Polscy siatkarze w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich mierzyli się z Francją. Trójkolorowym groziło odpadnięcie z niej już po fazie grupowej. Ostatecznie zajęli w niej 4. miejsce. Polacy z kolei wygrali swoją grupę i mogło się wydawać, że jesteśmy faworytami.
- Wiele elementów zawiodło. Musimy jednak pamiętać o tym, że po drugiej stronie siatki stała drużyna, w której grają znakomici zawodnicy. To pokazuje ich postawa na tych igrzyskach. Niektórzy mówili, że jesteśmy stuprocentowymi faworytami tego meczu. Ja próbowałem gasić ten entuzjazm, bo myślałem inaczej - ocenił dla WP SportoweFakty były trener reprezentacji Polski Waldemar Wspaniały.
Mimo to do pewnego momentu mecz o awans do strefy medalowej układał się po myśli Polaków. Prowadzili w setach 2:1 i 7:4 w czwartej partii. Wydawać się mogło, że wszystko zmierza ku dobremu. Tak się jednak nie stało. Trójkolorowi nie złożyli broni, wrzucili piąty bieg i zdołali doprowadzić do tie-breaka. W nim już dominowali.
ZOBACZ WIDEO: Działacz uratował polskiego lekkoatletę. "Za protest trzeba zapłacić"
- My w ćwierćfinale pozwoliliśmy się rozhulać przeciwnikowi. Od tego momentu Francuzi zaczęli kontrolować sytuację. Trójkolorowi pokazali grę, z której słyną. To siatkówka polegająca na bardzo dobrej grze w obronie, na znakomitym ataku w pierwszej akcji, na kapitalnym wyszkoleniu technicznym. My nie potrafiliśmy się temu przeciwstawić - przyznał były szkoleniowiec.
- Nie wierzę, żeby nasi zawodnicy byli nieprzygotowani. Po prostu jest taki dzień, że drugiej drużynie udaje się wszystko, nawet kompletnie niemożliwe sytuacje, a nam nic nie wychodzi. Niektóre ataki potrafi wykonać tylko N'Gapeth, było takie niesamowite uderzenie z szóstej strefy. Czasem są takie akcje, które jak się skończy, to nakręcają cały zespół. My nie potrafiliśmy tego zrobić - dodał.
Najbardziej w oczy rzucała się nasza słaba postawa w dwóch elementach: w zagrywce oraz w bloku. Polacy głównie serwowali tzw. floatem, rzadko decydowali się na zagrywkę z wyskoku. Francuzi nie mieli praktycznie żadnych problemów z przyjęciem. To uniemożliwiało Polakom czytanie akcji rywali.
- Jeżeli ktoś zagrywa z wyskoku i mu nie wychodzi, to musi przejść na inny jej rodzaj. Każdy serwis z wyskoku jest pewnego rodzaju ryzykiem. Są momenty w spotkaniu, gdzie nie można się pomylić w tym elemencie, gdzie nie można oddać rywalom punktu - ocenił Wspaniały.
Były szkoleniowiec naszej reprezentacji wskazuje na znakomitą zmianę w ekipie Francji. Benjamina Toniuttiego, zdobywcę Ligi Mistrzów z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, zastąpił Antoine Brizard, który także w przeszłości grał w Polsce, w ekipie z Warszawy.
- Świetna zmiana rozgrywającego. Za Toniuttiego, zawodnika światowej klasy, wszedł Brizard, które rozegrał znakomite spotkanie w każdym elemencie. Rewelacyjnie rozkładał atak. Generalnie w najważniejszym meczu wybiera się najpewniejszych zawodników. I tak też robił Brizard, który rozgrywał do N'Gapetha i Patry. U nas gra też się uprościła do Kurka i Leona. Oni zagrali dobre zawody. Po drugiej stronie znaleźli się jednak zawodnicy, którzy zaprezentowali się jeszcze lepiej - zakończył Waldemar Wspaniały.
Czytaj więcej:
Tokio 2020. Błyskawiczna wygrana Polaka! Brązowy medal dla Tadeusza Michalika!
To się nie dzieje! Hat-trick Anity Włodarczyk. Brąz dla Malwiny Kopron!
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)