Andy Roddick nie chciał wskazać najlepszego tenisisty w historii. "To głupie i nie ma większego sensu"

Getty Images / Rick Kern / Na zdjęciu: Brooklyn Decker (z lewej) i Andy Roddick (z prawej)
Getty Images / Rick Kern / Na zdjęciu: Brooklyn Decker (z lewej) i Andy Roddick (z prawej)

Każdy ma opinię, kto jest najlepszym tenisistą w dziejach. Każdy, tylko nie Andy Roddick. - To trochę głupie i naprawdę nie ma większego sensu - odparł Amerykanin, zapytany, kto jego zdaniem jest najwybitniejszym graczem wszech czasów.

Roger Federer, Rafael Nadal i Novak Djoković tworzą tzw. "Wielką Trójkę" i są uznawani za najlepszych tenisistów w historii. Najbardziej utytułowany w tym gronie jest Szwajcar, 20-krotny triumfator turniejów wielkoszlemowych. Tuż za jego plecami jest jednak Hiszpan (19 mistrzostw w Wielkim Szlemie), a nieco dalej Serb (17).

Każdy z tej trójki jest wyjątkowy. Ale który z nich zasługuje na miano największego? Wielu obserwatorów tenisa ma na ten temat własne zdanie. Ale nie Andy Roddick. Amerykanin, zwycięzca US Open 2003 i były lider rankingu ATP, zapytany o to na antenie stacji Tennis Channel nie chciał udzielić konkretnej odpowiedzi.

- Uważam, że to trochę głupie - stwierdził. - To jak rozdawanie Oscarów przed zakończeniem filmu. I naprawdę nie ma to większego sensu. Jeśli wymienisz jednego, pozostała dwójka może poczuć się zlekceważona. Teraz jest na to za wcześnie - uargumentował.

ZOBACZ WIDEO: Kiedy odbędą się igrzyska olimpijskie w Tokio? "Zaczyna się wielka gra strategiczna"

Przed nastaniem ery "Wielkiej Trójki" za najwybitniejszego tenisistę w dziejach był uznawany Pete Sampras, 14-krotny mistrz wielkoszlemowy. - Gdy spojrzysz na Pete'a, potrafił w jednym roku wygrać jeden-dwa turnieje wielkoszlemowe, ale czasami odpadał w III czy w IV rundzie. A ci faceci za każdym razem dochodzą do półfinału. To niesamowite - stwierdził 37-latek z Austin.

Roddick zakończył karierę podczas US Open 2012, więc miał okazję rywalizować z tenisistami z "Wielkiej Trójki". I nie posiada z tych konfrontacji miłych wspomnień. Z Federerem ma bilans 3-21, z Nadalem 3-7, a z Djokoviciem 5-4. Co ciekawe, wyjawił, że gładko przegrany mecz z Serbem w II rundzie igrzysk olimpijskich w 2012 roku (2:6, 1:6) przyspieszył jego decyzję o przejściu na sportową emeryturę.

- Byłem jak dziecko na korcie - wspominał. - Rozpoczynając, miałem poczucie, że zagram dobrze, ale Djoković walił we mnie jak w bęben. To był pierwszy raz, kiedy pomyślałem, że gra tych facetów jest trochę inna. Ten mecz trafił we mnie, a jego przebieg otworzył mi oczy.

Alexander Zverev pomaga potrzebującym. Dołączył do akcji #WeKickCorona

Jamie Murray uważa, że przełożenie Wimbledonu może być niewykonalne. "Należy wziąć pod uwagę czynniki zewnętrzne"