Po tytule Freda Perry'ego w 1936 roku na kolejny sukces swojego reprezentanta w Wimbledonie gospodarze musieli czekać aż 77 lat i triumfu Andy'ego Murraya. Na przełomie XX i XXI wieku wielką nadzieją Brytyjczyków był Tim Henman. Świetnie wyszkolony technicznie i ofensywnie grający oksfordczyk jednak nigdy nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Najdalej, w latach 1998-99 i 2001-02, dochodził do półfinału.
Za brak triumfu w Wimbledonie Henman był mocno krytykowany w ojczyźnie. On sam ma inne spojrzenie na tę sprawę. - Wiem, co włożyłem w swoją karierę - mówił w rozmowie z dziennikarzem Kevinem Palmerem. - Sukces polega na maksymalizacji twojego potencjału. Ja dałem z siebie wszystko i jestem dumny z tego, co osiągnąłem.
- Musisz być zaangażowany w 100 proc. i ja to robiłem - kontynuował. - Była krytyka, ale jeśli ludzie chcą, abyś dawał więcej, niż możesz, to jest to bitwa nie do wygrania. Gdy jesteś Brytyjczykiem i walczysz o największe tytuły, zwłaszcza w Wimbledonie, wygrywasz albo przegrywasz. Nie ma nic pomiędzy. Ale ja nigdy nie interesowałem się takimi opiniami. Nie słuchałem nikogo poza rodziną i trenerami.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"
Henman przeszedł na sportową emeryturę w 2007 roku, mając 33 lata. Nigdy nie wygrał turnieju wielkoszlemowego, za to ma w dorobku łącznie sześć półfinałów w Wielkim Szlemie, 11 singlowych oraz cztery deblowe tytuły głównego cyklu, srebrny medal olimpijski w grze podwójnej z 1996 roku, a w rankingu ATP najwyżej zajmował czwarte miejsce.
- Rozegrałem blisko 800 meczów w głównym cyklu i wiele na niższych poziomach. Zawsze koncentrowałem się głównie na Wimbledonie, więc jeśli miałbym wybrać swoje najwspanialsze mecze, byłyby to cztery - wspominał, wymieniając: - Mój pierwszy mecz na Korcie Centralnym w 1996 roku z Jewgienijem Kafielnikowem, następnie 1997 rok, gdy w niedzielę zmierzyłem się z Paulem Haarhuisem, bo nigdy nie rozgrywałem pojedynku w takiej atmosferze, oraz spotkania z 2001 roku, kiedy najpierw pokonałem Rogera Federera, który wcześniej wyeliminował Pete'a Samprasa, a potem przegrałem półfinał z Goranem Ivaniseviciem.
- Dążenie do bycia jak najlepszym jest największym osiągnięciem sportowca. I ja na pewno mam poczucie, że to zrobiłem - spuentował Brytyjczyk.
Andre Agassi obchodzi 50. urodziny
Alexander Zverev pracuje nad zmianą stylu. "Staram się opracować bardziej aktywny sposób gry"