W sobotnie popołudnie (naszego czasu) widzieliśmy wszystko. Obie ekipy grały bardzo źle, całkiem dobrze i momentami nawet bardzo dobrze. Było jednak mnóstwo błędów: Polacy popełnili ich aż 40, a Irańczycy 36. W tie-breaku mniej popełnił ich zespół prowadzony przez Władimira Aleknę i to on wygrał mecz.
Kibic reprezentacji Polski ma prawo czuć się rozczarowany. Dostał co prawda emocjonujące spotkanie, ale było one wątpliwej urody. Była walka do samego końca, były efektowne zagrywki Wilfredo Leona i mocne strzały Bartosza Kurka na prawym skrzydle.
Nie było jednak tej lekkości w grze, którą często widzieliśmy w wykonaniu ekipy Heynena podczas Ligi Narodów. Stres, presja i nerwy związane z pierwszym meczem na wymarzonych igrzyskach olimpijskich robią swoje. W niemal wszystkich dyscyplinach powtarza się, że to właśnie premierowe występy są najtrudniejsze. Teraz może być już tylko lepiej.
Szczególnie jeśli do gry po drobnej kontuzji wróci Michał Kubiak (więcej TUTAJ), który jest mentalnym liderem i sercem drużyny. Choć próbował wspierać swoich kolegów, podchodził do nich, rozmawiał, dodawał otuchy, to nie to samo, kiedy jest na boisku.
Co ta porażka oznacza dla reprezentacji Polski? Na razie nic. Do ćwierćfinałów wychodzą cztery najlepsze ekipy z sześciu. Trzeba pamiętać, że druga grupa jest jeszcze trudniejsza i praktycznie żadna pozycja na koniec zmagań w tej części turnieju nie gwarantuje łatwiejszego rywala.
Zimny prysznic, chwila na wyciągnięcie wniosków i wracamy przed telewizory w poniedziałkowy poranek, trzymając kciuki za kadrę Vitala Heynena.
Czytaj także:
Tokio 2020. Kolejni rywale polskich siatkarzy w ogromnych tarapatach. "Było wiele cierpienia"
Polska - Japonia: co tam się stało?! Istny horror
ZOBACZ WIDEO: To kluczowy aspekt podczas igrzysk w Tokio? "Nie będzie kontaktu z innymi ludźmi"
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)