Roger Federer: Potrafiła grać wyjątkowo
Andy Murray: Była moją ulubioną tenisistką
Novak Djoković: Prezentowała niezwykłą inteligencję
Martina Navratilova: To była magia. Była najbardziej pomysłową i kreatywną tenisistką swojego pokolenia
Boris Becker: Jej kariera była niesamowita
To tylko część wypowiedzi największych z tenisowego środowiska na temat Agnieszki Radwańskiej, gdy kilka tygodni temu Polka ogłosiła decyzję o zakończeniu zawodowej kariery. Bo chociaż wielu niedzielnych kibiców twierdzi, że krakowianka nie wykorzystała swojego potencjału, jej kariera zdaje się być tego zaprzeczeniem.
W połowie pierwszej dekady XXI wieku, gdy Agnieszka Radwańska rozpoczynała na poważnie swoją przygodę z tenisem, nikt nie mógł nawet marzyć, że wkrótce reprezentant naszego kraju będzie w stanie dotrzeć choćby w pobliże miejsca, gdzie rywalizują najlepsi. Sukces w turnieju Wielkiego Szlema wydawał się po prostu nierealny.
Joanna Sakowicz-Kostecka, ówczesna tenisistka, dziś komentatorka stacji TVP Sport również pochodzi z Krakowa i miała możliwość oglądać mecze Agnieszki i jej siostry, Urszuli.
- Słyszało się wówczas zewsząd, że pojawiły się dwie siostry Radwańskie, że świetnie grają. Przyznam szczerze, że Agnieszka nie wyglądała wtedy na kogoś, kto może zawojować świat. Ja jestem kilka lat starsza od niej i wtedy już jeździłam na zagraniczne turnieje, mogłam więc zobaczyć, jak to wygląda poza Polską. I różnica była ogromna - przyznaje nam ekspertka.
- Pamiętam, gdy zobaczyłam po raz pierwszy Justine Henin. Jej sprzęt wyglądał inaczej, nawet ubiór, nie mówiąc o sztabie ludzi pracujących dla niej. Agnieszka była nadzieją, ale my byliśmy wtedy tenisowym zaściankiem. Naprawdę, trudno było przewidywać, że dotrze wysoko - dodaje.
A jednak się udało. Właśnie jej, córce Roberta i Marty Radwańskich, bez których pomocy nie byłoby to możliwe. To oni zapewnili jej finansowe wsparcie, tak istotne dla każdego juniora. To oni jeździli z nią po Europie małym Oplem, dzięki czemu ona mogła startować w zagranicznych turniejach. Znana jest też historia jej dziadka, który aby pomóc swojej wnuczce w karierze, sprzedał swoje drogocenne obrazy.
Poświęcenie rodziny opłaciło się. - Gdy zobaczyłam, w jakim stylu wygrywa juniorski Wimbledon, zmieniłam o niej zdanie. Akurat wtedy zaczęłyśmy wspólnie trenować. Z pozoru wydawało się, że ona niczym nie może mi zaimponować. Moim atutem były mocne piłki, jednak ona do nich dobiegała i odegraniami totalnie mnie ośmieszała. A dla niej to była normalka - przyznaje Sakowicz-Kostecka.
Pokonanie w 2007 roku Marii Szarapowej podczas III rundy US Open było dla polskiego tenisa sukcesem porównywalnym z pokonaniem reprezentacji Niemiec przez drużynę Adama Nawałki. Legenda głosi, że tego dnia przerwany został nawet mecz Wisły Kraków, z którą zawodniczka sympatyzuje, aby poinformować o tym sukcesie.
- Byłam wtedy w Nowym Jorku. Maria Szarapowa była wówczas absolutną gwiazdą numer jeden i była dosłownie wszędzie. Reklamy, billboardy, to ocierało się o kult. A przede wszystkim była obrończynią tytułu. Po drugiej stronie Agnieszka, u której pod względem organizacyjnym panowała totalna amatorka. Żadnego agenta, zatrudnionego profesjonalnego trenera, tylko mama i tata, który ją szkolił. I ona ograła wtedy wielką Szarapową na oczach całego świata. Ten mecz był niezwykle ważny w jej karierze - ocenia nasza ekspertka.
