Stacja TVN24 odwiedziła rodziców Dawida Tomali, złotego medalisty w chodzie na 50 kilometrów na igrzyskach olimpijskich w Tokio 2020 (igrzyska olimpijskie przesunięte na 2021 z powodu pandemii koronawirusa). Pani Lucyna i pan Grzegorz opowiedzieli o swoich wrażeniach. Ich syn zdystansował rywali w Sapporo (tam odbył się chód na 50 km).
- Nie zmrużyliśmy oka, to była ciężka noc. Cały czas byliśmy w stresie, emocje nadal nami targają. Nie możemy w to uwierzyć. Gdy oglądam powtórki, to trzymam kciuki, by Dawid dobiegł do samego końca - powiedziała mama Lucyna.
- To był dzień konia, Dawid trafił na świetną dyspozycję fizyczną, mentalną. Ważne było też żywienie - mówił pan Grzegorz, który zaznaczył, że oboje nie wierzyli w to, że Dawid jest w stanie zdobyć złoty medal w Tokio.
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dobek zachwycił lekkoatletyczny świat. "Już po pierwszym okrążeniu krzyczałam, że to będzie medal olimpijski"
Oboje myśleli o "pierwszej ósemce". To bardzo pomogłoby Dawidowi w ustabilizowaniu swojej sytuacji finansowej. Ojciec 31-latka nie ukrywał, że syn przeszedł trudną drogę na szczyt. Zdradził, że sportowiec mógł liczyć na rodziców, także w kwestiach finansowych.
- Nie wierzyliśmy w złoty medal. Myśleliśmy o pierwszej "ósemce". Chcieliśmy tego wyniku, bo to jest związane z kwestiami finansowymi. Zawodnik może już wtedy funkcjonować, zwłaszcza, że Dawid nie jest już młodym chodziarzem. Wiele jego kolegów ma już rodziny, czasami trudno to wszystko pogodzić. Na razie jakoś łączymy koniec z końcem, pomagamy sobie finansowo - skomentował.
- Był taki okres, że Dawid podjął już pracę po studiach, ale doszedł do wniosku, że nie da się pogodzić pracy z treningami. W 2019 roku zrezygnował z pracy, poświęcił się przygotowaniom do igrzysk olimpijskich - podkreślił pan Grzegorz i zaznaczył, że są pojedyncze osoby, które pomagały w trudnych chwilach.
- Podporządkowaliśmy swoje życie dla niego, uczestniczyłam nawet w jego treningach. To jest nasze dziecko, a dla niego wszystko się robi - przyznała mama Lucyna.
Rodzice mieli już okazję porozmawiać z Dawidem. Mama zdradziła, że jej pierwsze słowa były: "kocham Cię". Zapowiedziała też, że tuż po przyjeździe przygotuje mu śląski obiad.
- Martwiłam się, co Dawid zje, bo mówił, że jest strasznie wyczerpany. Od razu pomyślałam, co zje moje biedne dziecko. Czas na śląską potrawę, a nie tylko ryż i kurczak jak do tej pory - powiedziała.
Fantastycznie ułożył się chód na 50 kilometrów dla Dawida Tomali. Polak na mecie wyprzedził o ponad pół minuty Niemca Jonathana Hilberta oraz o niespełna minutę Kanadyjczyka Evana Dunfee. Przez pierwsze pół rywalizacji znajdował się w grupie pościgowej. W okolicach 30. kilometra ruszył do przodu i to się opłaciło. W ten sposób zyskał sobie przewagę, której rywale nie zdołali już zniwelować.
Warto dodać, że był to drugi start Dawida Tomali w igrzyskach olimpijskich. W 2012 roku w Londynie zajął dwunaste miejsce w chodzie na 20 kilometrów. Na 50 kilometrów zaczął chodzić w... tym roku. Był to dopiero jego drugi oficjalny start na tym dystansie.
Czytaj także:
- Niesamowite! Był niczym Robert Korzeniowski. Dawid Tomala mistrzem olimpijskim w chodzie!
- Światowe media komentują sukces Dawida Tomali. "Oszołomił rywali"