WTA Stambuł: Smutne pożegnanie Uli Radwańskiej

Urszula Radwańska (WTA 71) przegrała z Timeą Bacsinszky (85 WTA) 0:6, 1:6 w ćwierćfinale turnieju Istanbul Cup rozgrywanego na kortach twardych w tureckim Stambule (z pulą nagród 220 tys. dolarów).

Lepiej to spotkanie rozpoczęła Bacsinszky, która już w pierwszym gemie przełamała Radwańską i po utrzymaniu własnego podania objęła prowadzenie 2:0. I to wystarczyło by Ulę wyprowadzić z równowagi i do stanu coraz większego zdenerwowania. Wyrzuciła prostego slajsa bekhendowego i po raz drugi straciła własny serwis. W tych trzech gemach polska tenisistka zdobyła zaledwie cztery punkty (Bacsinszky 12). Wygrywający bekhend i as serwisowy pozwoliły Szwajcarce wygrać czwartego gema z rzędu.

W piątym gemie krakowianka popełniła dwa podwójne błędy serwisowe, w tym przy stanie 30-30. Szwajcarka zakończyła gema głębokim krosem bekhendowym. Radwańska gra bardzo pasywnie, pozwala rywalce grać w swoim tempie, a w takiej grze Bacsinszky czuje się najlepiej. Nic nie musi kombinować, tylko czeka na błędy rywalki.

W szóstym gemie Ula zaczęła grać agresywniej i zdobyła punkt ładną kombinacją głębokiego forhendu i bekhendu. Jednak za chwilę Bacsinszky poprawiła się dobrym serwisem i kończącym forhendem, który dał jej pierwszą piłę setową. Polka doprowadziła do równowagi ostrym returnem bekhendowym zmuszając rywalkę do błędu. Prosty błąd forhendowy Szwajcarki dał Radwańskiej pierwszego w meczu break pointa. Ula wyrzuciła jednak minimalnie krosa forhendowego i nastąpił powrót do równowagi. Kończący forhend dał 20-latce z Belmont-sur-Lausanne drugą piłkę setową. Wykorzystała ją popisując się zaskakującą kontrą forhendową po returnie Polki.

W całym secie Radwańska wygrała tylko 11 punktów (przy 26 Bacsinszky) oraz zdobyła tylko 33 proc. punktów przy swoim podaniu. Szwajcarce serwis pozwolił wygrać 74 proc. piłek. Poza tym obnażyła ona słabość drugiego podania krakowianki zdobywając komplet siedmiu punktów za pomocą returnów.

Pierwszego gema drugiego seta Radwańska rozpoczęła od popełnienia dwóch prostych błędów, ale zdołała wyrównać na 30-30. Agresywny forhend dał Bacsinszky break pointa. Skuteczny bekhend wzdłuż linii sprawił, że drugi set rozpoczął się podobnie, jak pierwszy.

Niespodziewanie dwa proste błędy Szwajcarki dały Radwańskiej trzy szanse na przełamanie powrotne, wykorzystała drugą z nich, po tym jak Bacsinszky wyrzuciła forhend. Jednak nic to nie zmieniło w obrazie gry. Jedna zepsuta piłka sprawiła, że Ula zaczęła coraz głośniej na siebie pokrzykiwać i coraz głośniej wyrażać niezadowolenie ze swojej gry oraz uderzać rakietą o kort. A zatem mamy Ulę, jakiej wolelibyśmy nie widzieć. Zestresowana, nerwowa, nie potrafiąca skoncentrować się na swojej grze, dająca się wyprowadzać z równowagi prostą grą rywalki.

Do końca ten mecz wyglądał podobnie. Szwajcarka czyhała na błędy nerwowej Radwańskiej, sama nie kombinując, tylko uderzając solidnie wzdłuż linii, ale nic poza tym. Radwańska była już tak zdenerwowana, że nawet wcale nie głębokie piłki sprawiały jej problemy. Po pięciu gemach Szwajcarka prowadziła 4:1 i serwowała.

Bacsinszky dała Polce jeszcze jedną szansę i przegrała dwie pierwsze piłki w szóstym gemie. Cztery błędy Radwańskiej (nawet wolej jej nie wszedł i "kończący" kros bekhendowy w niebronioną część kortu) i było 5:1 dla Szwajcarki. "Boże dlaczego?" i "Przecież potrafisz to grać!" - coraz głośniej krzyczała wściekła Ula. Przegrała własny serwis do zera i cały mecz 0:6, 1:6 w fatalnym stylu po zaledwie 50 minutach.

Polka wygrała raptem 28 proc. piłek przy własnym podaniu. A bilans zdobytych przez nią punktów z drugiego serwisu to 0 proc. (0 z 11). Bacsinszky wykorzystała siedem z ośmiu break pointów, a przy własnym podaniu wygrała 64 proc. piłek.

Miejmy nadzieję, że lepiej spisze się Marta Domachowska (WTA 145), która o 13:00 rozpocznie swój mecz z Lucie Hradecką (nr 8).

Istanbul Cup, Stambuł (Turcja)

WTA International, kort twardy, pula nagród 220 tys. dol.

piątek, 31 lipca 2009

wynik

ćwierćfinał gry pojedynczej:

Timea Bacsinszky (Szwajcaria) - Urszula Radwańska (Polska) 6:0, 6:1

Komentarze (0)