Przypomnijmy, że cała sprawa rozpoczęła się, gdy zakłady u firmy bukmacherskiej Betafair na porażkę Rosjanina sięgnęły kwoty 7 milionów dolarów w momencie, gdy Dawidenko wygrał pierwszego seta spotkania. Ostatecznie rosyjski zawodnik skreczował i zwycięstwo odniósł jego rywal. Wspomniana firma bukmacherska poprosiła światowe władze tenisa o zbadanie sprawy i od tamtej pory Rosjanin jest oskarżony, choć nie ma żadnych dowodów jego winy.
- Oni powinni oczyścić mojego klienta w tym momencie. Oczekujemy tego. Całe te dochodzenie to jedna wielka farsa. Mają bilingi rozmów z sierpnia tamtego roku, które nic nie potwierdziły. Nie mają żadnych obciążających dowodów. Nie wiem co oni robią w tej sprawie, najwyraźniej błądzą w ciemnościach. To bardzo smutna historia, bowiem wizerunek Nikołaja bardzo na tym ucierpiał - powiedział Immenga.
Specjalna jednostka światowych władz tenisowych powołana do walki z korupcją i nieuczciwością ma niedługo przedstawić raport w tej sprawie. Wszyscy liczą na jak najszybsze rozstrzygnięcia, bo dochodzenie nie tylko źle wpływa na osobę oskarżonego, ale także na wiarygodność tej instytucji.
Rosjanin obecnie występuje w turnieju Master Series w Miami (z pulą nagród 3,77 mln dol.). W pierwszej rundzie miał wolny los z racji rozstawienia, natomiast w drugiej fazie imprezy spotka się Łotyszem Ernestem Gulbisem.