Sezon 2020 jest 18. w zawodowej karierze Serhija Stachowskiego i będzie ostatnim. Ukrainiec spadł do drugiej setki rankingu ATP, przez co musi występować w turniejach rangi ATP Challenger Tour. To nie zaspokaja jego ambicji, dlatego w tym roku pożegna się z profesjonalnym tenisem.
- Chcę skupić się na najważniejszych turniejach, bo coraz trudniej jest mi zmotywować się do występów w challengerach - mówił w rozmowie z portalem tenniscircus.com.
- Wciąż profesjonalnie trenuję, ale wyniki nie dają mi satysfakcji. Mam 34 lata i rywalizuję z młodszymi, którzy są w stanie odegrać każdą piłkę i chcą mi coś udowodnić. Taka sytuacja mi nie odpowiada. Być może zawyżam swoje oczekiwania, ale gdy wychodzę na kort podczas challengera w Rennes i widzę na trybunach 600 osób, to nie jest to dla mnie pobudzające emocjonalnie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: śliczna ring girl UFC w spa. Co za widoki!
Ukrainiec chciałby jeszcze wystąpić w igrzyskach olimpijskich w Tokio. - Zdobycie kwalifikacji na igrzyska to mój główny cel. Jeśli mi się nie uda, nie wykluczam, że Wimbledon będzie moim ostatnim turniejem. Mam za sobą dobrą karierę.
Kijowianin podkreślił, że na sportowej emeryturze chce poświęcić się życiu rodzinnemu. - Coraz trudniej mi tłumaczyć dzieciom, że wyjeżdżam z domu, by grać, a w rankingu jestem poniżej 150. miejsca. Wszystko, co osiągnąłem, zawdzięczam pracy, rodzinie i wsparciu bliskich mi osób.
W trakcie zawodowej karierze Stachowski zdobył cztery singlowe tytułu rangi ATP Tour oraz cztery deblowe. W rankingu ATP najwyżej wspiął się na 31. miejsce (w 2010 roku). Największą sławę przyniosło mu jednak zwycięstwo z Rogerem Federerem w II rundzie Wimbledonu 2013.