Caroline Wozniacki jest znana wielu kibicom w Polsce. To Dunka polskiego pochodzenia (tata Piotr był piłkarzem, potem jej trenerem), która zrobiła wielką karierę tenisową, będąc nawet numerem jeden na świecie.
Z kolei jej mąż, David Lee, to zwycięzca NBA z Golden State Warriors. Amerykanin na parkietach najlepszej ligi świata spędził 12 lat.
W poniedziałek na platformie Viaplay premiera sześcioodcinkowego serialu "Wozniacki&Lee". Kamera towarzyszy im zarówno przed, jak i po narodzinach córki Oliwii (przyszła na świat w czerwcu 2021 roku).
Para mieszka obecnie na Fisher Island w Miami. To najdroższy... kod pocztowy w USA. Średni roczny dochód mieszkańca tej wyspy to ponad 2,5 mln dolarów. Daje to pierwsze miejsce w Stanach Zjednoczonych.
Na wysepce o powierzchni 0,74 km kwadratowego mieszkają lub mieszkały takie sławy jak Andre Agassi, Boris Becker, Oprah Winfrey, Julia Roberts, Mike Fratelli czy właśnie Wozniacki i Lee. W sumie zamieszkuje tam jedynie 561 osób (dane z 2020 roku).
Dlaczego właśnie Fisher Island? Jak im się żyje po zakończeniu kariery? Które sportowe momenty najlepiej wspominają? Jak to możliwe, że David orientuje się w polskiej polityce?
No i najważniejsze pytanie po niedzielnym triumfie Igi Świątek w Indian Wells - czy zdaniem Caroline nasza zawodniczka może iść w jej ślady i zostać numerem jeden światowego tenisa? Po ostatniej wygranej Iga awansuje w rankingu na drugie miejsce. O tym wszystkim rozmawialiśmy ze światowej sławy sportowcami.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Zanim porozmawiamy o serialu, którego jesteście bohaterami, to jednak pytanie o Igę. Jak oceniasz jej potencjał?
Caroline Woźniacki numer jeden światowego tenisa 2010-2011, zwyciężczyni 30 turniejów WTA, w tym Australian Open:
Iga świetnie się rozwija. Bardzo podoba mi się jej pracowitość i to, że jest niezwykle świadoma tego, co robi. Wiem też, że niedawno dokonała na przykład zmian w swoim sztabie szkoleniowym. Według mnie generalnie Iga podejmuje dobre, przemyślane decyzje.
Świątek ma według ciebie szansę, aby zostać numerem jeden na świecie?
Caroline: A czemu nie? Wszystko jest możliwe. W tym momencie jedynką jest Ashleigh Barty, udowadnia zresztą, że bardzo słusznie. Ale Iga ma wielki potencjał, nie widzę dla niej żadnych ograniczeń. Może więc kiedyś numer jeden? Umiejętności bez wątpienia ma, a do tego dojdzie z czasem doświadczenie, które jeszcze jej pomoże. Wygląda to bardzo obiecująco.
Od Igi przejdźmy do serialu. Dlaczego zdecydowaliście się na udział w tym dokumencie? Teoretycznie można sobie wyobrazić, że po latach w świetle jupiterów wolelibyście pobyć w cieniu.
Caroline: Zdecydowaliśmy się z kilku powodów. Oczywiście, jednym z nich były narodziny naszej córki, cała otoczka z tym związana. Pomyśleliśmy, że taki film to będzie coś, co z nami zostanie już na zawsze. Udokumentuje te wyjątkowe chwile, będziemy mieli do czego wracać w przyszłości, pokazywać Oliwii.
Poza tym znaliśmy już ekipę, która realizowała ten dokument. Pracowaliśmy z nimi wcześniej, gdy po zakończeniu mojej kariery ruszyliśmy z naszymi rodzinami w świat. To też było fajne, pozytywne doświadczenie. I, jak mówię, wtedy już ta ekipa pokazała nam, że warto z nią pracować.
David Lee, były koszykarz New York Knicks, Golden State Warriors (mistrz NBA 2015), Boston Celtics, Dallas Mavericks i San Antonio Spurs, dwukrotny uczestnik Meczu Gwiazd, 12 lat na parkietach NBA: Było dokładnie tak, jak mówi Caroline. Po namyśle uznaliśmy, że wchodzimy w ten projekt, bo dobrze udokumentuje te wyjątkowe lata. Pokaże naszą drogę od świata sportu do tego, co po karierze. Oboje byliśmy bardzo aktywni przez wiele lat, nasze kalendarze były podporządkowane odpowiednio tenisowi i koszykówce. A ten film pokazuje jak jest u nas teraz. A jest zupełnie inaczej.
No właśnie. Zawodowi sportowcy nie zawsze płynnie przechodzą na życie "po", które, jak powiedział David, jest zupełnie inne. Nie mieliście z tym problemów? Wielu gubi się w tej sytuacji.
Caroline: Faktem jest, że przez wiele lat działałam jak automat. Mój kalendarz był tak napakowany, że w zasadzie robiło się to wszystko "taśmowo". Trening, podróż, turniej, powrót, trening, turniej. Człowiek nawet nie miał czasu, ani w sumie potrzeby, żeby się zastanawiać nad innymi sprawami. Wszystko kręciło się wokół tenisa. Natomiast po zakończeniu kariery wszystko się zmieniło, ale znów pojawił się kalendarz. Tylko że teraz wyznacza go nasza córeczka. To wokół niej wszystko się kręci.
David: Prawdą jest to, co powiedziałeś. Że wielu sportowców gubi się po karierze. Boją się tego "drugiego" życia. Znam mnóstwo przypadków sztucznego przedłużania kariery, żeby tylko opóźnić przejście na sportową emeryturę. Podkreślam słowo "sztucznego", bo dzieje się to wtedy, gdy już powinieneś kończyć, ale nie robisz tego właśnie ze strachu, co będzie potem. Ale ja na szczęście nie miałem tego problemu, tego lęku. Skończyłem grać w wieku 34 lat, wtedy, gdy chciałem, gdy poczułem, że to właściwy czas. Natomiast myślę, że w tym przypadku pomogliśmy sobie z Caroline. Bo jako sportowcy doskonale się rozumieliśmy, wspomagaliśmy w tym procesie przechodzenia na emeryturę.
[b]Mieliście w swoich karierach wiele wyjątkowych chwil. Gdybyście mogli wybrać jedną, najbardziej niepowtarzalną?
[/b]
Caroline: Wygrywanie turniejów jest fajne, ale w moim przypadku najbardziej niepowtarzalnym momentem jest ten, gdy zostałam liderką światowego rankingu. Moment, w którym mogłam powiedzieć sobie, a raczej wykrzyczeć: "Tak, jestem numerem jeden na świecie!" smakował wyjątkowo. Bo to wielka nagroda za regularność. Za regularność na najwyższym poziomie.
Owszem, możesz wygrać jeden turniej, czy drugi, ale żeby zostać numerem jeden, to musisz grać świetnie przez długi czas. Moment, w którym możesz powiedzieć do siebie: "Zobacz, jak wiele osób marzy o tym, co ty właśnie osiągnęłaś". To jest moje top wspomnienie z kariery.
David: Dla mnie najbardziej wyjątkowym momentem było wygranie NBA z Golden State Warriors. I podobnie jak Caroline mogłem powiedzieć głośno do siebie i do całego świata: "Tak jestem częścią tego zespołu. A ta drużyna jest najlepsza na świecie". Żeby zostać mistrzem NBA musisz być bardzo regularny, bo sezon jest długi. Musisz mieć trochę szczęścia też, to jasne, ale przede wszystkim świetnie grać przeciw doskonałym zespołom na długim odcinku czasowym. Dlatego moment wygrania tej ligi ma niepowtarzalny smak.
[b]A kto huczniej obchodził te wyjątkowe momenty? Caroline, gdy zostałaś numer 1, czy David, po wygraniu ligi? Mówiąc wprost: które z was mocniej wtedy zabalowało?
[/b]
Caroline: Pod tym względem David zdecydowanie wygrywa.
David: Potwierdzam. I nie chodzi tu tylko o świętowanie moich sukcesów, ale i Caroline. Pamiętam, że gdy wygrała turniej w Singapurze, czy w Australii, to z Piotrkiem, jej tatą, "osuszyliśmy" we dwóch cały hotelowy bar (śmiech).
A jak podchodzicie do swoich byłych dyscyplin? Oglądacie dużo tenisa i NBA, czy macie przesyt? Bo różnie z tym bywa.
David: Oglądam 1-2 mecze NBA w tygodniu.
Caroline: Co do praktycznego podejścia do tematu, to po zakończeniu kariery dość długo nie brałam rakiety do ręki. Natomiast oglądam większe turnieje, mam też pewne plany związane z komentowaniem tenisa.
A ze sobą częściej gracie w koszykówkę, czy w tenisa?
David: Caroline jest najbardziej utalentowaną osobą jeśli chodzi o sport, jaką poznałem w życiu. Poza jednym: absolutnie nie ma talentu do koszykówki!
Caroline: Tak naprawdę to najczęściej razem gramy w golfa. No i cóż… Niby najlepszy z naszej rodziny jest w tym momencie David, ale niewątpliwie to ja mam największy potencjał rozwojowy w tej dyscyplinie (śmiech).
Pytałem Caroline o Igę Świątek, a ciebie chciałem zapytać o polskiego koszykarza z NBA.
David: Marcin Gortat! Grywaliśmy przeciw sobie, bardzo fajny gość! Pozdrowienia dla niego!
Związki Caroline z Polską są znane i oczywiste. A jakie są twoje?
David: Jestem dobrze zorientowany w polskiej... polityce. Bo rodzina Caroline czasem o tym rozmawia. A ja się przysłuchuję. Rozumiem trochę po polsku, a jak trzeba, to mi tłumaczą na angielski. Natomiast jeszcze co do Polski, to jestem wielkim fanem pierogów! Gdy tylko mam okazję gdzieś je kupić, to robię to!
Jeśli chodzi o USA, to zamieszkaliście na Fisher Island, w Miami. Dlaczego właśnie tu?
Caroline: Chcieliśmy mieć dwie bazy, jedną w Europie i jest nią Monaco, a drugą właśnie w USA. Fisher Island znamy od lat, trenowałam na tutejszych kortach w trakcie kariery. To piękne, słoneczne miejsce, które bardzo nam pasuje.
David: Nic dodać, nic ująć. Mieszkamy w pięknym miejscu i skupiamy się teraz na wychowaniu córki. Chcemy być najlepszymi rodzicami.
Real ośmieszony przez Barcelonę. Świat w szoku!
W końcu! Fenomenalne skoki Piotra Żyły!
ZOBACZ WIDEO: "Szalona". Wideo z trenerką mistrza olimpijskiego robi furorę w sieci