Turnieje Masters 1000 rangą i prestiżem ustępuje jedynie Wielkim Szlemom. Na starcie tych imprez stają najlepsi tenisiści, którzy z całych sił walczą o triumfy, bo niesie to za sobą ogromne korzyści w postaci wielu punktów do rankingu oraz pokaźnych nagród finansowych.
Do finałów takich turniejów najczęściej dochodzą najwybitniejsi i najwyżej klasyfikowani tenisiści. Ale Miami Open 2021 jest wyjątkiem od tej reguły. O tytuł zmierzą się bowiem dwaj gracze spoza ścisłej czołówki - klasyfikowany aktualnie na 37. miejscu Hubert Hurkacz i Jannik Sinner, obecnie 31. zawodnik świata.
Finał tak prestiżowego turnieju pomiędzy dwoma tak nisko notowanymi tenisistami to w męskich rozgrywkach wydarzenie sporadyczne. W trwającej od 1990 roku historii imprez ATP Masters 1000 (wcześniej pod nazwą ATP Championship Series, ATP Super 9 i Tennis Masters Series) dotychczas miało to miejsce tylko trzy razy.
Po raz pierwszy w finale imprezy tej rangi dwóch tenisistów spoza Top 30 zmierzyło się w 1991 roku, gdy w Cincinnati Andriej Czesnokow (ATP 32) pokonał Petra Kordę (ATP 40). Następnie w 1996 roku w Hamburgu, kiedy to Roberto Carretero (ATP 143) wygrał z Alexem Corretją (ATP 66). Z kolei ostatni taki mecz odbył się w listopadzie 2003. Wówczas, w Paryżu, Tim Henman (ATP 31) okazał się lepszy od Andreia Pavela (ATP 191).
W Miami dojdzie więc do czwartego finału turnieju ATP Masters 1000 bez udziału tenisisty z pierwszej "30" rankingu ATP. I jakże dla nas pięknego, bo z udziałem reprezentanta Polski.
Mecz Hurkacza z Sinnerem zostanie rozegrany w niedzielę.
Wenezuelski tenisista surowo ukarany. Chodzi o ustawianie meczów
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Floyd Mayweather Jr ćwiczy, a pieniądze lecą z nieba