O krok od awansu. Mecz Huberta Hurkacza przerwany z powodu deszczu

skończyło się na tym, że dyspozycja dnia pozwoliła jej na wygraną w jednym singlu i dwóch awansach w deblu, po czym duet Linette/Klepac wygrał cały turniej deblowy... tak więc dlaczego młodszy przecież Hubert nie mógłby dać rady jutrzejszemu wyzwaniu? Oby tylko pogoda w dalszej części turnieju okazała się łaskawsza, bo podczas wspomnianego turnieju praktycznie go storpedowała. PS. Nadal żałuję, że Magdzie nie udało się ustrzelić wówczas "dubletu", niemniej i tak cieszę się, że nie wróciła z USA bez trofeum, gdyż akurat w tamtym tygodniu grała naprawdę bardzo dobrze i szkoda byłoby kończyć turniej bez końcowego zwycięstwa w przynajmniej jednej z konkurencji. Szkoda natomiast, że żadna z Polek nie dała rady awansować choć do drabinki głównej w Madrycie. Przecież za kilka miesięcy mamy finały Fed Cup, a jeżeli nie chcemy wracać do baraży o turniej finałowy, nie mówiąc już o nadziei na rolę czarnych koni turnieju, nie możemy przecież "wozić się" na Idze Świątek, a musimy liczyć na to, że reszta ekipy, bez względu na to, kto się w niej znajdzie, zrobi swoje i będzie w stanie zapewnić te trzy punkty potrzebne do kolejnych zwycięstw. I dlatego też męska ekipa w przyszłości raczej nie podbije Pucharu Davisa, skoro chłopaki nie poradzili sobie z Portugalczykami. W tym przypadku brak Huberta ich nie powinien tłumaczyć. W meczu z Brazylią przed rokiem dziewczyny wygrały, a przecież zabrakło i Igi, i Magdy, czyż nie?