W nocy z piątku na sobotę Iga Świątek wygrała mecz II rundy WTA 1000 w Miami, dzięki czemu zapewniła sobie awans na pozycję liderki światowego rankingu. 20-latka na pierwszym miejscu zastąpi Ashleigh Barty, która przedwcześnie zakończyła karierę.
- Chodzi o to, że nigdy tak naprawdę nie wyobrażałam sobie tego momentu, ponieważ, prawdę mówiąc, pracowałam na co dzień i dobrze grałam w tenisa. Ale nigdy nie miałam silnego przekonania, że to może się wydarzyć. Więc jest to dla mnie jeszcze bardziej surrealistyczne - nie ukrywała na konferencji prasowej Świątek.
Polka w Miami pokonała Szwajcarkę Viktoriję Golubić 6:2, 6:0 i pewnie awansowała do III rundy turnieju (więcej o meczu TUTAJ). Organizatorzy byli przygotowani na zwycięstwo Polki - na telebimie wyświetlono gratulacje, a na korcie z kwiatami pojawili się były tenisista James Blake i była numer 1 światowego rankingu - Lindsay Davenport.
ZOBACZ WIDEO: Tego się nie spodziewała. Problemy Igi Świątek
Na stadionie nie zabrakło również kibiców z polskimi flagami. - Kochałam każdą chwilę. Nie ma dla mnie znaczenia, czy były fajerwerki. Tłum był naprawdę wspierający, podekscytowany. Po prostu wszystko wchłaniam, bo nie miałam żadnych oczekiwań - przyznała Świątek.
Polka w zeszłym tygodniu wygrała Indian Wells, dzięki czemu po raz pierwszy awansowała na 2. miejsce w rankingu WTA. Wtedy niespodziewanie karierę zakończyła liderka Ashleigh Barty i było wiadomo, że jeśli Świątek wygra choć jeden mecz w Miami, wskoczy w kolejnym zestawieniu na pierwszą lokatę. - To dość dziwne, że to mój cel na kolejne dwa dni i może to nastąpić tak szybko. Na pewno byłoby dla mnie czymś wyjątkowym być numerem jeden na świecie. Nigdy się tego nie spodziewałam - mówiła Świątek tuż przed turniejem w Miami.
Czytaj też: "Ależ to piękne", "duma". Szaleństwo po historycznym wyczynie Igi Świątek