Magdalena Mielnik zmarła we wtorek, 7 listopada w Olsztynie.
- Była energiczna, bardzo restrykcyjna, jeśli chodzi o podejście do treningów. Wiedziała, jak powinna się przygotowywać, aby osiągać sukcesy. Stawiała sobie jasne cele - wspomina Paweł Janiak, trener asystent z Polskiego Związku Triathlonu.
Treningi rozpoczęła w MTP Kormoran Olsztyn. W pierwszej klasie liceum przeniosła się do UKS G8 Bielany Warszawa. W nowe środowisko weszła zagubiona, nie potrafiła się odnaleźć. Mieszkała w internacie.
- Warszawa potrafi przytłoczyć. Na szczęście grupa szybko ją zaakceptowała. Zaprzyjaźniła się z koleżankami i kolegami, proces aklimatyzacji przebiegał coraz szybciej. Z zawodniczki, która przyszła do nas właściwie bez wyników, po roku stała się medalistką mistrzostw Polski - mówi z uznaniem Cezary Figurski, pierwszy trener Magdaleny, czołowy triathlonista Polski w latach 90.
Z każdym kolejnym sukcesem stawała się jeszcze bardziej pracowita. Nie wątpiła w wyznaczone sobie cele, mimo że część osób, z którymi współpracowała sugerowało, że 162 centymetry wzrostu to za mało, aby być zawodniczką światowej klasy.
- Nie zrażała się tym. Było za wcześnie, aby cokolwiek wyrokować. W światowej czołówce jest wiele zawodniczek o różnych parametrach. Ją trzeba było bardziej hamować, aby się nie przepracowała niż zachęcać do pracy - twierdzi Figurski.
Trener zaznacza, że z Mielnik nigdy nie było problemów podczas treningów. Miała typowo "sportowy" charakter. Była dynamiczna, pogodna, impulsywna.
Miała na swoim koncie liczne sukcesy w mistrzostwach Polski, zwycięstwa w Pucharze Europy Juniorów. Największym osiągnięciem było mistrzostwo Europy w aquathlonie.
W wieku 26 lat triathlonistka ma przed sobą wciąż duże możliwości. Figurski uważa, że nie można było kategorycznie stwierdzić, iż nie miała szans na kwalifikację olimpijską. - Podejmowała próby, miała marzenia. To nie była rzecz nierealna.
W wypełnieniu życiowego celu, przeszkodziła choroba. Magdalena cierpiała na depresję. W czerwcu do sieci wrzuciła wpis, w którym pisała o swoich problemach zdrowotnych (pisownia oryginalna). "...Ale wiem jedno, że mój życiowy cel czyli Igrzyska Olimpijskie w triathlonie 2020 jest aktualny i wierzę, że przy pomocy prawdziwych specjalistów wrócę do zdrowia, które straciłam w 3 szpitalach psychiatrycznych w których spędziłam ostatni miesiąc. To był najcięższy okres w moim życiu. Ale dzięki Bogu, rodzinie, prawdziwym przyjaciołom miałam siłę żeby stanąć na nogi i wziasc sprawy w swoje ręce i żyć zgodnie z tym co mówi mi serce..."
W czerwcu podczas triathlonowych zawodów w Elblągu zmarł 42-letni zawodnik. Magdalena żywo włączyła się w dyskusję na temat tragedii. Nie mogła zrozumieć decyzji organizatorów, którzy nie przerwali zawodów. - Organizatorzy zobowiązują się zapewnić bezpieczeństwo, ale też godne poszanowanie praw człowieka. Jeżeli więc zawodnik umiera, a impreza dalej trwa, jakby nic się nie stało, to dla mnie jest to jednoznaczny znak, że organizatorzy nie szanują najważniejszej wartości jaką jest życie - mówiła dla Polskiego Radia Olsztyn.
Później wrzuciła do sieci wymowny wpis. "Dla sportu, samorealizacji i gonitwy za tym, żeby wystartować w tym roku na Mistrzostwach Europy i Światowej Serii Mistrzostw Świata poświeciłam wszystko co miałam. Wydałam wszystkie pieniądze, zaniedbałam kontakty rodzinne, przyjaźnie, zaniedbałam siebie do tego stopnia, że skończyłam w szpitalu psychiatrycznym. Teraz z 20zł w portfelu jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Dla naszego kolegi triathlonisty, który umarł w trakcie Garmin Iron Triathlon 2017 gonitwa za metą triathlonowych zawodów skończyła się śmiercią... Czy było warto poświęcić aż tyle, żeby dobiec do tej mety? Co na to jego rodzina? Już nigdy go nie odzyskają... Mi jest przykro, że ten świat tak zapier..., że zapominamy o tym co najważniejsze... czyli o nas i o życiu, które jest tu i teraz... a Wy co o tym sądzicie?"
Jej ostatnie wpisy były bardzo pozytywne. Można było odnieść wrażenie, że sportsmenka wraca do zdrowia.
8 listopada media poinformowały o śmierci Magdaleny Mielnik. Miała 26 lat.