Marc Marquez to od kilku lat zdecydowany dominator w MotoGP. Hiszpan przez sześć lat startów w królewskiej klasie zdobył pięć tytułów mistrza świata. 25-latek tylko raz musiał uznać wyższość rywala, a był to właśnie jego nowy partner z zespołu, Jorge Lorenzo.
Lorenzo, starszy o sześć lat od Marqueza, ma na swoim koncie trzy tytuły najlepszego zawodnika królewskiej klasy. Nowy nabytek Repsol Hondy znany jest z ciętego języka i wysokiego mniemania o sobie.
Nie będą jak Prost i Senna
Obaj zawodnicy są szybcy i żaden z nich nie lubi przegrywać. Podobna sytuacja miała miejsce w Formule 1 na przełomie lat 80. i 90., kiedy to duet McLarena stworzyli Alain Prost i Ayrton Senna. Ich rywalizacja była prawdziwą walką na śmierć i życie. Marquez twierdzi, że w przypadku jego i Lorenzo powtórki nie będzie.
- Na torze każdy chce wygrywać i być na czele. I każdy daje z siebie 100 proc. Jednak poza torem jesteśmy i będziemy kolegami z zespołu. Mamy za sobą świetne pojedynki czy to w Austrii czy w Brnie. Nasza relacja jest pełna sportowego profesjonalizmu - powiedział pięciokrotny mistrz świata.
Nie wszyscy jednak wierzą, że taki stan utrzyma się przez dwa lata współpracy obu kierowców.
Spory w Yamasze
Jorge Lorenzo swoją przygodę z MotoGP rozpoczął w fabrycznym zespole Yamahy i to właśnie na motocyklu tego producenta święcił swoje największe triumfy. Na początku kariery w królewskiej klasie Lorenzo dzielił miejsce w garażu z jeżdżącą legendą MotoGP, Valentino Rossim.
Włoch jako ikona tego sportu, od zawsze traktowany był wyjątkowo. Lorenzo nie godził się z rolą "tego drugiego". Nic dziwnego. Przez wiele lat to właśnie Hiszpan był szybszy od Rossiego. Mimo to, marka zawodnika startującego z numerem "46" nie pozostawiała złudzeń. Kibice, inżynierowie, władze zespołu - wszyscy nieco przychylniej patrzyli na Włocha.
Końcówka sezonu 2015 to wielka walka partnerów z zespołu Yamahy o tytuł mistrza świata. Wszystko miało się rozstrzygnąć w ostatnim wyścigu w Walencji. Wtedy też doszło do pierwszych kontrowersji, a świat MotoGP eksplodował emocjami. Wielu kibiców i obserwatorów zarzucało, że Marc Marquez pomógł rodakowi w odniesieniu triumfu, chcąc zagrać na nosie Rossiemu. W internecie pojawiło się wiele memów, szydzących z sympatii hiszpańskich zawodników.
W trakcie sezonu 2016 Lorenzo postanowił zaryzykować i udowodnić krytykom, że jest lepszy od Rossiego, podpisując dwuletni kontrakt z Ducati. Włoska legenda MotoGP zdecydowała się kiedyś na podobny krok, ale zdecydowanie nie poradziła sobie na maszynie stworzonej przez własnych rodaków. Lorenzo chciał udowodnić, że potrafi wygrywać na wszystkim.
Kryzys kariery Lorenzo
Hiszpan zaryzykował i poniósł tego konsekwencje. Pierwszy test nie wypadł źle, ale później było tylko gorzej. Lorenzo nie był w stanie wygrywać na Ducati i szybko wypadł z czołówki. Jakiś czas temu nowy zawodnik Repsol Hondy przyznał nawet, że w pewnym momencie rozważał zakończenie kariery. - Mam już 31 lat, nie wygrywałem. Przestałem widzieć w tym sens. Bałem się swojej przyszłości - mówił Hiszpan.
