W II rundzie Magda Linette pokonała 6:4, 7:5 półfinalistkę tegorocznego Rolanda Garrosa, Amandę Anisimovą. - Starałam się grać agresywnie - mówiła w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
- Nie mogłam sobie pozwolić, by rywalka przejęła inicjatywę. Oczywiście pojawiły się nerwy i stres, ale bardzo się cieszę, że zdołałam się wybronić i z głębi kortu zagrać bardzo solidnie. Grałam mocno w środek, bo tak było zaplanowane. Cieszę się, że ten mecz dobrze mi wyszedł - dodała.
Wygrywając, Polka pierwszy raz w karierze awansowała do III rundy Wimbledonu. W tej fazie zmierzy się z Petrą Kvitovą, triumfatorką The Championships z sezonów 2011 i 2014. Będzie to jej drugi mecz przeciw Czeszce. Przed trzema laty w Montrealu przegrała 1:6, 2:6.
ZOBACZ WIDEO Wielki turniej tenisowy w Polsce? Wiemy, ile to kosztuje
- W Montrealu, wygrała ze mną gładko, wręcz mnie zmiażdżyła, ale wiele się od tego czasu zmieniło. Mam do niej wielki respekt, ale oczywiście gdy wyjdę z nią na kort, będę robić wszystko, co w mojej mocy, by zwyciężyć. Trenowałam z nią parę razy, wiem, co potrafi, i mam nadzieję na ciekawy mecz - powiedziała Polka.
- Kvitova ma niesamowitą siłę rażenia, co trochę komplikuje sprawę, ale mam już 27 lat i będę się potrafiła ustosunkować do tego, co się będzie działo. Oczywiście jeśli taka zawodniczka jak Petra strzela i trafia, czasami niewiele można zrobić. Ale na pewno mam szansę, choć jeśli będzie trafiać tak, jak w jej zwycięskich Wimbledonach, będzie bardzo ciężko - dodała.
Pojedynek Linette z Kvitovą zostanie rozegrany w sobotę.
Niech ją skarci i pokaże miejsce w szyku.