Tokio 2020. Na pierwszym planie walka o złoto. W tle - duży paradoks

PAP/EPA / RUNGROJ YONGRIT / Na zdjęciu: Alexander Zverev
PAP/EPA / RUNGROJ YONGRIT / Na zdjęciu: Alexander Zverev

O złoto turnieju olimpijskiego zmierzą się Alexander Zverev i Karen Chaczanow. Nie dość, że jest to niespodziewany finał, to jeszcze niesie za sobą duży paradoks. Obaj są z pochodzenia Rosjanami, ale w niedzielę nie zagrają pod flagą tego kraju.

Finał turnieju olimpijskiego w singlu mężczyzn ma zaskakujący skład. Nie wystąpi w nim Novak Djoković, przed imprezą w Tokio stawiany w roli murowanego faworyta. Zabraknie także Daniła Miedwiediewa i Stefanosa Tsitsipasa, których notowania stały bardzo wysoko. O złoto zagrają Niemiec Alexander Zverev i reprezentant Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, Karen Chaczanow.

Wyeliminowali faworytów

Zverev, piąty singlista świata, na przestrzeni całego turnieju imponuje formą. W drodze do półfinału nie stracił seta. W 1/2 finału w niesamowitych okolicznościach pokonał Djokovicia. Przegrywał 1:6, 2:3, ale od tego momentu zdobył osiem gemów z rzędu i ostatecznie zwyciężył 1:6, 6:3, 6:1. - Wydawało się, że wygranie z nim tutaj jest niemożliwe, więc teraz jestem bardzo szczęśliwy - nie mógł uwierzyć w swój sukces.

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"

Z kolei Chaczanow, 25. gracz rankingu ATP, jest sensacją turnieju. Wyeliminował m.in. wyżej notowanych Diego Schwartzmana oraz Pablo Carreno i to on, a nie chociażby Miedwiediew czy Andriej Rublow zagra o tytuł. - To, że wygrałem półfinał, jest ważne, bo mam już zagwarantowany medal, co mnie bardzo cieszy - podkreślił.

Zagrają o życiowy sukces

Obaj nie mają w dorobku wielkoszlemowego trofeum, więc w niedzielę mogą wywalczyć największy sukces w karierze. Bardziej utytułowany jest Zverev, który zagrał w finale US Open oraz wygrał 15 turniejów, w tym ATP Finals i cztery rangi ATP Masters 1000. Chaczanow natomiast zdobył cztery tytuły i - co za warte zauważenia - nigdy nie przegrał finału.

Niedzielny mecz będzie ich piątym w głównym cyklu. Bilans jest remisowy. Dwa pierwsze spotkania (w 2016 roku w Petersburgu i w 2018 w Rolandzie Garrosie) wygrał Niemiec, w dwóch kolejnych (w 2018 w Paryżu i w 2019 w Montrealu) lepszy był tenisista z Moskwy.

Mecz z paradoksem w tle

Ten finał niesie za sobą duży paradoks. Obaj są z pochodzenia Rosjanami, ale w niedzielę żaden z nich nie zagra pod flagą tego kraju. Zverev to syn Aleksandra Zwieriewa seniora, byłego czołowego radzieckiego tenisisty, który z rodziną wyemigrował do Niemiec. Jego starszy brat Mischa, urodził się w Moskwie, ale Sascha przyszedł już na świat w Hamburgu i od początku kariery występuje jako reprezentant Niemiec.

Chaczanow tymczasem w Tokio nie może grać jako Rosjanin, bo oficjalnie Rosji w tych igrzyskach nie ma. Decyzją MKOI są reprezentanci Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, co on sam określił jako "polityczny nonsens". A zagadnięty w trakcie turnieju, jak podchodzi do tej sytuacji, odparł: - Nie odpowiem na to pytanie.

W 2000 roku w Sydney Jewgienij Kafielnikow pokonał w meczu o złoto Tommy'ego Haasa ... z Niemiec. Po 21 latach znów dojdzie do finału pomiędzy reprezentantami tych dwóch nacji.

Mecz Chaczanowa ze Zverevem odbędzie się w niedzielę jako drugi w kolejności od godz. 8:00 czasu polskiego.

Nigdy nie przegrał finału. Liczy, że w niedzielę podtrzyma tę serię

Komentarze (0)