W tym artykule dowiesz się o:
Pęknięcia na "bańce"
Podsumowując US Open 2020, nie sposób nie wspomnieć o okolicznościach, w jakich został przeprowadzony. Mimo trudnej sytuacji związanej z pandemią koronawirusa, władze Amerykańskiej Federacja Tenisa (USTA) zdecydowały, że turniej odbędzie się zgodnie z planem. W tym celu przygotowały protokół sanitarny, który zakładał izolację tenisistów w hotelu (bądź wynajętym apartamencie), testowanie graczy na obecność koronawirusa i zakaz opuszczania tzw. "bańki" pod karą wykluczenia z imprezy.
Miało być bardzo restrykcyjnie, ale na "bańce" gdzieniegdzie pojawiły się pęknięcia. Wprawdzie nikt z tenisistów nie złamał zasad izolacji, lecz nie wszyscy zostali zakwaterowani w jednym hotelu. Część graczy trafiła do drugiego, gdzie mieli kontakt z innymi gośćmi, a podczas weekendów odbywały się... wesela.
Uczestnicy turnieju podkreślali, że turniej odbywa się w dziwnych okolicznościach, ale w "bańce" czują się bezpieczni. Byli jednak tacy, którzy mieli inne zdanie - chociażby Benoit Paire czy Kristina Mladenović.
Koszmar po grze w karty
Trudno było przypuszczać, by żaden z uczestników US Open 2020 nie miał pozytywnego wyniku testu na koronawirusa. I tuż przed startem zawodów okazało się, że zakażony COVID-19 jest Benoit Paire. Francuz został wykluczony z udziału, pociągnęło to też za sobą szereg konsekwencji.
Wszyscy, którzy mieli kontakt z Paire'em, musieli poddać się bardziej rygorystycznym normom izolacji. Poza meczami i treningami nie mogli przebywać na obiektach, ale uczestniczyli w turnieju. Tyle że po kilku dniach władze zdrowotne stanu Nowy Jork zanegowały początkowe ustalenia i uznały, że wszyscy mający styczność z Francuzem muszą poddać się pełnej kwarantannie.
Tym sposobem po trzech rozegranych spotkaniach z turnieju została wycofana Kristina Mladenović. - Życie tutaj jest koszmarem. Czułam się jak w więzieniu. Gdybym wiedziała, że granie w karty przez 40 minut z innym zawodnikiem, który najpierw miał wynik pozytywny, a potem negatywny, spowoduje takie konsekwencje, to nigdy moja stopa tutaj by nie postała - lamentowała Francuzka. Podobny los mógł spotkać Adriana Mannarino, który został dopuszczony do meczu z Alexandrem Zverevem po ponad dwóch godzinach negocjacji z urzędnikami ds. zdrowia.
Co więcej, tenisiści, którzy mieli kontakt z Paire'em, nawet jeśli odpadli z turnieju, musieli zostać w Nowym Jorku do końca swojej kwarantanny. To nie zostało przez nich dobrze odebrane.
Dyskwalifikacja Djokovicia
Niestety, najgłośniejszy medialnie temat związany z US Open 2020. Novak Djoković, lider rankingu ATP i murowany faworyt do tytułu, odpadł z turnieju przez własną nieodpowiedzialność. Podczas meczu IV rundy z Pablo Carreno po zakończeniu 11. gema trafił piłką arbiter liniową. Kobieta upadła na ziemię, na korcie pojawili się sędziowie turnieju, a Serb szybko zdał sobie sprawę, że nie czeka go nic dobrego.
Wprawdzie Djoković tłumaczył się, że nie zrobił tego celowo, ale nic nie wskórał. Został zdyskwalifikowany z dalszego udziału w imprezie. - Każde naruszenie regulaminu to kwestia interpretacji, ale w tym przypadku nie sądzę, by była szansa na jakąkolwiek inną decyzję niż zdyskwalifikowanie Novaka. Fakty były jasne - sędzia liniowa została wyraźnie poszkodowana, a Novak uderzył piłkę lekkomyślnie i ze złością - wyjaśniał główny sędzia turnieju, Soeren Friemel.
