Wolność trudno rozpoznać zza bezpiecznej ściany [OPINIA]

Instagram / Na zdjęciu: Robert Karaś
Instagram / Na zdjęciu: Robert Karaś

Robert Karaś, mimo brawurowego startu w dziesięciokrotnym Ironmanie, musiał wycofać się z rywalizacji. Przyczyna - kłopoty zdrowotne. To wystarczyło, aby rzesza hejterskich wyjadaczy ruszyła do oceniania wyczynu Polaka.

W tym artykule dowiesz się o:

"Głupota", "Szaleństwo" to najłagodniejsze określenia pasji Karasia, jakie hejterzy wrzucają do sieci. I choć to drugie można odczytać pozytywnie (nawet wypowiedziane z lekko pejoratywnym zaśpiewem), to co ma ocena intelektu do sportowych osiągnięć? Ale nie chcę się zagłębiać w mechanizm działania typowych powierzchownych komentatorów, bo to robiło wielu, a i tak efektu brak. Lepiej postawić pytanie, czy decyzja o starcie w ultratrudnym wyścigu jest indywidualną sprawą każdego sportowca. No i czy szaleństwo można uprawiać w pasach bezpieczeństwa.

Pierwsze pytanie? Tak, to jasne. Drugie? Oczywiście, że nie. Istota szaleństwa, które napędza do robienia rzeczy niezwykłych, jakie nie śniły się amatorom, zawiera w sobie przekraczanie barier. Ono bowiem nie zamyka się w żadnych granicach. To tak, jakby granice miała wolność. Tymczasem ogranicza ją tylko poczucie wolności drugiego człowieka. Jeśli nikogo nie krzywdzimy naszą swobodą, ona z założenia nie ma ograniczeń. Albo są one tylko tam, gdzie sami świadomie je postawimy.

Podobnie jest z bliskimi moim zainteresowaniom (teoretycznym w większości) himalaizmem, alpinizmem, taternictwem. Niemal za każdym razem, kiedy media podają informację o śmierci w górach, rusza armia ludzi traktujących zagrożenia, jakie stwarzają swojemu życiu inni - jako przestrzeń do oceny. Sprzed ekranu oczywiście, bo na górskich szlakach raczej ich nie spotkamy. No chyba że na asfaltowej drodze do Morskiego Oka - na ogół siedzących na bryczce ciągniętej przez wymęczone konie.

ZOBACZ WIDEO: Uderzyła jak Lewandowski! Gol stadiony świata

Chciałbym, żeby było jasne - nie oceniam tych, którzy nie rozumieją dużego wysiłku i ryzyka. Nie ich dziedzina - nie każdy musi znać się na wszystkim - na szczęście. No i nie każdy musi gnać za marzeniami - to wybór, jeden z wielu. I nikomu nic do tego. Gorzej, jeśli brak zrozumienia jest napędzany inwektywami i krytyką.

Kiedyś napisałem tekst w kontrze do opinii jakoby himalaiści byli samobójcami. Do tego egoistycznymi i przepełnionymi narcystycznymi przekonaniami. Zatytułowałem go: "Giganci i marzyciele ze stali. Tylko oni dotykają wolności". I choć to było kilka lat temu, nadal się zgadzam z tym stwierdzeniem.

Dodałbym tylko małą gwiazdkę, a pod nią napisał, że wolność dla każdego może oznaczać coś innego. Bo przecież choćby wejście w świat literatury daje mnóstwo przeżyć bliskich albo tożsamych z umysłową wolnością. Nie trzeba chodzić po górach czy biegać ultramaratonów, aby doświadczyć tego uczucia. Ale trzeba samemu go doświadczyć, aby zrozumieć, że dla ludzi ryzykujących (tylko w pewnym stopniu!) swoje życie, wolność ma inną twarz. I oni tylko w ten sposób czują, że żyją.

Swiss Ultra Triathlon 2022 to dziesięciokrotny Ironman. 38 km pływania, 1800 km jazdy na rowerze i 422 biegu. Nie wyobrażam sobie nawet, jak to jest pokonać ten dystans choćby w jego małej części. Ale na szczęście nie muszę. Bo to nie wyzwanie dla mnie, to nie moja sprawa. Ale patrzę z podziwem, bo jestem dumny z tego, że tacy giganci reprezentują mój kraj. I mówi o nich cały świat sportu.

Mam wrażenie, że wpadłem w nieco irytujący, kaznodziejski ton. Nie miałem takiego planu. Wiem jednak, jak istotne w życiu są pasja i poczucie wolności, które w tym krótkim tekście odmieniłem przez niemal wszystkie przypadki. Sam nie mam osiągnięć, którymi mógłbym się pochwalić w ogólnopolskim portalu, więc zakończę nieswoją myślą. Tak samo zresztą zrobiłem w tekście o himalaistach sprzed lat. Cytat można odbierać nie tylko przez pryzmat gór.

"Kiedy jestem w górach, nie istnieje świat zewnętrzny, zgiełk i pośpiech. Jest tylko natura i życie razem z jej rytmem. Ktoś może powiedzieć, że to tylko mój wymysł, bo przed życiem się nie ucieknie. Zależy kto co nazywa życiem" - Piotr Morawski, himalaista, zdobywca sześciu ośmiotysięczników, doktor nauk chemicznych i adiunkt na Wydziale Chemicznym Politechniki Warszawskiej. Zmarł w 2009 roku na Dhaulagiri.

Dawid Góra, WP SportoweFakty

Robert Karaś wyjaśnił przyczyny zejścia z trasy. Piękny gest jego teamu >>
Karaś zdradza. "Zaczęła lecieć ropa, więc wezwaliśmy karetkę" >>

Źródło artykułu: