Nie takie informacje na temat Windhama Rotundy chcieli przeczytać fani wrestlingu, którzy mocno wyczekiwali jego powrotu. Zawodnik z Brooksville był związany z World Wrestling Entertainment od 2009 roku. Szerszej publiczności przedstawił się w nowym projekcie WWE - "NXT" - jako "Husky Harris".
Później występował regularnie jako "Bray Wyatt". Ostatnimi czasy kibicom brakowało jednak 36-latka. Najpierw nadeszła dłuższa przerwa pomiędzy 2021 a 2022 rokiem, a potem kolejny rozbrat z ringiem od lutego bieżącego roku spowodowany problemami zdrowotnymi.
Niestety głośna kariera została przerwana. W nocy z czwartku na piątek Paul Levesque, znany bardziej jako "Triple H", poinformował za pomocą mediów społecznościowych, że Windham Rotunda zmarł w wieku 36 lat.
"Właśnie otrzymałem telefon do Mike'a Rotundy (ojciec Windhama - przyp. red), który poinformował nas o tragicznej informacji, że członek naszej rodziny WWE Windham Rotunda - również znany jako Bray Wyatt - niespodziewanie dzisiaj odszedł z tego świata. Nasze myśli są z jego rodziną i prosimy wszystkich o uszanowanie ich prywatności w tym momencie" - napisał były zawodnik, a obecnie dyrektor WWE ds. treści.
Świat wrestlingu po tej wiadomości momentalnie stanął w miejscu. Szok opanował fanów w mediach społecznościowych, którzy zastanawiali się, co mogło być przyczyną śmierci "Braya Wyatta". Sean Ross z portalu fightful.com uchylił rąbka tajemnicy.
"Otrzymałem pozwolenie na ujawnienie, że na początku tego roku Windham Rotunda (Bray Wyatt) zachorował na COVID-19, który zaostrzył problemy z sercem. Było wiele pozytywnych postępów w kierunku powrotu i jego wyzdrowienia. Niestety dzisiaj doznał ataku serca i zmarł" - stwierdził.
Na śmierć Windhama Rotundy zareagowały już największe gwiazdy w tej branży - wśród nich także Dwayne Johnson. "Jestem załamany tą wiadomością. Uwielbiałem jego obecność, promocje, pracę na ringu i połączenie ze wszechświatem WWE. Bardzo wyjątkowa, fajna i rzadka postać, którą ciężko stworzyć w naszym szalonym świecie pro wrestlingu" - napisał.
Niewątpliwie odejście 36-latka jest ogromną stratą dla całej wrestlingowej społeczności. "Bray Wyatt" był specyficzną postacią w World Wrestling Entertainment, która przyprawiała wielu o dreszcze. W przeciągu swojej kariery zdobył m.in. pas WWE Championship.
Spora część kibiców zapamięta go zapewne przede wszystkim z prowadzenia grupy "Wyatt Family", do której należał również jego przyjaciel Jonathan Huber znany pod pseudonimem "Luke Harper". Ten zmarł niespełna trzy lata temu z powodu ciężkiej choroby płuc.
Zobacz też:
Polski Wrestling w światowym przekazie DAZN