Nie tak kibice Igi Świątek wyobrażali sobie starcie polskiej tenisistki z Aną Konjuh w III rundzie turnieju WTA w Miami. Co prawda dopiero 338. miejsce Chorwatki w rankingu jest mylące z powodu jej wcześniejszej kontuzji łokcia, ale i tak to Polka, rozstawiona z numerem 15., była faworytką tego starcia.
Na korcie Konjuh postawiła jednak bardzo trudne warunki. Świetnie serwowała, uderzała mocno i miała odpowiedź na wiele zagrań ze strony Igi Świątek. Polka nie grała źle, po jej kilku akcjach ręce również składały się do oklasków. W decydującym trzecim secie zdecydowanie skuteczniejsza była jednak Chorwatka i to ona cieszyła się z triumfu 6:4, 2:6, 6:2 i awansu do 1/8 finału.
Już po spotkaniu, w rozmowie z dziennikarzem Polskiej Agencji Prasowej, Iga Świątek podkreśliła, iż "to nie jest tak, że przegrałam ten mecz, tylko ona ten mecz wygrała". Zwyciężczyni ubiegłorocznej edycji French Open wskazała również, z czym nie mogła sobie poradzić podczas meczu.
- Jestem trochę zła na siebie za drugi serwis, bo ona naprawdę zaciekle i skutecznie go atakowała. Wywierała tym na mnie presję, a ja nie miałam pojęcia, co mam zmienić - podkreśliła Świątek.
Definitywnie dla Świątek turniej w Miami się jeszcze nie skończył. W niedzielę, wraz z Bethanie Mattek-Sands, zagra w 1/8 finału debla. Przeciwniczkami polsko-amerykańskiego duetu będą Chinki Shai Zheng oraz Yi-Fan Xu.
Czytaj także:
Simona Halep nie podbije Miami. Rumunka przegrała z kontuzją
Hubert Hurkacz sprawdzony na inaugurację. Wynik sprzed dwóch lat wyrównany
ZOBACZ WIDEO: NBA. Gortat mógł grać w Los Angeles Lakers i Golden State Warriors. "To był błąd popełniony przeze mnie"