Uczestnicy wyścigu Swiss Ultra mieli do pokonania dystans 10-krotnego IronMana (38 km pływania, 1800 km jazdy na rowerze i 422 km biegu). To jeden z najbardziej wymagających zawodów triathlonowych na świecie.
Jednym z jego uczestników był Tomasz Lus. Pochodzący z Łowicza zawodnik jeszcze kilka temu niewiele miał wspólnego z aktywnością fizyczną. Teraz wziął udział w morderczym wyścigu w Szwajcarii i ukończył go na jedenastej pozycji.
Lus potrzebował do tego 290 godzin 52 minut i dwóch sekund. "Tomek nigdy się nie poddał i cały czas konsekwentnie zbliżał się mety. Do wyścigu podszedł rozsądnie cały czas monitorując stan swoich stóp i mięśni dlatego całość ukończy chyba w najlepszym stanie spośród wszystkich startujących" - czytamy na instagramowym profilu Adriana Kostery.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
Lusowi na trasie pomagał tata Stanisław. "Gdy tylko czuł, że cokolwiek złego zaczyna się dziać to natychmiast wraz z tatą Stanisławem dokonywali interwencji sprawiając, że trudy wyścigu były im niestraszne, a Tomek mógł cały czas się uśmiechać i zarażać innych na trasie pozytywną energią. Duet Pana Stanisława i Tomasza był ikoną tych zawodów i najlepszym przykładem rywalizacji fair play, a także niezwykłej więzi między ojcem, a synem" - dodano we wpisie opublikowanym na trzy okrążenia przed finiszem Lusa.
Przypomnijmy, że na trzecim miejscu finiszował Adrian Kostera. Wcześniej ze względu na problemy zdrowotne z rywalizacji wycofał się Robert Karaś. Całe zawody wygrał Kenneth Vanthuyne.
Czytaj także:
Nowy cel Adriana Kostery. Jak to zrobi, przejdzie do historii
"Jesteś debilem". Karaś nie wytrzymał po słowach rywala