Rok później Radwańska wygrała trzy turnieje WTA, wyglądało na to, że jej kariera się rozwija. Jednak zwłaszcza z ojcem nie zawsze było jej po drodze. W 2010 roku kamery telewizyjne uchwyciły ich kłótnie podczas meczu French Open. W jej trakcie padły niecenzuralne słowa świadczące o tym, jak napięte są ich relacje. Rok później sytuacja się powtórzyła, a Radwański zastanawiał się publicznie, czy jego córka nie powinna trafić do oddziału zamkniętego.
Decyzja mogła być tylko jedna. Wkrótce zawodniczka zwolniła swojego ojca z roli pierwszego szkoleniowca i zatrudniła Tomasza Wiktorowskiego. I była to jedna z najważniejszych decyzji w jej karierze. Radwańska odżyła i jeszcze w 2011 roku wygrała trzy turnieje WTA, zagrała także w finałach Masters. Trafiła do czołowej "10" rankingu, z której nie wypadła przez wiele lat.
Były sukcesy, były zawirowania. W lipcu 2012 roku Polka osiągnęła gigantyczny sukces i awansowała do finału Wimbledonu. W nim uległa dopiero faworytce Serenie Williams. Radwańska zdołała jednak urwać seta, a pełna podziwu dla młodszej rywalki Amerykanka zdecydowała się na znaczący gest podczas ceremonii dekoracji.
- Aga zagrała znakomity mecz. Proszę państwa, brawa dla niej! - zaapelowała do publiczności, która nagrodziła postawę wzruszonej Polki owacją na stojąco. Tenisowi eksperci zachwycali się nią nie mniej, niż samą zwyciężczynią, chwalił ją również legendarny John McEnroe.
Nie minął miesiąc, a Radwańska wróciła na ukochany Wimbledon, już w roli kandydatki do medalu olimpijskiego. Tym razem trawiaste korty przyniosły jej rozczarowanie - porażka już w I rundzie z Julią Goerges była ogromnym bólem dla jej kibiców. Po meczu Polka powiedziała, że dla tenisistów ważniejsze są występy w Wielkim Szlemie, czym wywołała nad Wisłą wielką aferę.
Jej słowa krytykowały naczelne autorytety, tym mocniej, że Radwańska pełniła w Londynie funkcję chorążego reprezentacji Polski. Krytyczny reportaż stacji TVN wywołał wówczas zapowiedź tenisistki, że z przedstawicielami tej telewizji nie będzie już rozmawiać.
Dziennikarze jednak o niej mówili, ale nie tylko w kontekście sportu. W rocznicę katastrofy smoleńskiej na oficjalnej stronie Agnieszki i jej siostry Urszuli pojawił się wpis na temat tragedii, mocno krytykujący ówczesne działania polskiego rządu. Zapytana wkrótce o post tenisistka wyznała, że post był dziełem jej ojca i ogłosiła, że ma mu za złe mieszanie jej w politykę.
Czołowa polska sportsmenka nie mogła jednak od tego uciec. Wkrótce wielkie kontrowersje, a wręcz oburzenie części społeczeństwa wywołała jej sesja dla znanego magazynu "Body Issue" telewizji ESPN, w którym Radwańska pokazała się bez ubrań. Sesja miała jednak charakter promujący zdrowy tryb życia, i do której co roku zapraszani są najbardziej popularni sportowcy na świecie.
Politycy polskiej prawicy, nie zdając sobie sprawy z intencji tenisistki, mocno ją potępili. Z kolei organizatorzy akcji "Nie wstydzę się Jezusa" wykluczyli ją z grona swoich ambasadorów. "Smutny jest osobisty upadek pani Radwańskiej, która przekreśliła swoim postępowaniem własne słowa" - oświadczono.
