Tenis. Prezes Warsaw Sports Group o sporze z Igą Światek. "Nie jesteśmy krwiopijcami!"

PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Iga Świątek i prezes Warsaw Sports Group Artur Bochenek
PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Iga Świątek i prezes Warsaw Sports Group Artur Bochenek

- Boli mnie przekaz, przedstawianie nas jako krwiopijców. Nie chcemy niczego więcej, na co się umówiliśmy - przekonuje prezes Warsaw Sports Group Artur Bochenek na temat sporu prawnego z Igą Świątek.

W tym artykule dowiesz się o:

Po wielkim sukcesie i wygraniu wielkoszlemowego Rolanda Garrosa, dziennikarze przypomnieli o jednym, dość przykrym wątku związanym z Igą Świątek. Od wielu miesięcy polska tenisistka prowadzi spór prawny z jej byłą agencją Warsaw Sports Group.

Ich współpraca była niezwykle owocna i stawiana za przykład w polskim sporcie, jednak wiosną ubiegłego roku, po skończeniu przez Świątek 18. roku życia, jej ojciec Tomasz postanowił zerwać umowę z agencją. Tłumaczył, że chciał dla córki czystej karty.

O co chodzi w sporze? Otóż agencja domaga się zwrócenia poniesionych kosztów. Problem w tym, że według prawnika reprezentującego tenisistkę, agencja domaga się zbyt dużej kwoty, do czego nie ma podstaw prawnych.

ZOBACZ WIDEO: Tenis. Jak wielki sukces wpłynie na Igę Świątek? "Ma w sobie sporo niepokoju, o to jak potoczy się jej życie"

Na łamach WP SportoweFakty mecenas Jarosław Chałas zarzucił też WSG, że umowa zrobiła z nastolatki niewolnika i "urągała wszelkiej przyzwoitości". WIĘCEJ TUTAJ

Na zarzuty prawnika Świątek odpowiada prezes Warsaw Sports Group Artur Bochenek. Jego zdaniem agencja ma na wszystko dokumenty, a umowa, podpisana przez obie strony, była korzystna dla nastolatki. Dowód? Jak ujawnia, wszystko było sprawdzane przez sąd rodzinny, właśnie dla bezpieczeństwa tenisistki.

- Wtedy Iga była po prostu nastolatką, dzieckiem, które rozpoczynało przygodę z turniejami międzynarodowymi w okolicach 1000. miejsca w rankingu ITF. Oszacowaliśmy i ułożyliśmy cały plan, który był wzorowany na umowach i systemie prowadzenia zawodników w Czechach, z których korzystali Petra Kvitova czy Tomas Berdych. Były prowadzone konsultacje i na ich bazie powstała umowa zaproponowana Idze. Chcieliśmy być zapewnieni, że ta umowa będzie kontynuowana, gdy Iga skończy 18. rok życia. Postanowiliśmy sprawdzić, czy taki zapis jest korzystny z punktu widzenia sądu rodzinnego. Bo przecież podpisaliśmy ją z rodzicami, oni to zrobili w imieniu córki - rozpoczyna.

- Sąd rodzinny badał tę umowę na wszystkie strony - czy jest korzystna i bezpieczna dla dziecka, czy daje możliwości rozwoju. W tej sprawie byli przesłuchiwani wszyscy - rodzice Igi, ja, ludzie ze środowiska tenisowego. Uczyniliśmy wszystko, by sąd mógł zbadać, czy umowa nie robi i czy w przyszłości nie wyrządzi krzywdy dziecku. Odbył się cały proces, sąd wydał korzystną opinię. Dlatego gdy słyszę, że zrobiliśmy z Igi niewolnika, to są to zarzuty całkowicie nietrafne. Sąd to sprawdzał bardzo wnikliwie - zapewnia Bochenek.

Prezes WSG przekonuje, że kontrakty są tak zawierane, by po osiągnięciu sukcesów tenisista oddał zainwestowane w niego pieniądze agencji. Ale to nie koniec.

- Jako Warsaw Sports Group oparliśmy swoją umowę na modelu czeskim. Postawiliśmy na to, by zawodnik, który otrzymał w czasie rozwoju kariery duże pieniądze od wspierającej go agencji, po osiągnięciu dorosłości oddał te, które były zainwestowane, a także kolejną cząstkę na szkolenie następnego pokolenia zawodników. Z jedną różnicą, bo nasza klauzula była osiem razy niższa niż w Czechach - zaznacza.

- Musimy spojrzeć prawdzie w oczy - nie ma takich osób na świecie, które będą bezinteresownie dawać po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, nie chcąc nic w zamian. Mogą to chyba tylko robić instytucje państwowe, choć też nie do końca. My w tym samym okresie finansowaliśmy lub współfinansowaliśmy jeszcze kilka innych młodych tenisistów. Wystarczy wspomnieć Kacpra Żuka, Daniela Michalskiego, Adę Piestrzyńską.

