O ile treningi i kwalifikacje do Grand Prix San Marino rozgrywano w słonecznej pogodzie, to na kilka minut przed startem niedzielnego wyścigu nad torem pojawiły się ciemne chmury, z których spadł deszcz.
Opady deszczu sprawiły, że zawodnicy wyruszyli do wyścigu na oponach typu slick, ale już po przejechaniu jednego okrążenia zjechali do boksów, aby skorzystać z motocykli wyposażonych w deszczowe opony. - To był dziwny wyścig, ale jestem zadowolony z wyniku końcowego. Trudno jest wyjaśnić co się wydarzyło podczas tego Grand Prix, ale myślę, że kluczowa była druga zmiana opon z deszczowych na slicki - powiedział Marc Marquez.
Marquez przez znaczną część wyścigu jechał na trzeciej pozycji za Valentino Rossim i Jorge Lorenzo. Hiszpan jako pierwszy z tego grona zdecydował się jednak zjechać do boksów po slicki, gdy pod koniec wyścigu tor zaczął przesychać. - Zmianą opon sprawiliśmy różnicę. Wierzcie mi lub nie, ale to nie ja byłem odpowiedzialny za tę decyzję. To zespół postanowił zaryzykować wszystko. Poinformowali mnie o sytuacji poprzez tablicę wystawioną na prostej startowej. To dzięki nim wcześnie zjechałem na zmianę motocykla i muszę za to podziękować - dodał "MM93".
Wygrana w Grand Prix San Marino sprawiła, że Marquez przedłużył swoje szanse na obronę tytułu mistrza świata. Hiszpan obecnie traci 63 punkty do prowadzącego Rossiego. - Ciągle pracujemy bardzo ciężko i staramy się, choć mamy świadomość, że nasze szanse na tytuł są niewielkie. To jednak nadal jest nasz cel na ten sezon. Im więcej zwycięstw, tym lepiej! - podsumował aktualny mistrz świata.