Iga rzuciła piłkę. Sama nie wierzyła w to, kto ją złapał!

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Iga Świątek

Wygrała w świetnym stylu, poczuła na własnej skórze uwielbienie polskich kibiców, po spotkaniu trochę się z nimi pobawiła i pokazała, jak wielki ma do nich szacunek. Tak wyglądał pierwszy mecz Igi Świątek w roli pierwszej rakiety światowego tenisa.

- Iga, daj jej chociaż gema! - krzyknął jeden z kibiców, gdy w hali Radomskiego Centrum Sportu nowa liderka światowego rankingu tenisistek bezlitośnie ogrywała Mihaelę Buzarnescu. Okrzyk rozległ się przed szóstym gemem pierwszego seta. Co ciekawe, był to jedyny gem w całym spotkaniu, którego Rumunka wygrała.

Sugerować, że Świątek posłuchała fana, który apelował o litość, byłoby brakiem szacunku dla przeciwniczki, zawodniczki co najmniej dobrej, bo tylko takie wchodzą do czołowej dwudziestki rankingu WTA (Rumunka zajmowała w nim 20. miejsce w sierpniu 2018 roku, teraz jest 123.). Prawda jest po prostu taka, że w tym momencie Polka jest od Buzarnescu o kilka poziomów wyżej. Rywalka takiej klasy może urywać Idze pojedyncze gemy, ale na dłuższym dystansie, nawet grając dobrze, nie ma argumentów.

Świątek grając na pełnym luzie odniosła 18. zwycięstwo z rzędu i pokazała, że w nowej roli, roli numeru jeden na świecie, czuje się znakomicie.

ZOBACZ WIDEO: "Królowa jest jedna". Wystarczyło, że wrzuciła to zdjęcie

Można było też odnieść wrażenie, że świetnie się bawi. Po zwycięstwach w prestiżowych turniejach w Dausze, Miami i Indian Wells występ przeciwko Rumunii w Pucharze Billie Jean King mogła potraktować jako nagrodę. Nie tylko dla polskich kibiców, ale i dla siebie.

Iga uwielbia mecze przy pełnych trybunach, jest w swoim żywiole, kiedy może złapać kontakt z publicznością. A w sobotę w Radomiu miała jedno i drugie.

RCS był wypełniony do ostatniego miejsca, kibice zachowywali się jak należy - wzdychali po pięknych zagraniach swojej bohaterki, ale doceniali też rywalkę, gdy na to zasłużyła. A od czasu do czasu co odważniejszy kibic rzucał zabawnym tekstem. Tak jak wtedy, gdy w końcówce jednego z nielicznych wyrównanych gemów ktoś ponaglił Polkę krzycząc: Kończymy, królowo!

- Nie mam wielu okazji, żeby występować w Polsce, dlatego korzystam z każdej, żeby nauczyć się grać z polskimi kibicami i czerpać energię z trybun. W najtrudniejszych dla mnie momentach często przypominam sobie, że gram dla ludzi i to bardzo mnie inspiruje - powiedziała po wygranej Iga. - Kiedy słyszę, jak ludzie mi kibicują, kiedy wiem, że mecz im się podoba, wtedy czuję się najpewniej.

W radomskim RCS-ie Świątek musiała czuć się bardzo pewne, bo pokonanie Buzarnescu zajęło jej tylko 55 minut. Ale jej wspólna zabawa z kibicami nie zakończyła się wraz z ostatnią piłką.

Polka postanowiła podziękować publiczności i podarować jedną z meczowych piłeczek przypadkowemu kibicowi. Z głośników poleciała jedna z jej ulubionych piosenek Świątek, "Welcome to the jungle" zespołu Guns'n'Roses, a ona charakterystycznym gestem zachęciła fanów do dopingu. Po chwili przystawiła dłoń do ucha, by pokazać, że ma być jeszcze głośniej i dopiero wtedy posłała piłeczkę w trybuny.

Traf chciał, że piłeczkę złapał... ojciec tenisistki. Kiedy Iga to zobaczyła, pokazała tacie, żeby oddał zdobycz i po chwili zagrała ją w inną część trybun.

- Nie wiem, jak to się stało, że piłeczka trafiła do niego - śmiała się Świątek.

- Ręka Boga - żartował kapitan polskiej reprezentacji Dawid Celt.

- Podświadomie zagrałam w tamtą stronę, niezły zbieg okoliczności - dokończyła Iga.
- Zabrałam ją tacie, bo uważam, że polskim kibicom za wsparcie dla nas też należy się piłka z autografem albo z meczu. A tata może dostać tych piłeczek ile chce. Zresztą w domu mamy ich całkiem sporo.

Liderka rankingu pokazała klasę, szacunek dla kibica i zadatki, by stać się w Polsce kimś, kogo Amerykanie nazywają "The People's Champion" - "mistrzynią ludu", gdy długo i cierpliwie podpisywała piłki kibicom. Chętnych, by otrzymać jej autograf, było mnóstwo.

Niektórzy chcieli się wyróżnić ciekawymi transparentami. Te z napisem "Jazda Iga" czy "I love Iga" już świetne znamy. Jeden z młodych fanów wpadł na ciekawszy pomysł. Na dużej kawałku kartonu napisał "Oddam brata za piłeczkę" i dodał strzałkę, która miała chyba pokazywać, na kogo chce się wymienić.

Piłeczkę dostał, ale nowego towarzysza w otoczeniu Igi nie zaobserwowano, więc najwyraźniej nie wywiązał się z obietnicy.

W sobotę o godzinie 11 Świątek po raz drugi zaprezentuje się przed radomską publicznością. Zmierzy się z 63. w rankingu WTA Iriną-Camelią Begu. A zatem poprzeczka pójdzie w górę, ale w ostatnich tygodniach Polak pokonuje takie wysokości z wyraźnym zapasem.

Mecz znowu powinien być dużym przeżyciem, zarówno dla zawodniczki, jak i dla kibiców. Pewnie znowu ktoś zabłyśnie poczuciem humoru albo złoży Świątek matrymonialną propozycję, co lata temu spotkało inną pierwszą rakietę świata Steffi Graf.

Podpowiedź dla Igi: Odpowiedź "A ile masz pieniędzy?" jest już zajęta.

Czytaj także:
Piękne słowa Igi Świątek o kibicach. Mówiła o motywacji
Kapitalne zagranie Świątek! Nie widziała nawet kortu [WIDEO]

Źródło artykułu: