Wenezuela nigdy nie była siatkarską potęgą, ale doczekała się zawodnika, o którym można powiedzieć, że był gwiazdą. Podziwianą za swoją dobrą grę i pozytywne usposobienie. Niestety, Kervin Pinerua zmarł tragicznie kilka lat temu.
Siatkarz urodził się w Caracas i jak każdy szanujący się Wenezuelczyk, który postanawia zabrać się za sport, zaczął od baseballu. Potem w życiu młodego chłopaka pojawiła się lekkoatletyka. Specjalizował się w dwóch konkurencjach, biegu przez płotki oraz skoku w dal. Jak widać, od małego skoczność była jego darem.
Być może pozostałby przy uprawianiu królowej sportów, gdyby nie dwie osoby w jego życiu. Pierwsza to mama, która sama w przeszłości trenowała siatkówkę i nalegała, by syn wybrał także tę dyscyplinę. Druga to Juan Manuel Cichello. Ten trener poznał się na talencie chłopaka i dzięki niemu młody Pinerua dostał ofertę gry w lidze argentyńskiej. To był decydujący moment, od którego w życiu naszego bohatera była już tylko jedna rzecz.
ZOBACZ WIDEO: Jak poważna jest kontuzja Michała Kubiaka? "On da sobie odgryźć rękę, aby wyjść na boisko i zagrać w ważnych meczach"
Pierwsze powołanie do kadry narodowej Wenezuelczyk otrzymał w wieku 18 lat. Na turnieju juniorskim Pan American Cup rozgrywanym w Panama City pomógł swojej drużynie zdobyć złoty medal, a sam został wybrany MVP rozgrywek. Kolejnym sukcesem było zdobycie brązowego medalu w mistrzostwach Ameryki Południowej rozgrywanych w 2011 roku. Dwudziestoletni wówczas Pinerua został wybrany najlepiej zagrywającym zawodnikiem.
Atakujący po roku w lidze argentyńskiej wyruszył w dalszy podbój świata. Grał w Turcji, Libanie, na Słowacji. Jego ostatnim klubem był Afyonkarahisar Belediyespor. I to właśnie w trakcie występów w tym zespole, w 2016 roku pewnego listopadowego popołudnia, trafił do szpitala z objawami zawału serca. Pomimo akcji ratunkowej siatkarza nie udało się uratować. Zmarł w wieku zaledwie 25 lat.
Jego śmierć poruszyła całe siatkarskie środowisko, także u nas w kraju. Polscy kibice mieli okazję podziwiać Wenezuelczyka na żywo w akcji podczas rozgrywanych w 2014 roku mistrzostw świata. Południowoamerykański zespół był grupowym rywalem Biało-Czerwonych i skoczny atakujący przykuwał uwagę widzów.
W środę nasi siatkarze znów staną naprzeciwko wenezuelskiej ekipy, ale już bez jej największej gwiazdy w składzie. Kolegom Kervina Pineruy trochę zajęło, zanim otrząsnęli się po śmierci swojego kapitana. Po kilku latach smutek minął, ale pamięć o utalentowanym koledze pozostanie na zawsze.
Czytaj także:
-> Tokio 2020. Nietypowa akcja wsparcia lidera Biało-Czerwonych. Twitter z nowym zdjęciem profilowym!
-> Gdy Heynen udzielał wywiadu, rozległy się wrzaski. Trener nagle się odwrócił