Novak Djoković zaskoczył. To jemu kibicuje jego syn

Getty Images / Srdjan Stevanovic / Na zdjęciu: Novak Djoković
Getty Images / Srdjan Stevanovic / Na zdjęciu: Novak Djoković

Novak Djoković nie mógł bronić tytułu w Australian Open i przed telewizorem śledził wydarzenia na kortach w Melbourne. Lider rankingu ATP opowiedział ostatnio, komu kibicuje jego syn Stefan.

20-krotny mistrz wielkoszlemowy udzielił wywiadu BBC, w którym opowiedział m.in. o swoim stosunku do szczepień na COVID-19 (więcej tutaj). Ciekawym wątkiem rozmowy był finał Australian Open 2022. Jak się okazało, wydarzenia z Melbourne podzieliły rodzinę Novaka Djokovicia. Jego syn Stefan mocno kibicował Rafaelowi Nadalowi, który po pięciosetowej batalii pokonał ostatecznie Daniła Miedwiediewa (więcej tutaj).

- Myśl o finale Australian Open 2022 wywołuje uśmiech na mojej twarzy, ponieważ mam przed sobą obraz mojej żony i syna kibicujących różnym tenisistom tego dnia. Mój syn jest wielkim fanem Rafaela Nadala. Moja żona Jelena kibicowała Daniłowi Miedwiediewowi. Po każdym punkcie wygranym przez Rafę Stefan podskakiwał i pokazywał zaciśniętą pięść właśnie tak, jak czyni to Rafa - opowiedział Djoković.

- Mam nadzieję, że jeśli będę grać z Nadalem. to mój syn będzie wspierać mnie - wyznał ze śmiechem "Nole". - Kilka dni temu, gdy układałem go do snu, zapytał mnie: kiedy odbędzie się najbliższy turniej, w którym zagram razem z Rafą? Odpowiedziałem, że nie jestem pewien, ale mam nadzieję, że już wkrótce. Gdy zapytałem go, dlaczego pyta, to wyznał, że bardzo chciałby mieć zdjęcie z Rafą. Z pewnością jesteśmy w stanie to zaaranżować - dodał lider rankingu ATP.

Przypomnijmy, że Djoković po wielkim zamieszaniu został wydalony z Australii z powodu braku szczepień na COVID-19 i nie mógł wystąpić na Antypodach. Serb powróci do touru w przyszłym tygodniu, gdy zagra w turnieju ATP 500 w Dubaju.

Czytaj także:
Niespodziewani ćwierćfinaliści w Rio
Felix Auger-Aliassime spotkał się z idolem

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pudzianowski świętował urodziny. Jak? Tego się nie spodziewaliście

Źródło artykułu: