Z Tokio - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Tak naprawdę nie było do końca wiadomo, czego oczekiwać od Piotra Liska w finale olimpijskim. Obecny sezon nie układał się może wybitnie dla naszego tyczkarza, jednak on w zapowiedziach wyglądał na pewnego siebie i swojej formy.
I choć nie brakowało we wtorkowym finale super momentów z jego strony, jak zaliczenie w pierwszej wysokości 5,80 m, ostatecznie skończył zawody poza podium. Po czwartym miejscu w Rio de Janeiro, w Tokio ostatecznie zajął szóstą lokatę.
Piotr Lisek był oczywiście zawiedziony brakiem medalu, jednak nie miał do siebie pretensji.
ZOBACZ WIDEO: Polska wpadła w euforię! Mamy złoty medal na igrzyskach w Tokio! "To było fenomenalne rozegranie biegu"
- Nie mam sobie nic do zarzucenia, przynajmniej na teraz. Zrobiłem wszystko co w mojej mocy, żeby moja forma była wysoka. Wszyscy oczekiwaliście medalu, ja też i walczyłem do końca. Każdy skok był wykonany na 100 procent, ten ostatni był bardzo bliski powodzenia - ocenił.
Polak dostał też pytanie, czy sam nie czuł, że w tym sezonie nie do końca widać było u niego błysk.
- Wam to nie starcza te 5,80! Jasne, świat ucieka i trzeba skakać już 6 metrów i w ogóle nie dziwię się, że oczekujecie tego ode mnie. Ale uwierzcie, nie jest łatwo bić życiówki, ten wynik jest nieźle wyśrubowany.
Co dalej? 28-latek ma nadzieję, że weźmie udział w kolejnym finale olimpijskim w Paryżu.
- Liczę że zobaczymy się na kolejnych igrzyskach w Paryżu. W końcu mam te 18 lat plus VAT - zakończył z uśmiechem nasz multimedalista mistrzostw świata i Europy.