Bochenek tłumaczy, że zainwestowanie w nastolatkę było wielkim ryzykiem. I przekonuje, że team, z którego obecnie korzysta triumfatorka Roland Garros, został skonstruowany przy pomocy Warsaw Sports Group.

- Inwestowaliśmy przez lata ogromne pieniądze. Nie chcemy zadośćuczynienia, ale pokrycia kosztów inwestycji i pracy, jaką wykonaliśmy. Podjęliśmy przecież ogromne ryzyko i odpowiedzialność przed sądem. W pełni zarządzaliśmy karierą, zadbaliśmy o wszystko. Przecież to my postawiliśmy na bardzo młodego wtedy i nieznanego Piotra Sierzputowskiego, daliśmy mu szansę, którą dzięki swojej inteligencji kapitalnie wykorzystał. To my włączyliśmy do sztabu Jolantę Rusin-Krzepotę, specjalistkę od przygotowania fizycznego, która z dziewczyny zaniedbanej motorycznie doprowadziła Igę do tego, że dziś bije pod tym względem wszystkie rywalki o klasę lub dwie.

- Dwa lata temu zdecydowaliśmy się też zaangażować Darię Abramowicz, która rozpoczęła ścisłą współpracę i jeździła z Igą wszędzie. Ona miała trzy takie osoby na wyłączność, finansowe przez nas. Dbaliśmy o jej naukę, diety, zapewnialiśmy zaplecze sportowe, odnowę biologiczną. Zdobyliśmy takie kontakty, że dwa dni po poważnej kontuzji Iga była już operowana przez doktora Jaroszewskiego. Potem przez siedem miesięcy rehabilitowali ją najlepsi specjaliści. Ktoś za to płacił. Uważam, że zarzuty o złym prowadzeniu kariery za bezpodstawne - ocenia.

Niestety, na wojnie nie ma wygranych, są tylko przegrani. Tak też jest w tym przypadku, a oprócz WSG i Świątek cierpi cały polski tenis.

- Po sukcesie Igi pojawiła się atmosfera inwestowania w tenis. Ale ci mecenasi, widząc to wszystko, mogą odpuścić. Nam też się odechciewa inwestowania w nowych tenisistów, jeśli widzimy, jak ta sprawa jest załatwiana. To traci sens, bo kto nam zagwarantuje, że sytuacja się nie powtórzy?

Chałas zarzucił także Warsaw Sports Group, że ci chcą wykorzystać moment sukcesu Świątek na podsycenie sporu w mediach. Bochenek ripostuje.

- Przecież cała sprawa trwa od maja 2019 roku, w ciągu ostatnich tygodni nic szczególnego się nie wydarzyło. Oprócz tego, że po raz kolejny zaproponowaliśmy polubowne zakończenie sporu. Odpowiedź była taka, że jest chęć na spotkanie, ale odrzucono mediacje.

Prawnik Igi Świątek zapewnia jednak, że jeśli będzie wola agencji, to podczas rozmów pod koniec października dojdzie do ugody. Bochenek zapewnia, że im także na tym zależy.

- Z naszej strony wola jest duża. Jeżeli zachowamy rzetelność, to ugoda będzie na pewno. Nie chcemy niczego więcej, na co się umówiliśmy. Osobiście boli mnie przekaz, przedstawiania nas jako krwiopijców, którzy chcą wyssać z Igi wszystkie pieniądze - podsumowuje.

Rywalka Igi Świątek z Roland Garros ma koronawirusa. Czytaj więcej--->>>

Komentarze (25)
avatar
ANDSZA
17.10.2020
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Już sępy się zleciały! 
avatar
ANDSZA
17.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Jóź sępy się zleciały! 
grolo
17.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Bochenek: " to my postawiliśmy na bardzo młodego wtedy i nieznanego Piotra Sierzputowskiego, daliśmy mu szansę, którą kapitalnie wykorzystał." Czytaj całość
grolo
17.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Nie zawsze wielkie pieniądze oznaczają spór. Ale okazja z NIEKTÓRYCH czyni złodzieja. Tak niestety SIĘ ZDARZA - gdy u jednej strony jest brak doświadczenia a brak funduszy stawia zawodnika pod Czytaj całość
grolo
17.10.2020
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
WSG to nie sponsor i jasne, że chciał zarobić - to nic złego, podjęli wszak ryzyko w długoterminową (2 lata) inwestycję . Pytanie jest tylko, czy nie chcą zarobić zbyt wiele. I drugie - dlaczeg Czytaj całość