Wydawało się, że telenowela dotycząca Rafała Okoniewskiego została już dawno zakończona. Przypomnijmy, że rok temu Trybunał PZM uznał, że GKSŻ miała prawo rozwiązać kontrakt zawodnika z klubem, a temu należała się określona suma w ramach tzw. kwoty kontraktowej za sezon 2013.
[ad=rectangle]
Rzeszowianie podkreślali jednak, że wypłacać jej nie zamierzają, bo zawodnik nie udokumentował odpowiednio, że środki wydał na przygotowanie do rozgrywek ligowych. - Według naszej oceny GKSŻ nadużył swoich uprawnień rozwiązując kontrakt. Nie zostało nam przedstawione rozliczenie zawodnika. Sumę kontraktową miał przeznaczyć na przygotowanie do sezonu. Faktury, jakie nam przedstawił, dotyczyły między innymi opłat do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, do tego doszły faktury za przejazdy i paliwo. Trudno to uznać za rachunki, które dotyczą przygotowania do sezonu. Dodatkowo zawodnik twierdzi, że przedstawił rozliczenie kwoty, którą otrzymał na przygotowanie do sezonu. GKSŻ przynajmniej twierdzi, że takie rozliczenie otrzymała. My jako klub takiego rozliczenia nie mamy. Jeżeli ktoś nam przedstawia dokument bez potwierdzenia odpowiednimi wpłatami, to trudno to traktować jako rozliczenie - tłumaczyła wtedy Marta Półtorak.
Rozstrzygnięcia jednak zapadły i komornik działający w imieniu "Okonia" zajął część kwoty, która w ocenie Trybunału PZM należała się zawodnikowi. Klub złożył jednak zażalenie do Sądu Okręgowego w Rzeszowie, a ten rozpatrzył je pozytywnie. Jednak reprezentujący interesy żużlowca mecenas Dariusz Łuczak podkreśla, że nie jest to wcale równoznaczne z tym, że zawodnik będzie musiał zwracać rzeszowianom pieniądze.
- Cała sprawa jest zawiła pod względem prawnym, ale postaram się ja obrazowo wyjaśnić. Trybunał już jakiś czas temu wydał orzeczenie, na mocy którego Rafałowi Okoniewskiemu należała się określona suma pieniędzy. Po jego wydaniu stało się ono od razu prawomocne i nie można się było od niego odwołać. Wtedy pozostało już tylko wystąpić do sądu o nadanie klauzuli wykonalności, tak aby komornik mógł działać. Takie są procedury. Sąd taką klauzulę wtedy wydał, uznając, że orzeczenie Trybunału przeciwko Speedway Stali Rzeszów może być realizowane przez komornika. I tak się stało, komornik zaczął działać i ściągnął część kwoty - wyjaśnia w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Łuczak.
Mecenas Rafała Okoniewskiego tłumaczy również, czego dotyczyło zażalenie, które złożył klub z Rzeszowa. - Rzeszowianie na czele z panią Martą Półtorak powołali się na to, że jest błąd w nazwie klubu. Miał on polegać na tym, że prawidłowa nazwa brzmi Speedway Stal Rzeszów SA, a w orzeczeniu Trybunału zawarta została omyłkowa nazwa bez końcówki SA. Sąd Okręgowy uznał, że rzeczywiście został popełniony błąd i uchylił klauzulę wykonalności. Mówimy jednak o oczywistej pomyłce. Trybunał zresztą ją później naprawił i dodał, że chodzi o klub Speedway Stal Rzeszów SA. W związku z tym my również złożyliśmy zażalenie. W praktyce oznacza to jedynie tyle, że sprawa jest w toku. Twierdzenie na tym etapie, że Rafał Okoniewski będzie musiał oddawać pieniądze, które zajął komornik, jest pochopne. Ostateczna decyzja należy bowiem do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. To on zdecyduje, jaki będzie finał całej sprawy - podkreśla Łuczak.
Dariusz Łuczak nie ma wątpliwości, że racja w tej sprawie leży po stronie jego klienta. - Od początku przecież było wiadomo pomiędzy kim toczył się spór, przecież postępowanie przed Trybunałem zostało zainicjowane właśnie przez Speedway Stal Rzeszów SA. Pani Marta Półtorak zresztą wiele razy się na ten temat wypowiadała. Tak było między innymi po wydaniu orzeczenia przez Trybunał PZM, z którym się nie zgadzała. Teraz rzeszowianie twierdzą, że orzeczenie ich nie dotyczy. Rozumiem, że chcą się jakoś bronić, ale mówimy naprawdę o zwyczajnej, oczywistej pomyłce Trybunału. Tu nawet nie chodzi o błędną nazwę klubu, tylko o brak końcowego członu. Zresztą, brakowało go tylko w niektórych punktach orzeczenia Trybunału. W innych był już on wymieniony. Poczekamy jednak cierpliwie, co zrobi Sąd Apelacyjny w Rzeszowie. Przestrzegam jednak przed formułowaniem ostatecznych wniosków i twierdzeniem, że Rafał Okoniewski bezprawnie egzekwuje należności, bo sprawa nie jest jeszcze zakończona - dodaje na zakończenie mecenas Dariusz Łuczak.
W najbliższym czasie postaramy się przedstawić stanowisko Marty Półtorak.