Jednym z ojców niespodziewanego sukcesu Igi Świątek na tegorocznym Roland Garros jest szkoleniowiec Piotr Sierzputowski. 28-latek od kilku lat współpracuje z młodą polską tenisistką - treningi rozpoczęli jeszcze w agencji sportowej Warsaw Sports Group (WSG).
Po ostatnim triumfie Sierzputowski na pensję najprawdopodobniej nie będzie narzekał. Okazuje się jednak, że jeszcze niedawno zdarzało mu się zarabiać dużo mniej niż równowartość płacy minimalnej w Polsce. - Bywały czasy bardzo trudne. Zwłaszcza gdy pracowałem w WSG i musiałem wyżyć za 1200 złotych miesięcznie, bo Iga miała kontuzję, a ja miałem zabukowany czas tylko dla Igi. Oczywiście to nie była wina ani Igi, ani jej taty. Tak byłem umówiony z klubem - przyznał w rozmowie z serwisem "sport.pl".
Sierzputowski zapewnia, że dalej będzie współpracował ze Świątek, choć otrzymał propozycje z cyklu "nie do odrzucenia". - Oferowano mi absurdalne pieniądze. Mógłbym zarabiać więcej niż selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski (...) Oferta była od bogatych ludzi, którzy mają córkę sklasyfikowaną daleko od czołówki rankingu WTA - dodał 28-latek.
ZOBACZ WIDEO: Tenis. Jak wielki sukces wpłynie na Igę Świątek? "Ma w sobie sporo niepokoju, o to jak potoczy się jej życie"
Świątek współpracę z WSG zakończyła przed rokiem. Polka zachowała jednak w sztabie najważniejsze osoby, z którymi ćwiczyła w agencji - trenera Sierzputowskiego, szkoleniowca od przygotowania fizycznego Jolantę Rusin-Krzepotę i psycholożkę Darię Abramowicz.
Od tamtego czasu Świątek jest w sporze z WSG, o którym głośno zrobiło się po ostatnim triumfie 19-latki w Roland Garros. - Umowa Igi Świątek z jej byłą agencją została narzucona na warunkach urągających wszelkiej przyzwoitości, czyniąc z Igi niemal zakładnika - przekonywał WP SportoweFakty reprezentujący jej interesy mecenas Jarosław Chałas (więcej TUTAJ).
Na powyższe zarzuty odpowiedział prezes WSG. - Nie chcemy niczego więcej, na co się umówiliśmy - przekonywał Artur Bochenek na naszych łamach (więcej TUTAJ).