Dominika Pawlik: Oby to było zwykłe potknięcie. Panowie, walka! [OPINIA]
Nie jest dobrze rozpoczynać turniej od porażki. Przydarzyło się to reprezentacji Polski siatkarzy, z którą wiążemy nadzieje medalowe w Tokio 2020. Na szczęście nie jest to faza pucharowa i ta przegrana o niczym jeszcze nie decyduje.
Kibic reprezentacji Polski ma prawo czuć się rozczarowany. Dostał co prawda emocjonujące spotkanie, ale było one wątpliwej urody. Była walka do samego końca, były efektowne zagrywki Wilfredo Leona i mocne strzały Bartosza Kurka na prawym skrzydle.
Nie było jednak tej lekkości w grze, którą często widzieliśmy w wykonaniu ekipy Heynena podczas Ligi Narodów. Stres, presja i nerwy związane z pierwszym meczem na wymarzonych igrzyskach olimpijskich robią swoje. W niemal wszystkich dyscyplinach powtarza się, że to właśnie premierowe występy są najtrudniejsze. Teraz może być już tylko lepiej.
Szczególnie jeśli do gry po drobnej kontuzji wróci Michał Kubiak (więcej TUTAJ), który jest mentalnym liderem i sercem drużyny. Choć próbował wspierać swoich kolegów, podchodził do nich, rozmawiał, dodawał otuchy, to nie to samo, kiedy jest na boisku.
Co ta porażka oznacza dla reprezentacji Polski? Na razie nic. Do ćwierćfinałów wychodzą cztery najlepsze ekipy z sześciu. Trzeba pamiętać, że druga grupa jest jeszcze trudniejsza i praktycznie żadna pozycja na koniec zmagań w tej części turnieju nie gwarantuje łatwiejszego rywala.
Zimny prysznic, chwila na wyciągnięcie wniosków i wracamy przed telewizory w poniedziałkowy poranek, trzymając kciuki za kadrę Vitala Heynena.
Czytaj także:
Tokio 2020. Kolejni rywale polskich siatkarzy w ogromnych tarapatach. "Było wiele cierpienia"
Polska - Japonia: co tam się stało?! Istny horror