W końcu nadszedł jednak przełom. 31-latek wygrał na Ducati trzy wyścigi i dołączył do czołówki. Rywalizował jak równy z równym z Dovizioso czy Marquezem. Kiedy najlepsze miało dopiero nadejść, Hiszpan nabawił się kontuzji. Po starcie do wyścigu w Aragonii Lorenzo zanotował upadek w pierwszym zakręcie i fatalnie połamał nogę. Zawodnik z Hiszpanii winą za swoje nieszczęście obarczył Marca Marqueza, który jadąc przed nim wyniósł się nieco szerzej. Obserwatorzy i eksperci nie zgodzili się w opinią Lorenzo. Jednak problem pozostał.
ZOBACZ WIDEO: Gąsiorowski ostrzega: Myślenie, że Kubica wsiądzie do bolidu i wskoczy na podium to błąd
31-latek oskarżył Marqueza o połamanie nogi i zniszczenie całego sezonu. Ten nie odniósł się bezpośrednio do opinii kolegi z toru. 5-krotny mistrz świata zadzwonił do rywala i zapytał go o zdrowie. Lorenzo poinformował o tym na Twitterze i podziękował za zainteresowanie. Sprawa została zamieciona pod dywan.
Miłości nigdy nie było
Lorenzo niejednokrotnie atakował Marqueza w mediach, wyrażając jasno swoją opinię co do stylu jazdy rywala. Już w sezonie 2013, kiedy to Marquez dołączył do MotoGP, bardziej doświadczony rodak wypowiadał się o nim negatywnie. - To bardzo agresywny zawodnik i ryzykuje zdrowie innych. Też kiedyś jeździłem tak nieodpowiedzialnie. Ale dojrzałem. Jazda taka jak jego, powinna być karana - mówił wtedy Lorenzo.
Rok później ówczesny zawodnik Yamahy tłumaczył mediom, że nie jest wrogiem rywala z Repsol Hondy, ale nie zgadza się z jego nieskazitelnym wizerunkiem. - Przed kamerami jest wiecznie uśmiechnięty i zadowolony. To taki image. Podobnie robi Rossi. Na torze to jednak inny człowiek. Nikt nie lubi przegrywać, jesteśmy tylko ludźmi. Dużo w tym gry - tłumaczył Lorenzo.
Dwa trudne charaktery
Jorge Lorenzo znany jest z ciętego języka i mało dyplomatycznych wypowiedzi. 31-latek często mówi to co myśli, co nie spotyka się z sympatią rywali czy fanów. Hiszpan nie znosi także porażek, co często odbija się na jego wizerunku. To twardy charakter, a przede wszystkim zawodnik, który uważa się za świetnego kierowcę i walczy o swoją pozycję nie tylko na torze. Stąd wiele jego sporów z Valentino Rossim podczas wspólnej jazdy obu zawodników w Yamasze.
Lorenzo podczas dwuletniej przygody z Ducati zdążył także wejść w konflikt z Andreą Dovizioso, co z pewnością nie było łatwe, bo Włoch nie jest człowiekiem zbyt konfliktowym. Hiszpan nie zastosował się do team orders podczas ostatniego wyścigu sezonu 2017, kiedy to Dovizioso walczył o tytuł. Rok później rozpętała się już prawdziwa wojna w mediach między partnerami z zespołu. Obaj zawodnicy wymieniali między sobą złośliwości.
Marquez z kolei czyni cuda podczas wyścigów, a jego bezpardonowa jazda nieraz budziła kontrowersje. Do tej pory 25-latek nie miał jednak okazji do bezpośredniej rywalizacji wewnątrz zespołu, bo jego dotychczasowy partner, Dani Pedrosa, to w ostatnich latach człowiek bezkonfliktowy. Na dodatek 32-latek od kilku lat prezentował się gorzej od Marqueza i pogodził się z rolą drugiego w teamie.
Pewnym jest jednak, że również 25-latek nie pozwoli sobie na faworyzowanie Lorenzo, tym bardziej, że jego pozycja w zespole Repsol Hondy jest niepodważalna. Pytanie, czy Honda będzie równo traktowała obu mistrzów czy jednak nieco więcej uwagi poświęci Marquezowi, który od początku kariery w MotoGP jest związany z zespołem, a na dodatek wygrywa tytuły mistrzowskie wręcz taśmowo, jeden za drugim. Jeśli tylko Lorenzo wyczuje, że jest "tym drugim", może rozpocząć się wielka wojna.