W tym artykule dowiesz się o:
Żar tropików
Tegoroczny Australian Open stał pod znakiem spiekoty lata. Tenisiści musieli się zmagać z ponad 40-stopniowymi upałami. Były przypadki omdleń, ale lekarz turniejowy pozostawał niewzruszony i bezdusznie twierdził, że warunki są wystarczająco dobre, by grać. W końcu zdecydowano się zastosować zasadę Extreme Heat Police (naciski ze strony zawodników i ich trenerów były zbyt wielkie?), pozwalającej przerwać mecze z powodu zbyt wysokich temperatur. [ad=rectangle] I pojawił się nowy problem. To był ten dzień, gdy Maria Szarapowa rozgrywała mecz z Karin Knapp (ostatecznie pokonała Włoszkę 6:3, 4:6, 10:8). - Ja już grałam, a w przerwach leżałam w wannie pełnej lodu i szykowałam się na powrót na upał. Takie rzeczy trzeba ustalać wcześniej - skrytykowała Rosjanka organizatorów za zbyt późne poinformowanie o możliwości przerwania meczów. Tak gorąco, jak w tym roku w Melbourne nie było od ponad 100 lat. W 2015 roku warunki na antypodach mają być dużo bardziej przyjazne dla tenisistów.
Na Florydzie padali jak muchy
W turnieju ATP w Miami doszło do historycznego wyczynu, ale nie jest to powód do chluby. Po raz pierwszy w cyklu ATP World Tour nie zostały rozegrane półfinały danego turnieju. Najpierw nie doszedł do skutku mecz Novaka Djokovicia z Keiem Nishikorim (Japończyk, który rundę wcześniej wyeliminował Rogera Federera, wycofał się z powodu kontuzji lewej pachwiny), a następnie Tomas Berdych nie przystąpił do meczu z Rafaelem Nadalem, tłumacząc się grypą żołądkową. Dwóch tenisistów wycofujących się przed półfinałami to istny koszmar dla organizatorów. Kibice byli oszołomieni i nie ukrywali swojej wściekłości. To był trzeci miesiąc sezonu i zawodnicy już zaczęli się sypać. - Przykro mi Kei. Przykro mi Thomas. To przykre dla turnieju, a szczególnie dla kibiców - napisał na Twitterze Nadal.
Absurdalna walka z upałem
To co wydarzyło się w półfinale US Open nigdy nie powinno mieć miejsca. Shuai Peng rozgrywała największy mecz w karierze i miała dwie przeciwniczki - Karolinę Woźniacką i własną niemoc fizyczną w rosnącej temperaturze w Nowym Jorku. Chinka cierpiała na korcie z powodu udaru i skurczów, ale nie chciała zrezygnować z walki o finał. W końcu musiała skreczować, bo jej organizm znalazł się w takim stanie, że kort opuszczała na wózku inwalidzkim. Zanim jednak do tego doszło skorzystała z interwencji medycznej i wróciła na kort. Ta godna politowania sytuacja wywołała nową falę dyskusji. Czy w takiej sytuacji to zawodnik powinien podejmować ostateczną decyzję o kontynuowaniu gry czy jednak ta odpowiedzialność powinna przejść na personel medyczny i organizatorów? Jedno jest pewne, żaden kibic nie chce nigdy więcej czegoś takiego obserwować, bo to nie miało nic wspólnego ze sportem.
Włoski furiat
Fabio Fognini to jeden z tych tenisistów, których czasem na korcie ogarnia absurdalne szaleństwo i brak kontroli nad własnym zachowaniem. Największe wzburzenie wywołało jego zachowanie podczas meczu I rundy Wimbledonu z Aleksem Kuzniecowem. Włoch wygrał to spotkanie, wracając z 0-2 w setach, ale przeklinał na korcie, kłócił się z supervisorem oraz sędzią stołkowym, a także miał pretensje o decyzje sędziów liniowych. - Za chwilę rozwalę tę rakietę nad jego głową - syknął pod nosem, gdy sędzia udzielił mu ostrzeżenia za złamanie rakiety. Gdzie jak gdzie, ale w All England Club, świątyni tenisa, takie zachowanie budzi szczególny niesmak. Fognini został za to ukarany grzywną w wysokości 27,5 tys. dolarów. To nie jedyny wybryk Włocha w tym sezonie. W Hamburgu złamał rakietę ciosem w stylu karate oraz obraził swojego rywala Filipa Krajinovicia, nazywając go "gównianym Cyganem". Musiał również zapłacić 2 tys. dolarów za pokazanie w stronę kibiców środkowego palca po przegranym przez niego meczu I rundy turnieju ATP w Szanghaju z Chuhanem Wangiem.
