Wicemistrzyni olimpijska: Nie muszę się tłumaczyć z tego, że chcę żyć po swojemu

- Nie muszę się tłumaczyć z tego, że chcę żyć po swojemu i mam odwagę to robić. To nie powinien być akt odwagi, tylko normalność - mówi nam wioślarka Katarzyna Zillmann, wicemistrzyni olimpijska z Tokio.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Katarzyna Zillmann i Dawid Tomala PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Katarzyna Zillmann i Dawid Tomala

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Miejsce w najlepszej dziesiątce plebiscytu "Przeglądu Sportowego" na sportowca roku to dla ciebie zwieńczenie najlepszego roku w karierze?


Katarzyna Zillmann, srebrna medalistka olimpijska w wioślarstwie:
To wisienka na torcie i dobry wstęp do kolejnego sezonu. Ostatnie pół roku to jedna wielka euforia. Jesteśmy bardzo szczęśliwe. Na scenie było to chyba widać. Cieszyłyśmy się, że po kilku nieudanych próbach w końcu znalazłyśmy się w dziesiątce, mogłyśmy wyjść na scenę, odebrać statuetkę, podziękować najbliższym, sponsorom, kibicom. I dać czadu, tak jak zwykle to robimy.

Dla was to tylko krótki przerywnik w pracy. Dopiero co byłyście na zgrupowaniu w Portugalii.

Trenujemy, żeby być jeszcze lepsze, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zawsze są rzeczy, które można poprawić.

ZOBACZ WIDEO: Trener polskich skoczków do zwolnienia? Tajner tłumaczy sytuację Doleżala

Skoro apetyt rośnie, to teraz celem waszej pracy musi być olimpijskie złoto.

Właśnie tak. Ten jeden stopień podium wyżej.

Będziecie mogły na niego wejść najwcześniej za trzy lata. W wioślarstwie to...

...bardzo mało!

Myślałem, że bardzo dużo. Że zanim znów powalczycie o medale igrzysk, będziecie musiały przewiosłować tysiące kilometrów.

Tak będzie, ale jak myślę sobie o ostatnich pięciu latach, to uważam, że zleciały bardzo szybko. A trzy lata to przy nich tyle co nic.

Po drodze będzie kilka okazji, żeby podtrzymać medalową passę. Medale są uzależniające?

Zdecydowanie tak. Od 2015 roku ciągle jestem na podium mistrzostw świata i jestem przekonana na więcej niż 100 procent, że gdybym z jakiejś imprezy wróciła bez trofeum, byłabym mocno wnerwiona. Na szczęście jestem w takiej osadzie, która w najważniejszych startach zawsze staje na wysokości zadania, tak jak na igrzyskach w Tokio. Nasze występy przed olimpiadą nie były najlepsze, ale w Japonii dałyśmy radę. Fajnie, że kibice to docenili, oddali na nas dużo głosów i sprawili, że po raz pierwszy znalazłyśmy się w dziesiątce plebiscytu. Dzięki temu mogłyśmy w sobotę wyjść na scenę i raz jeszcze, prawie pół roku po igrzyskach, poczuć synergię między sobą. To było dla mnie piękne.

Kiedy rozmawialiśmy po raz ostatni, skończyliśmy na pytaniu o reakcję ludzi na twój oficjalny "coming out" zaraz po igrzyskach. Wtedy odpowiedziałaś krótko, powiedziałaś, że jeszcze do tego wrócimy. Zatem wróćmy.

Bardzo się jednak cieszę, że reakcje były w ogromnej większości pozytywne. I to było dla mnie wzruszające. Nie lubię jednak mówić o tej sprawie, bo moim zdaniem dotyczy rzeczy, które nie powinny być przedmiotem dyskusji. Nie muszę się tłumaczyć z tego, że chcę żyć po swojemu i mam odwagę to robić. To nie powinien być akt odwagi, tylko normalność. Nie chcę opowiadać, jaka to jestem odważna, jak to potrafię się nie przejmować opiniami innych. Jeśli ktoś myśli, że sprawi mi przykrość, pisząc w mediach społecznościowych, że na przykład chodzę jak mężczyzna, albo że mam owłosione ręce, to się myli. Postawmy sprawę jasno: To ci ludzie mają problem, nie ja. Kto czerpie przyjemność z pisania takich rzeczy?

Nie uważasz, że choć tego nie lubisz, powinnaś mówić więcej o odwadze do życia po swojemu? I o tym, że to nie powinna być odwaga, a normalność?

Zgadzam się i dlatego kiedy dostaję takie pytania, nie irytuję się, że znowu muszę powtarzać to samo, tylko mówię, jak jest: niechęć do osób nieheteronormatywnych bierze się z niewiedzy, braku edukacji i braku kontaktów z takimi osobami. Dużo łatwiej jest obrażać jakiś nieokreślony byt niż żywą osobę, która przed tobą stoi. Chciałabym, żeby ludzie sami wyciągali wnioski, wychodzili poza to, co kiedyś im wpojono. Staram się ich do tego prowokować. Podam przykład: ostatnio podszedł do mnie jeden starszy gość. Fajny facet, biznesmen z moich rejonów. Po dłuższej rozmowie ze mną powiedział, że całkowicie zmieniłam jego spojrzenie na takie osoby jak ja. Gość pewnie przez całe życie nie miał do czynienia z kimś o odmiennej orientacji, więc nic dziwnego, że trzymał się stereotypów, które ktoś mu przekazał. Odszedł od nich i bardzo się z tego cieszę. Oby takich przypadków było jak najwięcej.

Czytaj także:
Maria Andrejczyk z rozbrajającą szczerością o wynikach plebiscytu
Tak Włodarczyk skomentowała porażkę z Lewandowskim. Żałuje tylko jednego

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×