Pojawiły się nowe doniesienia ws. przyznania Tokio organizacji igrzysk olimpijskich, które z powodu koronawirusa odbędą się w lecie przyszłego roku (dokładny termin TUTAJ). W rozmowie z "Reuters" osoba odpowiedzialna za promowanie japońskiej kandydatury, Haruyuki Takahasi, wyznał, że przekazywał prezenty m.in. Lamine Diackowi.
- Nie idzie się z pustymi rękami na spotkania. Tak sugeruje zdrowy rozsądek - powiedział Takahasi, który przyznał się do podarowania Senegalczykowi i jego synowi Papa Massatowi zegarków. - Są tanie i dobre - podkreślił w rozmowie.
Wiadomo, że Takahasi od japońskiego komitetu otrzymał 8,2 mln dolarów. Według danych bankowych, którym przyjrzała się londyńska agencja prasowa, jednej z firm produkujących właśnie zegarki zapłacił ok. 46 tys.
ZOBACZ WIDEO: Robert Korzeniowski chwali przełożenie igrzysk. "Decyzja podjęta w trybie pokoju olimpijskiego"
Japończyk przyznał, że poprosił Diacka o poparcie kandydatury Tokio, ale zaprzeczył jakoby wręczał mu łapówki. Śledczy we Francji już od jakiegoś czasu badają, czy komisja zapłaciła Senegalczykowi 2,3 mln dolarów za poparcie Japonii w organizacji igrzysk.
Lamine Diack to były szef IAAF (w latach 1999-2005), który już wcześniej był oskarżany o kilkukrotne przyjmowanie łapówek. 85-latek miał otrzymywać pieniądze m.in. za tuszowanie dopingu rosyjskich zawodników czy przyznanie organizacji igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro (więcej TUTAJ).
Komitet Olimpijski wybrał Tokio na organizatora igrzysk we wrześniu 2013 roku. Japońska kandydatura wyraźnie wygrała ze Stambułem i Madrytem.