"Zmierzcie jej ciśnienie"
Podczas meczu Marii Szarapowej z Aną Ivanović w Cincinnati doszło do kontrowersji spowodowanej przerwą medyczną Serbki, która nastąpiła nagle w trakcie jednego z gemów, a konkretnie przy stanie 15-15. - Nie otrzymałam jasnej odpowiedzi odnośnie tego, co się wtedy wydarzyło. Mogła wówczas odczuwać niepokój lub też było to coś innego. Nie jestem nawet do końca pewna, po co sprawdza się ciśnienie tętnicze w takim momencie. Po tym wszystkim zagrałyśmy bardzo długi punkt i wszystko wyglądało z nią dobrze - powiedziała po meczu Rosjanka. Szarapowa to spotkanie ostatecznie przegrała, a po oddaniu serwisu w ósmym gemie III partii pozwoliła sobie na uszczypliwość, sugerując sędziemu głównemu, że jej rywalce znów powinno się zmierzyć ciśnienie.
Szarapowa później zasugerowała, że ci, którzy decydują się na przerwę medyczną powinni za nią płacić 2,5 tys. dolarów. Jaka była odpowiedź Ivanović? - Myślę, że to trochę surowe. Jestem przekonana, że wiele zawodniczek zdecydowałoby się płacić, gdy chodzi o ich zdrowie. Może zastosować to w przypadku przerwy toaletowej, ale to inna historia. Przerw medycznych tenisistki używają, gdy są im naprawdę potrzebne. A co Serbka by zmieniła? - Myślę, że niektóre zawodniczki robią zbyt długie przerwy między punktami. Ten cios oczywiście był wymierzony przede wszystkim w Szarapową.
"Mirka-Gate" w Londynie
Po meczu Rogera Federera ze Stanem Wawrinką w Finałach ATP World Tour ponoć miała miejsce ostra wymiana zdań pomiędzy Szwajcarami (niektóre media pisały nawet o bójce). Poszło o to, że żona Federera, Mirka, nazwała Wawrinkę "płaczącym dzieckiem". Mistrz tegorocznego Australian Open zgłaszał do sędziego zastrzeżenia, że partnerka życiowa jego rodaka zachowuje się na trybunach zbyt głośno i to mu przeszkadza. Po meczu o rzekomej pyskówce poinformował dziennikarzy sędzia główny tego pojedynku Cedric Mourier. Pytanie, po co się w to Francuz mieszał? Ta sytuacja pokazała jak daleko mogą się posunąć media w szukaniu sensacji, tam gdzie jej nie ma. Dziennikarze po prostu utonęli we własnej fantazji. Tydzień później Federer i Wawrinka wywalczyli dla Szwajcarii historyczny Puchar Davisa, przez cały mecz z Francją wspierając się wzajemnie. - Nie żywię do niego urazy. Stan i ja rozmawialiśmy po meczu. Dość głośno, bo to był gorący moment. To była jedna z tych niepotrzebnych sytuacji, które mogą mieć miejsce w ogniu walki. Jesteśmy przyjaciółmi, nie wrogami - stwierdził Federer na konferencji prasowej w Lille, przed walką o Srebrną Salaterę. - Porozmawialiśmy po meczu z Rogerem o tym zdarzeniu. Pięć minut, bo to drobiazg, a nie coś wielkiego - dodał Wawrinka.
Rezerwa, czyli dyshonor?
Grigor Dimitrow nie zakwalifikował się do grona ośmiu najlepszych tenisistów sezonu. Miał jednak szansę zostać zawodnikiem rezerwowym w Finałach ATP World Tour, ale z niej nie skorzystał. W tym samym czasie, gdy turniej się odbywał, Bułgar był w Londynie, spędzając czas ze swoją dziewczyną Marią Szarapową. Pozował do zdjęć w różnych miejscach w stolicy Anglii i chwalił się nimi na portalach społecznościowych. Pod jednym z takich zdjęć pojawił się komentarz oficjalnego profilu ATP World Tour, wyrażający nadzieję, że Bułgar kiedyś pojawi się na londyńskim Masters. Można to było odczytać, między słowami, jako pstryczek w nos półfinalisty tegorocznego Wimbledonu, który z własnej nieprzymuszonej woli zrezygnował z wyjazdu na Turniej Mistrzów. Z jednej strony było to bardzo ambitne podejście Bułgara. Ale czy zawodnik, który nigdy nie grał w Finałach ATP World Tour powinien tak lekką ręką rezygnować z bycia rezerwowym w takiej imprezie? A co, jeśli była to dla niego jedyna szansa, by poczuć atmosferę Masters? Tenis to taki sport, w którym niczego nie można być pewnym.