Bezpośrednio po tym zdarzeniu Serb nie zabrał głosu i nie stawił się na konferencji prasowej. Kilka godzin później na Instagramie opublikował post z przeprosinami. Sprawa była głośno komentowana. Serbskie media grzmiały o "hańbie" i "skandalu". Tymczasem większość obserwatorów rozgrywek i byłych tenisistów była zgodna - Djoković naruszył regulamin i musiał zostać zdyskwalifikowany.
ZOBACZ WIDEO: US Open. Wojciech Fibak o dyskwalifikacji Novaka Djokovicia: To mogą być historyczne konsekwencje dla tenisa
Zdobycz techniki, ale dostępna nie dla wszystkich
Dyskwalifikacji Djokovicia nie byłoby, gdyby nie jedna decyzja organizatorów jeszcze sprzed startu imprezy. Podczas US Open 2020, pierwszy raz w historii turniejów wielkoszlemowych, swoje zastosowanie znalazł system Hawk-Eye Live. Ta innowacyjna technologia ocenia miejsce lądowania piłki i zastępuje sędziów liniowych. Została przetestowana w poprzedzającym US Open Western & Southern Open i zyskała bardzo pozytywne recenzje.
Sęk w tym, że USTA postanowiła, iż Hawk-Eye Live nie będzie używany na dwóch głównych kortach - Arthur Ashe Stadium i Louis Armstrong Stadium. Na tych arenach za ocenę miejsca lądowania piłki odpowiadali sędziowie liniowi, a zawodnicy w razie wątpliwości mogli prosić o "challenge".
Była to decyzja zaskakująca, niezrozumiała i - jak się okazało - mająca kolosalny wpływ na losy turnieju. Bo to właśnie podczas meczu rozgrywanego na Arthur Ashe Stadium doszło do zdarzenia z udziałem Djokovicia, które poskutkowało dyskwalifikacją Serba.
Przerwana dominacja "Wielkiej Trójki"
Po dyskwalifikacji Djokovicia w 1/8 finału i wobec nieobecności Rogera Federera oraz Rafaela Nadala po raz pierwszy od Roland Garros 2004 w ćwierćfinałach turnieju wielkoszlemowego nie wystąpił żaden z tej trójki tenisistów. A jako że wcześniej z imprezy odpadli Marin Cilić i Andy Murray, jasne było, że po sześciu latach i triumfu Cilicia w US Open 2014 będzie nowy mistrz wielkoszlemowy oraz że pierwszy raz od US Open 2016, gdy wygrał Stan Wawrinka, zwycięzcą turnieju wielkoszlemowego nie zostanie ktoś z tzw. "Wielkiej Trójki".
Szansę na życiowe osiągnięcie wykorzystał Dominic Thiem. W finale Austriak wygrał dramatyczny bój z Alexandrem Zverevem. Przegrywał 0-2 w setach, następnie 3:5 w piątej partii, ale ostatecznie zwyciężył 2:6, 4:6, 6:4, 6:3, 7:6(6). - Osiągnąłem życiowy cel, wieloletnie marzenie. Poświęciłem całe życie, aby wygrać jeden z czterech turniejów wielkoszlemowych. Teraz to zrobiłem i jest to wielkie osiągnięcie dla mnie, ale i dla mojego sztabu oraz rodziny. Wydaje mi się, że jest to dzień, w którym oddaję im ogromną część tego, co dla mnie zrobili - mówił wzruszony.
27-latek z Wiener-Neustadt został 150. w historii triumfatorem turnieju wielkoszlemowego, a drugim Austriakiem w tym gronie po Thomasie Musterze, zwycięzcy Roland Garros 1995.
Siła matek
"Dzień Matki" - pisały amerykańskie media podczas drugiej środy turnieju. Tego dnia na korcie pojawiły się trzy tenisistki mające potomstwo, by walczyć o promocję do półfinału. Serena Williams i Cwetana Pironkowa, które zmierzyły się ze sobą, oraz Wiktoria Azarenka. Do 1/2 finału awansowały dwie - Williams i Azarenka. - To tylko pokazuje, jak twarde są mamy. Skoro możesz urodzić dziecko, jesteś w stanie zrobić wszystko - mówiła później Amerykanka.
