, jak grać pomiędzy serwisami, nie mając zegara na korcie. Tenisiści sami mieli sobie liczyć sekundy? To tak jakby grać w koszykówkę, musieć oddać rzut w ciągu 24 sekund i nie mieć zegarów. To głupie, że ich tam wcześniej nie było. Dla mnie to logiczne, że teraz są - powiedział Lendl.
Jako tenisista Lendl wywalczył siedem wielkoszlemowych tytułów i był liderem rankingu ATP. Wygrał Australian Open 1989 i 1990, Rolanda Garrosa 1984, 1986 i 1987 oraz US Open w latach 1985-1987. Jest też triumfatorem Pucharu Davisa w 1980 roku.
Tuż po US Open (14-16 września) odbędą się półfinały Pucharu Davisa 2018, Francja - Hiszpania w Lille i Chorwacja - USA w Zadarze. W dniach 23-25 listopada rozegrany zostanie finał ostatniej edycji rozgrywek w dotychczasowym kształcie.