"Szopy" Jerzego Janowicza
To była bomba, która prędzej czy później musiała wybuchnąć. - Jesteśmy krajem, który nie ma jakiejkolwiek perspektywy w sporcie, biznesie, życiu prywatnym. Studenci idą na studia tylko po to, żeby wyjechać z tego kraju. Nie ma perspektywy dla nikogo. Trenujemy gdzieś po szopach - nie tylko w tenisie. Zbigniew Bródka musi trenować za granicą. Dlaczego macie takie oczekiwania wobec nas? Może sami wyjdźcie najpierw na kort, przepracujcie całe życie na korcie, a dopiero potem miejcie oczekiwania? - taka była reakcja Jerzego Janowicza na jedno z pytań na konferencji prasowej po pojedynku z Marinem Ciliciem w ramach meczu Grupy I Strefy Euroafrykańskiej Pucharu Davisa. Od łodzianina szczególnie oberwało się dziennikarzom. W jego słowach dużo było prawdy, ale sposób w jaki ją wyraził był bardzo nieelegancki (krzyk i rzucenie mikrofonem).
- Czytam co piszecie i śmiać mi się chce! Każdy ma jakieś oczekiwania. Przeżyjcie to, co przeżywają sportowcy. Nie ma żadnej pomocy - w żadnym sporcie, w żadnym zawodzie! Każdy musi orać, żeby coś osiągnąć. Kim jesteście, że macie oczekiwania? Oczekiwania może mieć mój trener, mama, tata, a nie wy! Siedzicie i krytykujecie nas non stop - atakował. Dziennikarze wygłaszali swoje prawdy, o tym co się wydarzyło na Torwarze, a kibice krytykowali łodzianina wyłącznie za formę reakcji, a nie za treść. Ewentualnie także za czas, bo można było zadać pytanie: czy Janowicz powiedziałbym to, gdyby udało mu się zamknąć mecz z Ciliciem w trzech setach (wygrał dwie pierwsze partie, by przegrać trzy kolejne)?
"Lame" Eugenie Bouchard
Incydent z udziałem Eugenie Bouchard przez wielu został niezauważony, bo miał miejsce w barażu o Grupę Światową Pucharu Federacji (Kanada grała ze Słowacją), a że w kwietniu rozgrywanych było mnóstwo meczów, to nieszczególnie na to zwracano uwagą. Są jednak sympatycy tenisa, którzy zrazili się do 20-latki z Montrealu po jej zachowaniu podczas ceremonii losowania. Kanadyjka odmówiła zwyczajowego uściśnięcia dłoni (poszkodowaną była Kristina Kucova). Użyła słowa "lame", czyli uznała, że takie powitania są czymś beznadziejnym i uczyniła to z pogardliwym śmiechem. To był brak szacunku dla tradycji Pucharu Federacji oraz dla przeciwniczek. Jeśli Bouchard to się nie podoba, może powinna zrezygnować z gry w narodowej drużynie? Po co zawracać sobie głowę rozgrywkami, w których obowiązują tak kiepskie zwyczaje.
Finał, którego nie było
Na koniec o najkrótszym w historii finale Masters. Po wyniszczającym fizycznie i mentalnie półfinale ze Stanem Wawrinką, Roger Federer nie był w stanie wystąpić w meczu o tytuł, a miał się zmierzyć z Novakiem Djokoviciem. Kibice szykowali się na piękny finał, który osłodziłby im ten najgorszy od lat Turniej Mistrzów. A tymczasem Federer po raz trzeci w swojej długiej karierze oddał mecz walkowerem. - Doznałem urazu pleców podczas sobotniego pojedynku ze Stanem. Jestem bardzo zawiedziony i mam nadzieję, że szybko dojdę do pełni sił. Starałem się zrobić wszystko, by wyjść dziś na kort. Tabletki przeciwbólowe, lekka rozgrzewka, ale na tak wysokim poziomie nie jestem w stanie konkurować z Novakiem - powiedział Roger Federer do zgromadzonej w hali O2 Arena publiczności.
Dziennikarz Eurosportu Alex Chick napisał, że Szwajcar nie przestępując do finału Masters (wycofał się około godziny przed meczem), "zawiódł swoich fanów oraz swoją dyscyplinę sportu". - Federer słusznie czczony jest jako wielka sportowa osobowość naszych czasów. Jest niezwykłym ambasadorem tenisa i sportowcem, który łączy elegancję i oryginalność stylu i jest stawiany w gronie największych mistrzów, obok Briana Lary i Zinedine'a Zidane'a. Jest człowiekiem, który utrzymuje najwyższe standardy na korcie i poza nim. W niedzielę wieczorem nie udało mu się z nich wywiązać i powinien się wstydzić - napisał dosadnie Chick. Tydzień później Federer wywalczył dla Szwajcarii Puchar Davisa. Niesmak oczywiście pozostał. Bo przecież finał Masters to wielkie wydarzenie telewizyjne, oglądane przez miliony kibiców na całym świecie. Jednak prawdziwi sympatycy tenisa z pewnością mu wybaczyli, że to co już ma, poświęcił dla tego, co chciał zdobyć dla siebie i dla swojego kraju.