Mistrzostwa świata odbyły się pod koniec września na francuskim zbiorniku Lac de Madine. Polacy nie byli faworytami, przyjechało w sumie 97 drużyn z całego świata. Konkurencja była niesamowita, to w końcu najlepsi z najlepszych.
Drużyny były 3-osobowe, a ekipa "Dream Baits" w składzie Dariusz Lesznar, Andrzej Krawczyk i Łukasz Cybulski objęła prowadzenie niemal na samym początku. Zawody trwały nieprzerwanie aż 5 dni. Liczyły się trzy największe ryby.
Olbrzymi stres
- Najbardziej z tych mistrzostw utkwiła mi ostatnia noc, w której nie wiedzieliśmy do końca, czy wygraliśmy. Ostatniego dnia, o godzinie ósmej rano, przyszli do nas sędziowie, aby tradycyjnie odpalić flarę na stanowisku zwycięzców. Ale nawet wtedy mówili, że oni nie wiedzą, czy wygraliśmy, bo jeszcze nie mieli danych z innych stanowisk - opowiada WP SportoweFakty Dariusz Lesznar.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Artur Szpilka zaszalał podczas morsowania. "Wariat", "To się nie dzieje!"
Drużyna "Dream Baits" osiągnęła łączną wagę 73,8 kg. Dokładnie tyle samo mieli Holendrzy, ale w takim przypadku decydowała największa waga pojedynczej ryby, którą złowili właśnie Polacy.
- Olbrzymi stres do samego końca. Nie spałem dobrze cały tydzień, a ostatnie dwa dni to już w ogóle. To był największy stres, jaki miałem w całym moim życiu. Tutaj ciężko jest mi porównać do czegoś innego, bo nie mam dzieci, ale kolega mówił, że to stres porównywalny do tego, jak rodziła jego żona. Wiadomo, że nie można tego porównać, ale stresowałem się niesamowicie - przyznaje Lesznar.
Niesamowity sukces marketingowy
- Używaliśmy dwóch serii: Choquita oraz Umami. Pierwsza seria to wyraźny zapach banana, czekolady i kremu waniliowego. Jest to nowość, którą testowałem przez cały sezon i wyniki były bardzo dobre. Druga seria to bliżej nieokreślony zapach. To słodka ryba, dużo ziół, mączka z kałamarnicy. Przynęty są bardzo wysokiej jakości - tłumaczy.
On sam jest dystrybutorem marki Dream Baits na Polskę, właścicielem firmy Carp Grains oraz dystrybutorem hiszpańskiej firmy Xufex produkującej orzechy tygrysie. Wygrana w najważniejszych zawodach karpiowych była potężnym zastrzykiem marketingowym.
- Po mistrzostwach zainteresowanie sklepów było ogromne. Każdy chciał mieć mistrzowskie przynęty. Jeżdżę na targi, na pokazy, jest duży popyt - cieszy się i dodaje: - Ja jakoś specjalnie się nie obnoszę się z tym sukcesem z Francji, bo należę do skromnych osób, ale na pewno czuję dużą dumę.
Podkreśla, że dzisiaj nie zmieniłby nic podczas tamtych mistrzostw. - Bardzo dużą rolę odgrywa samo wylosowanie miejsca, które będzie miało potencjał walki o czołowe lokaty. Na naszym nikt wcześniej nie wygrał zawodów, ale miało potencjał. Wykorzystaliśmy je idealnie. Ryby były w tej zatoce i do tego dołożyliśmy odpowiednie przynęty. Wiedzieliśmy, gdzie ich szukać - odegrało to zasadniczą rolę. Niczego bym dzisiaj nie zmienił. Zrobiłbym dokładnie to samo - tłumaczy.
W przyszłym roku dokładnie na tym samym akwenie odbędą się kolejne mistrzostwa świata. Polacy jadą bronić tytułu. - Jeszcze nikomu się to nie udało - przyznaje Dariusz Lesznar, który w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia wybiera się na Zalew Rybnicki. Spędzi tam też sylwestra, polując oczywiście na karpie.