Wypadku Luisa Saloma można było uniknąć? Valentino Rossi: Zwracaliśmy uwagę na problem od sześciu lat

Podczas specjalnej konferencji prasowej kierownictwo MotoGP zapewniało, że w przeszłości nikt nie skarżył się na bezpieczeństwo feralnego zakrętu na torze Catalunya, w którym zginął Luis Salom. Innego zdania jest Valentino Rossi.

W piątek na drugim treningu Moto2 przed wyścigiem o Grand Prix Katalonii doszło do upadku Luisa Saloma. Pomimo natychmiastowej akcji służb medycznych i transportu do pobliskiego szpitala, lekarzom nie udało się uratować życia 24-letniego Hiszpana.

Po tym wydarzeniu doszło do spotkania Komisji Bezpieczeństwa z zawodnikami MotoGP. Na nim ustalono, iż dalsza część weekendu wyścigowego będzie się odbywać na zmienionej nitce toru Catalunya. W feralnym zakręcie numer dwanaście wprowadzono szykanę, znaną z wyścigów Formuły 1 na tym obiekcie, aby zmusić motocyklistów do zmniejszenia prędkości. Co więcej, okazało się, że w tym miejscu toru brakuje żwirowego pobocza, które mogłoby wyhamować upadającego zawodnika i jego motocykl. - Przed tym wypadkiem nigdy nie mieliśmy żadnych uwag czy też żądań zawodników, aby zmienić zakręt numer dwanaście - powiedział Carmelo Ezpeleta, szef firmy Dorna, która zarządza MotoGP.

Ze słowami szefa Dorny nie zgodził się Valentino Rossi. - Rozmawialiśmy o zakręcie dwunastym na Komisji Bezpieczeństwa od sześciu lat. Mówiliśmy, że potrzebujemy tam większe pobocze. Niestety, trzeba byłoby wykonać pewne prace, które są trudne do zrealizowania. Ze względu na trybunę, która jest w tym zakręcie... To byłoby bardzo drogie. Wiemy jednak od dawna, że to jest miejsce niebezpieczne - powiedział Rossi podczas spotkania z dziennikarzami w media roomie Yamahy.

ZOBACZ WIDEO Rajd Akropolu: efektowna szarża Kajetanowicza

Włoski motocyklista podkreślił, że już w przeszłości w tym fragmencie toru dochodziło do niebezpiecznych wypadków. - Jeśli popatrzymy na wypadek Luisa, coś się stało z motocyklem. Jednak zakręt dwunasty jest niebezpieczny. Wiemy to, bo dwa lata temu w tym miejscu Niccolo Antonelli miał wypadek. Uderzył w bandę, ale na szczęście nie miał żadnych problemów ze zdrowiem. W ramach ochrony, od tego momentu dodano w tym miejscu bandy dmuchane - dodał "Doctor".

37-latek ma świadomość, że w przypadku takiego sportu jak MotoGP nie da się uczynić toru w stu procentach bezpiecznym. - Pamiętam bardzo dobrze jak po wypadku Antonellego mówiliśmy o zakręcie dwunastym. Jednak takie miejsca są też na innych obiektach, gdzie konieczne jest więcej przestrzeni. Jednak czasem jest to niemożliwe. Tutaj w Barcelonie po wypadku Antonellego pojawiły się dmuchane bandy, bo powiedziano nam, że powiększenie pułapki żwirowej jest niemożliwe. W Jerez na wyjściu z ostatniego zakrętu też jest taki problem. Jakbym się zastanowił nad innymi obiektami, to mógłbym podać kolejne przykłady. Na Motegi zakręt numer cztery stanowi problem. Taka jest rzeczywistość. Doszło do tragedii, która przypomina nam jak niebezpieczny jest to sport - stwierdził wielokrotny mistrz świata.

Równocześnie Rossi podzielił pogląd innych zawodników, że do wypadku Saloma doszło z powodu awarii motocykla, bowiem linia jazdy Hiszpana w feralnym zakręcie nie była właściwa. - To nie było coś normalnego. Zakręt dwunasty jest wymagający dla przedniego zawieszenia, bo nawierzchnia toru jest wyboista. Każde okrążenie w tym miejscu niesie się ze sporym ryzykiem. Jedziesz na drugim albo trzecim biegu i jeśli zrobisz coś źle, to do upadku powinno dojść jakieś 35 metrów później niż w przypadku Luisa. Jeśli znowu przestrzelisz zakręt, to też masz inną linię przejazdu i powinieneś być w innym miejscu. Salom pojechał prosto. Z ogromną prędkością, która nie była naturalna i nie zwalniał. Może coś stało się w układzie kierowniczym, może coś z gazem, może coś z hamulcem. Nie wiem - podsumował Rossi.

Komentarze (0)