Novak Djoković i Viktor Troicki ulegli Rosji w tie-breaku decydującego seta w rozstrzygającym o awansie do półfinału spotkaniu deblowym: - Tutaj nie chodzi tylko o wygrywanie. Każdy z nas zaczął grać w tenisa, bo kochał to robić - tłumaczył po spotkaniu Djoković w gronie kolegów z reprezentacji.
- Boli bardzo, niewiele można powiedzieć o takich meczach. Sezon jest zakończony, przewracamy stronę, rano będzie nowy dzień. Jestem wykończony i gotów na wakacje - kontynuował wicelider rankingu ATP, zwycięzca trzech gier singlowych w trzech meczach w Madrycie. Pierwszą porażkę poniósł w deblu, ale to ona zatrzymała pochód Serbii. - Chciałem zademonstrować najlepszą wersję samego siebie i utworzyć dobrą parę z Viktorem. Mecz okazał się jednak loterią.
Djoković miał na myśli przypadkowość szans w tie-breaku trzeciego seta. Serbia miała w nim trzy meczbole. - To najgorszy moment mojej kariery, mojego życia. Przepraszam kolegów - kajał się Troicki. - Mieliśmy okazje, ale zawiedliśmy w decydujących momentach. Bóg dał mi kiedyś być bohaterem, teraz mi to zabrał - powiedział Troicki, bohater Serbów z finału Pucharu Davisa w 2010 r.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Anna Kiełbasińska bez nominacji na Sportowca Roku. "Przykra sprawa"
- Jeden punkt zadecydował o wszystkim. Żałuję, że nie byłem w stanie zachować koncentracji do końca - mówił Troicki. Potem próbował wskazać inne powody porażki z Rosją. Np. sędziego. - Myślę, że nie był odpowiednio doświadczony jak na taki mecz, ale trudno. Byliśmy sfrustrowani niektórymi jego decyzjami - przyznał.
Karen Chaczanow i Djoković zdobyli wcześniej po punkcie w grze pojedynczej. Jak stwierdził sam kapitan Serbii Nenad Zimonjić, na korcie w decydującej grze było czterech singlistów. - Byliśmy w tej samej sytuacji, co Rosjanie - powiedział. - Andrej [Rublow] zagrał niezwykle dobrze, zdecydowanie zrobił różnicę przy dwóch meczbolach i uratował swój zespół.
Chaczanow i Rublow wygrali 6:4, 4:6, 7:6(8). - Singliści czują się mniej komfortowo w deblu, szczególnie przy siatce. My mieliśmy atakować właśnie na siatce, bo oni są w tym elemencie słabsi - analizował taktykę przedmeczową Zimonjić.
- Jeśli grasz dla kraju, robisz wszystko, co jest dobre dla twojego kraju - mówił Zimonjić. - Ale żeby w ogóle znaleźć się w takiej pozycji, w jakiej my się znaleźliśmy, to Novak musiał wygrać singla, musieliśmy wygrać wcześniejsze mecze... Każdy dołożył swoje. Nie tylko tutaj, ale przez całą karierę.
Zimonjiciowi w końcu przeszedł przez gardło największy żal po odpadnięciu z finałów Pucharu Davisa: pożegnanie z tenisem Janko Tipsarevicia. Serbowie pragnęli uczcić jego karierę wygraniem rozgrywek. W tym momencie konferencji prasowej Zimonjić nie mógł wydusić z siebie słowa. Łzy stanęły też w oczach Filipa Krajinovicia i samego Tipsarevicia, podczas gdy Troicki i Djoković ukryli twarze.
- To nie tylko kwestia wygrywania i przegrywania - tłumaczył po pauzie Zimonjić. - Ci zawodnicy to nasza złota generacja. Uważam ten moment za koniec tego pokolenia, bo to ostatni mecz Janka. Ale on mimo wszystko będzie z nami dalej. Marzysz czasem, aby uczcić coś zwycięstwem, ale nie zawsze dzieje się to, co chcesz. Wszyscy jednak wiemy, co dla siebie znaczymy. To był bardzo długi sezon dla każdego, chcieliśmy wydobyć z siebie ostatnie rezerwy, co udało nam się dzięki przyjaźni. Może będziemy mieć nową generację z Dušim [Lajoviciem] i Filipem [Krajinoviciem], oczywiście z Novakiem jako jej liderem.
Ostatnie słowa należały do Tipsarevicia, który debiutował w reprezentacji w 2000 roku: - To jest właśnie to, co bym zabrał ze sobą z tych dwudziestu lat kariery dla kraju. To, że ten sport robi z ciebie kogoś niesamowicie twardego. I emocje, które wyzwalają się z gry dla kraju - mówił, po czym skierował się do Troickiego: - Viktor, nie przepraszaj, bo nie jest tak, że nie mielibyśmy tych emocji, gdybyś wygrał dla nas ten ostatni punkt.
Z Madrytu
Krzysztof Straszak
Zobacz także:
Puchar Davisa: Uniknąć tenisa o poranku
Tokio 2020. Novak Djoković marzy o olimpijskim złocie