- Są pomysły na większe przedsięwzięcia, przede wszystkim promowanie tenisa. Jeszcze za wcześnie mówić o szczegółach, ale mam nadzieję, że coś z tego wypali, bo nie po to reanimowaliśmy polski tenis, żeby znowu miał umierać. Jak na stare lata pojadę na truskawki na Wimbledon, to niech przy okazji zobaczę grających tam Polaków - mówi Agnieszka Radwańska w rozmowie z Arturem St. Rolakiem z "Rzeczpospolitej", gdy została zapytana o to, czy dostała oferty od Polskiego Związku Tenisowego oraz Ministerstwa Sportu i Turystyki.
29-latka planuje odpoczywać teraz przez kilka miesięcy. Przyznaje, że tenis bardzo ją zmęczył fizycznie i ostatnio pierwszy raz od prawie trzech miesięcy pojawiła się na korcie. Po 40-minutowej grze na drugi dzień miała olbrzymie kłopoty. - Nie mogę dotknąć ręki. Grałam przez 40 minut, chociaż chciałam zejść z kortu już po kilkunastu. Bolały mnie wszystkie stawy, a nadgarstek był tak usztywniony, że nie mogłam ruszyć ręką. O bąblach czy krwiakach nie ma co opowiadać, bo się ich spodziewałam - powiedziała.
Radwańska przyznaje, że z myślami o końcu kariery biła się przez cały sezon. Mówi o "bardzo trudnym roku" i dodaje, że poprzedni również "nie był cudowny". Wspomina, że musiała odpuszczać turnieje, ponieważ zdrowie nie pozwalało jej pojawiać się na korcie. Coraz trudniej jej się startowało, a konkurencja w kobiecym tenisie jest coraz większa. Jej zdaniem kiedyś tenis był "bardziej finezyjny", a teraz liczy się siła.
Agnieszka Radwańska była w finale Wimbledonu 2012, osiągnęła półfinał Australian Open i była wiceliderką rankingu WTA. Choć nie wygrała turnieju Wielkiego Szlema, to 20-krotnie triumfowała w imprezach głównego cyklu. Po największe trofeum sięgnęła w 2015 roku podczas singapurskich Mistrzostw WTA.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Barbórka 2018. Dlaczego zawody są tak wyjątkowe?