Po treningach i kwalifikacjach Hiszpan był niezwykle rozczarowany swoją postawą. Problemem była przede wszystkim przyczepność tylnego koła. Wobec tego można było spodziewać się dwóch rozwiązań. Lorenzo mógł zdecydować się na spokojne przejechanie wyścigu, kończąc go tym samym na odległej pozycji, albo zaryzykować, stawiając wszystko na jedną kartę. To pierwsze rozwiązanie nie byłoby w stylu popularnego "Por Fuery".
Jorge Lorenzo od samego początku wyścigu zaatakował, jadąc na limicie przyczepności, dzięki czemu szybko znalazł się na pierwszej pozycji. Niestety dla fanów Hiszpana, radość nie trwała długo. Prowadzący Lorenzo wchodząc w zakręt stracił przyczepność przedniego koła i natychmiast upadł, doszczętnie niszcząc swoją Yamahę M1. Dla "Por Fuery" oznaczało to koniec wyścigu. - Po prostu popełniłem błąd. Od dawna nie zdarzyło mi się to w wyścigu. Nikt nie jest perfekcyjny, jesteśmy tylko ludźmi. Każdy z nas czasem się myli. Tegoroczne opony są nieco inne niż te, które używaliśmy w poprzednim sezonie. Temperatura asfaltu także była niższa. Nie wziąłem tych czynników pod uwagę i na wejściu w zakręt byłem zbyt szybki. Przednia i tylna opona nie były na to zupełnie przygotowane - wytłumaczył Jorge Lorenzo.
Największy rywal Lorenzo, Marc Marquez, zwyciężył w wyścigu i zapisał na swoim koncie 25 punktów w klasyfikacji generalnej. - To źle, że straciłem tyle "oczek" do Marqueza, Rossiego i Pedrosy, którzy są faworytami, a w Katarze wykonali dobrą robotę. Valentino pokazał, że Yamaha może być konkurencyjna dla Hondy, nawet na obecnie używanych oponach. Mistrzostwa są bardzo długie, więc nie ma się czym załamywać. Zobaczymy, co wydarzy się w Austin - zakończył wicemistrz świata 2013.
Zachwycony rezultatem Lorenzo nie jest również dyrektor teamu Movistar Yamaha Racing, Massimo Meregalli. - To nie jest dobry początek sezonu. Po kilku dniach walki udało nam się w końcu osiągnąć dobrą przyczepność i odpowiednie tempo. Założenie było takie, by dobrze wystartować i być w czołówce, a nie jechać na maksimum, nieco bez głowy, ponieważ wiedzieliśmy, że jest ślisko. Jorge stracił przyczepność przodu bardzo nagle, w tym samym miejscu co Bautista czy Bradl, więc myślę, że to był newralgiczny punkt na torze. Na szczęście po tym trudnym weekendzie widzimy światełko w tunelu i myślę, że uda nam się znaleźć rozwiązania problemów, które męczyły Lorenzo do tej pory - powiedział dyrektor zespołu, w którym ściga się Hiszpan.