Z Tokio - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Nieprawdopodobne rzeczy wyczyniają na Stadionie Narodowym w Tokio polscy 400-metrowcy. Najpierw zdobyli wraz z naszymi biegaczkami złoty medal w sztafecie mieszanej, a w piątek osiągnęli fantastyczny rezultat w rywalizacji mężczyzn.
Nasza sztafeta 4x400 metrów w kapitalnym stylu wygrała swój bieg eliminacyjny, przy okazji osiągając niesamowity rezultat 2,58:55 - drugi czas w historii polskiego sportu!
Lepiej pobiegła tylko ekipa Roberta Maćkowiaka i jego kolegów na Igrzyskach Dobrej Woli w Uniondale w 1998 roku, gdzie pobiła rekord kraju wynikiem 2,58:00.
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dobek zachwycił lekkoatletyczny świat. "Już po pierwszym okrążeniu krzyczałam, że to będzie medal olimpijski"
Rezultat uzyskany przez Dariusza Kowaluka, Karola Zalewskiego, Jakuba Krzewinę i Kajetana Duszyńskiego był ogólnie trzecim wynikiem całych eliminacji - szybciej pobiegły tylko drużyny Stanów Zjednoczonych oraz Trynidadu i Tobago.
- Czemu nie było rekordu Polski? Nie pokazujemy dobrej formy, przegrywamy biegi... - rozpoczął ironicznie Zalewski, szeroko się uśmiechając. - Trener mówił, że po biegu będziemy zdziwieni. On znał nasze wyniki na treningach. Jutro możemy jeszcze ten wynik poprawić. 44,1 wykręciłem? Wow, nigdy szybciej w życiu nie biegałem.
- Po biegu mieszanej sztafety morale wszystkich na pewno wzrosły. Ja byłem pewien, że będziemy tu biegać poniżej 3 minut, na treningach wszyscy wyglądaliśmy bardzo dobrze, no ja może trochę odstaje, ale ktoś musi być czwarty. Ale potencjał był i jest ogromny, potrzeba nam było takiego biegu - oceniał Krzewina, który w bardzo dobrym stylu wrócił do sztafety po dłuższej przerwie.
- Trochę zabrakło mi na końcówce, ale ogólnie czułem się bardzo dobrze. Walki nie zabrakło, ale oby to było przetarcie przed jutrem - dodał halowych mistrz świata z Birmingham.
Na ostatniej zmianie znów popis dał bohater ze sztafety mieszanej, Kajetan Duszyński. Polak wyprzedził Jonathana Borlee na wielkim luzie i na ostatnich metrach wyraźnie oszczędzał siły.
- Najważniejsze było wywalczenie awansu, czas nie miał takiego znaczenia. Muszę przyznać, że ten złoty medal trochę mnie kosztował, było sporo zamieszania. Dzisiaj byłem trochę zmieszany, ale muszę się skoncentrować już przed finałem - ocenił.
Na koniec Duszyński przypomniał, że jeszcze dwa miesiące temu sam awans naszej męskiej sztafety na igrzyska wisiał na włosku i Polacy zakwalifikowali się na imprezę trochę tylnymi drzwiami. A Zalewski zaapelował do kibiców.
- Dwa miesiące temu sam wyjazd na igrzyska był naszym marzeniem. A teraz słyszymy o medalu. Najpierw musimy to zrobić, spokojnie - mówił Duszyński. - Ostudźmy może emocje kibiców, nie mówmy o medalu jeszcze, dajcie nam zrobić swoje - zakończył Zalewski.
Finał męskiej sztafety odbędzie się w sobotę i będzie to ostatnia lekkoatletyczna konkurencja na igrzyskach w Tokio.
Niesamowity wynik polskich lekkoatletów w Tokio! Czytaj więcej--->>>