Łącznie na starcie US Open 2020 stanęło dziewięć tenisowych mam. Najlepiej zaprezentowała się Azarenka. Białorusinka dotarła do finału, w którym po trzysetowej batalii uległa Naomi Osace.
Solidarność Osaki
Japonka była główną postacią kobiecych zmagań w US Open 2020, bo zdobyła swój trzeci wielkoszlemowy tytuł, w tym drugi w Nowym Jorku. Ale nie tylko dlatego. Podczas trwania turnieju aktywnie popierała ruch Black Lives Matter, odważnie mówiła o dyskryminacji rasowej i wspierała ofiary rasizmu.
Robiła to w niezwykły sposób. Na każdy mecz wychodziła z maską na twarzy z imieniem i nazwiskiem ofiary rasizmu. - Przygotowałam siedem maseczek i bardzo smutne jest to, że to nie jest wystarczająca liczba, aby pomieścić wszystkie nazwiska - powiedziała.
Za 22. razem odpadła w I rundzie
Venus Williams to jedna ze współczesnych legend US Open. Zadebiutowała w tym turnieju w 1997 roku jako 17-latka i od razu doszła do finału. W latach 2000-01 zdobyła tytuły na kortach Flushing Meadows. Od czasu pierwszego występu opuściła tylko dwie edycje nowojorskiej imprezy (2003 i 2006).
W tym roku w wieku 40 lat 22. raz stanęła na starcie US Open. I pierwszy raz odpadła już po inauguracyjnym meczu. W I rundzie przegrała 3:6, 5:7 z Karoliną Muchovą. - Wciąż uwielbiam tę grę i czuję, że jestem całkiem dobra. Czuję się szczęśliwa, że ciągle mogę występować - powiedziała po tej porażce, dając nadzieję, że za rok ponownie zagra w US Open.
Powroty na wielkoszlemowe areny
Dla Kim Clijsters był to pierwszy wielkoszlemowy występ od ośmiu lat. Belgijka w tym roku wznowiła karierę po urodzeniu dziecka. Ponownie pojawiła się na obiektach, na których wywalczyła trzy ze swoich czterech wielkoszlemowych triumfów w singlu (w sezonach 2005, 2009-10), ale rywalizacja zakończyła się dla niej już po pierwszym meczu z Jekateriną Aleksandrową.
O jedną rundę dalej doszedł za to Andy Murray. Brytyjczyk, dla którego był to pierwszy wielkoszlemowy występ od Australian Open 2019 i po przejściu skomplikowanej operacji biodra, jak za najlepszych czasów, jak choćby w 2012 roku, gdy wygrał US Open, zaimponował hartem ducha oraz walecznością i w I rundzie pokonał Yoshihito Nishiokę, odrabiając stratę 0-2 w setach oraz broniąc dwóch meczboli. Na kolejny pojedynek, z Felixem Augerem-Aliassime'em, już jednak zabrakło mu sił.
@usopen Raccoon Spotting during the US Open!!
— Erin Hornbaker (@ehornbaker) September 8, 2020
This is hilarious :) Watching Azarenka vs Muchova and my son says...'mom - did you see something run across the TV screen just now?' Can you rewind and see what it was?? amid the empty seats in Louis Armstrong Stadium last night.... pic.twitter.com/IJCeuUkTiX
Uwaga, szopy
US Open 2020 odbywał się za zamkniętymi drzwiami i bez udziału publiczności, ale na trybunach pojawili się widzowie. Były to... szopy. Amerykańskie media rozpisywały się o sympatycznych zwierzątkach, które nieproszone zjawiły się na obiektach. Podczas transmisji telewizyjnych można było je dostrzec biegające po kortach. Co więcej, niektóre z nich chyba były zainteresowane zmaganiami tenisistów, bo zajmowały miejsca na krzesełkach.
Nam trudno się do tego odnieść. Ale w polskim środowisku tenisowym znamy pewną osobę, której stwierdzenie o szopach - tyle że w nieco innym znaczeniu - wywołało niegdyś furorę i ogólnonarodową dyskusję.