Na szczęście pozbawione sensu komentarze nie wpływały na jej grę. Czasami w jej grze brakowało kropki nad "i", jednak wciąż utrzymywała się w ścisłej czołówce światowego rankingu, przez długi czas będąc nawet drugą rakietą świata. Potrafiła pokazywać niezwykły tenis na Wielkich Szlemach, docierając dwukrotnie do półfinału Australian Open. Nie dawała rady Williams, jednak wciąż potrafiła pokonać Szarapową i to w finale niezwykle prestiżowego turnieju w Miami.
Furorę robiły jej zagrania, po których nikt nie wiedział, o co chodzi. Nawet jej rywalki. Po słynnym uderzeniu tyłem do siatki Kirsten Flipkens zrezygnowana wypuściła rakietę z rąk. To samo zrobiła Monika Niculescu. I każdy na jej miejscu zrobiłby to samo.
Na największe zwycięstwo w karierze musiała jednak poczekać do 2015 roku. Tamten rok nie układał się długo po jej myśli - na jego początku miała duży kryzys a Tomasz Wiktorowski wyznał niedawno, że wówczas między nimi dochodziło do poważnych konfliktów. Dawał o sobie znać twardy charakter Radwańskiej. - Jeżeli pan Wiktorowski ma odrobinę honoru, to powinien od razu zrezygnować z trenowania Agnieszki - wypowiedzi ojca tenisistki tylko podsycały złą atmosferę.
Do niczego takiego nie doszło, a cierpliwość przyniosła efekt. W lipcu po raz kolejny dotarła do półfinału ukochanego Wimbledonu, jesienią wygrała turnieje w Tokio i Trenczynie. Zdołała zakwalifikować się do finałów WTA w Singapurze. Po porażkach z Szarapową i Flavią Pennettą była o krok od odpadnięcia z turnieju. Do awansu do półfinału potrzebowała zwycięstwa bez straty seta z Simoną Halep. Gdy w pierwszej partii przegrywała w tie-breaku 1:5, była nie o krok, a o centymetry od powrotu do domu.
Ostatnio przyznała, że sama nie wie, jak to wygrała. Bo wygrała - najpierw seta, potem cały mecz. Co było dalej, wszyscy pamiętają. W wielkim stylu wygrała mistrzostwa WTA i stanęła na szczycie kobiecego tenisa, spoglądając na wszystkie rywalki z góry.
- Mecz z Halep i półfinał z Muguruzą to były niezapomniane spotkania w wykonaniu Agnieszki. Okoliczności tych meczów i sposób, w jaki je wygrała sprawił, że zasłużyła na szczególne uhonorowanie - ocenia Sakowicz-Kostecka, która miała możliwość komentować jej spotkania w finałach WTA.
W Singapurze podczas dekoracji nie potrafiła ukryć łez szczęścia. - To dla mnie najpiękniejszy dzień w karierze - przekonywała. I tak wszyscy powinniśmy zapamiętać jej karierę. Nie z ostatnich kilkunastu miesięcy, w których walczyła nie z rywalkami, ale z własnym organizmem.
Decyzja o zakończeniu kariery wydaje się jak najbardziej słuszna. Ciężko byłoby oglądać ją w turniejach niższej rangi, nie tam było jej miejsce. Tylko wśród najlepszych. Grającą tak, że w głosowaniach fani wybierali ją sześciokrotnie ulubioną tenisistką cyklu WTA, której magiczne zagrania przeszły do historii kobiecego tenisa.
Teraz przyszła pora na nowy rozdział w jej życiu. Jaki? Radwańska ma już swój hotel w Krakowie, nie ukrywa, że rozszerzy swoją działalność. Pomysłów na wykorzystanie jej popularności i wiedzy jest mnóstwo. Ministerstwo Sportu i Turystyki już zdradziło, że chciałoby współpracy, aby jeszcze spopularyzować tenis w Polsce. Tak, żebyśmy na kolejne sukcesy nie czekali kilku dekad.
ZOBACZ WIDEO Show Milika! Napoli wyszarpało zwycięstwo w końcówce spotkania [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Mecz z Halep i finał z Muguruzą to były niezapomniane spotkania w wykonaniu Agnieszki. [...] ocenia Sakowicz-Kostecka, która miała możliwość komentować jej spotkania w fin Czytaj całość