Marcin Motyka: komercja wygrała z tradycją. Nawet na Wimbledonie [OPINIA]

Komercja wygrała z historycznymi wartościami również w tak tradycyjnym miejscu jak Wimbledon. Tegoroczna edycja The Championships jest ostatnią, kiedy w pierwszą niedzielę nie będą rozgrywane mecze.

Marcin Motyka
Marcin Motyka
korty Wimbledonu PAP/EPA / AELTC/Bob Martin / Na zdjęciu: korty Wimbledonu
Brak gier w pierwszą niedzielę to jedna z tradycji Wimbledonu. W trwającej od 1877 historii turnieju odstąpiono od niej jedynie czterokrotnie (w 1991, 1997, 2004 i 2016 roku), gdy organizatorzy chcieli nadrobić zaległości spowodowane opadami deszczu.

Był to jeden z nieodłącznych elementów The Championships jak zieleń trawy, biel strojów czy truskawki z bitą śmietaną.

Zerwanie z ponad 140-letnią tradycją

No właśnie - był. Bo już nie będzie. Tegoroczny Wimbledon jest ostatnim, kiedy w pierwszą niedzielę tenisiści nie wyjdą na korty. Od przyszłego sezonu będzie to dzień rozgrywania spotkań.

Za tą zmianą stoi Sally Bolton, nowa szefowa All England Clubu. - Z biegiem czasu Wimbledon nieustannie ewoluował, aby sprostać zmieniającym się wymaganiom i oczekiwaniom naszych fanów. Chcemy, aby więcej osób na całym świecie mogło cieszyć się mistrzostwami - powiedziała dla BBC, jeszcze w kwietniu. Dodała również, że wolna niedziela była wykorzystywana na pielęgnację kortów, lecz nowa mieszanka trawy tego nie wymaga.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fani już czekają. W takiej roli Ibrahimović jeszcze nie był

W Londynie jedna niedziela, w Paryżu - trzy

Oczywiście, łatwo się domyślić, że ta decyzja jest spowodowana przede wszystkimi względami komercyjnymi. Jeden dzień meczowy więcej to większy zysk dla organizatorów z biletów, ekspozycji sponsorów i transmisji telewizyjnych. Tym bardziej że chodzi o niedzielę, a więc dzień w większości krajów wolny od pracy, kiedy o wiele więcej kibiców ma możliwość, by śledzić rywalizację tenisistów.

O tym już kilka lat temu pomyśleli Francuzi. Paryski Roland Garros jest jedynym turniejem wielkoszlemowym, który trwa przez 15 dni i przez trzy niedziele. Dzięki temu sprytnemu zabiegowi w czasach przed pandemią koronawirusa do kasy Francuskiej Federacji Tenisa (FFT) trafiało jeszcze więcej pieniędzy.

Jedna zmiana wywołała kolejną

Zerwanie z tradycją wolnej pierwszej niedzieli oznacza też, że nie będzie również tzw. "Manic Monday", nazywanego najbardziej zwariowanym dniem w tenisowym kalendarzu, gdy rozgrywanych jest 16 meczów IV rundy singla kobiet i mężczyzn. Dnia, kiedy atrakcji jest aż nadto i dzieje się tak wiele, że trudno choć na chwilę odejść telewizora czy komputera.

Od przyszłego roku w Wimbledonie mecze 1/8 finału zostaną rozłożone na dwa dni. Będą rozgrywane w pierwszą niedzielę i w drugi poniedziałek turnieju. Czyli tak, jak w Australian Open i US Open.

Taki jest współczesny świat

Świąt się zmienia i nie można od tego uciec ani być na to obojętnym. Romantyzm w sporcie umarł bezpowrotnie, został wyparty przez pieniądze. W grę wchodzi zbyt wielką kasę i zaangażowanych jest zbyt wielu interesariuszy, którzy czerpią z tego ogromne korzyści finansowe. Można na to psioczyć, ale nie da się tego nie zauważyć.

Mimo wszystko szkoda, że komercja wygrała z historycznymi wartościami również w tak tradycyjnym miejscu jak Wimbledon.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora ->>

Czy organizatorzy podjęli dobrą decyzją, zrywając z tradycją wolnej pierwszej niedzieli Wimbledonu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×