Zawsze skromny, zawsze spokojny, zawsze stonowany. To obraz Wojciecha Nowickiego jaki znamy, gdy oglądamy konkursy rzutu młotem z jego udziałem, lub gdy słuchamy jego wypowiedzi przed lub po zawodach. Taki już jest na co dzień, co potwierdzają także słowa jego małżonki, Anny.
- Duże sukcesy nie zmieniły osobowości Wojtka, jest wierny tym samym wartościom i dalej docenia to, co w życiu jest najważniejsze - mówi o złotym medaliście w rzucie młotem, cytowana w informacji prasowej przygotowanej przez organizatorów Memoriału Ireny Szewińskiej.
Środowy finał Anna Nowicka oglądała w pracy. - Jestem pielęgniarką anestezjologiczną i nie mogłam sobie pozwolić na dzień wolny. Oczywiście miałam ogromne emocje, bo wiedziałam, że Wojtek jest bardzo dobrze przygotowany i że będą fajne wyniki. Po pierwszym rzucie nie byłam pewna medalu, ale byłam spokojna, że przejdzie do ścisłego finału. A później już były gratulacje i rozdzwoniony telefon - opowiada.
Małżonka po wielkim sukcesie dostrzegła także coś, czego Nowicki na co dzień raczej nie robi. - To prawda, że zawsze po konkursie wskazuje na swoje niedociągnięcia, ale w środę się uśmiechał, a publicznie raczej tego nie robi. Wojtek zawsze docenia swoich konkurentów, nigdy nie stawia siebie na pierwszym miejscu - przyznaje.
Dla Nowickiego igrzyska nie oznaczają jeszcze końca sezonu. Mistrz olimpijski weźmie udział jeszcze w Memoriale Kamili Skolimowskiej w Chorzowie.
Czytaj także:
- "Czas odpuścić". Gwiazda zaniepokoiła fanów, ale szybko zareagowała
- Tokio 2020. Ależ dramaturgia w chodzie pań! Polka w czołowej dziesiątce
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dobek zachwycił lekkoatletyczny świat. "Już po pierwszym okrążeniu krzyczałam, że to będzie medal olimpijski"