Tenis. Zakażony koronawirusem Sam Querrey uciekł z Petersburga. Teraz przedstawił swoją wersję wydarzeń

Po dwóch miesiącach Sam Querrey przedstawił swoją wersję wydarzeń z Petersburga, skąd wraz z rodziną uciekł prywatnym samolotem do Londynu po tym, jak on i jego żona mieli pozytywny wynik testu na koronawirusa.

Marcin Motyka
Marcin Motyka
Sam Querrey Getty Images / Scott Barbour / Na zdjęciu: Sam Querrey
To była historia jak z powieści sensacyjnej. W październiku podczas turnieju w Petersburgu Sam Querrey i jego żona mieli pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa w organizmach. Mieli poddać się kwarantannie na miejscu, lecz złamali zasady i uciekli z Rosji wynajętym prywatnym samolotem.

Od czasu tego zdarzenia Querrey nie wystąpił w żadnym turnieju. Nie udzielał się także w mediach. Ale w końcu przerwał milczenie i w wywiadzie dla "Sports Ilustrated" przedstawił swoją wersję wydarzeń z Petersburga.

- Przed startem turnieju ja i moja żona mieliśmy pozytywny wynik testu - wspominał Querrey. - Poddaliśmy się kwarantannie. Przez dwa dni obsługa hotelu dostarczała pod nasze drzwi posiłki w pudełkach i świeże prześcieradła.

ZOBACZ WIDEO: Zmiana pokoleniowa w polskim sporcie? "Świątek, Zmarzlik i Błachowicz przerośli swoich mistrzów"

Amerykanin sądził, że cały okres kwarantanny spędzi w hotelu turniejowym, w którym "czuł się bezpiecznie". Jednak drugiego dnia izolacji otrzymał informację, że tak nie będzie. - Około godz. 20:00 zadzwonił do mnie przedstawiciel ATP i powiedział: "Nie jesteście już mile widziani w hotelu. Do twojego pokoju o godz. 22:00 przyjdzie dwóch lekarzy oraz pediatra dla waszego dziecka. Ustalą, czy macie objawy. Jeśli tak, cała wasza trójka trafi do szpitala na co najmniej dwa tygodnie".

Querrey nie chciał trafić na kwarantannę do szpitala. Powołując się na ząbkującego siedmiomiesięcznego syna, poprosił, by lekarze przyszli kolejnego dnia o godz. 10:00. W tym czasie zastanawiał się, co robić. Podjął decyzję, że spróbuje się wydostać z Petersburga.

- Skontaktowałem się z prywatną firmą lotniczą i zapytałem, czy dostanę samolot z Petersburga do Londynu. Dali mi go. Wcześnie rano wyszliśmy z hotelu, udaliśmy się do prywatnego terminalu odrzutowców i wylecieliśmy do Londynu. Podczas podróży wraz z żoną mieliśmy maski medyczne N-95, których nie zdjęliśmy. Po wylądowaniu udaliśmy do wynajętego przez mnie Airbnb, gdzie przez dwa tygodnie byliśmy w kwarantannie - wyjaśnił.

33-latek z San Francisco wyjawił, że jego żona "była w panice". Ocenił, że podjął "ludzką decyzję". - Jako mąż i ojciec musiałem zrobić to, co uznawałem za słuszne. Nie chciałem pozwolić, by nasza rodzina na dwa tygodnie trafiła do szpitala.

Tenisista został poddany krytyce. Jak uważa - niezasłużonej. - Uważałem, że ta historia nie została sprawiedliwie przedstawiona. Nie odmówiliśmy lekarzom, gdy byli już pod naszymi drzwiami. Po prostu poprosiliśmy, by przyszli kilka godzin później, na co się zgodzili. Czytałem, że zaoferowano nam luksusowy apartament na czas kwarantanny, ale to nieprawda. Moim zdaniem nikogo nie narażaliśmy na niebezpieczeństwo. Podczas podróży mieliśmy po dwie maski i minimalizowaliśmy kontakt z kimkolwiek - powiedział.

Querrey dostał od ATP grzywnę w wysokości 20 tys. dolarów. Kara zostanie jednak anulowana, jeśli przez pół roku nie naruszy regulaminu rozgrywek. - Mam dobre relacje z ATP. Próbowaliśmy do nich dotrzeć, aby nam pomogli, ale mówili, że to decyzje władz lokalnych - odniósł się do działań władz męskiego tenisa.

- Najlepsza dla nas byłaby kwarantanna w hotelu w Petersburgu, a potem powrót do domu. Chciałem, by tak było, ale ta opcja została mi odebrana. Dlatego musiałem zrobić to, co zrobiłem. W żadnym momencie nie pomyślałem: "Koronawirus, wynośmy się stąd jak najszybciej, do diabła" - wyjaśnił.

Walka o tytuły albo zakończenie kariery? Legendarny deblista o przyszłości Rogera Federera

Czy uważasz, że Sam Querrey postąpił słusznie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×