Kariera mistrza świata wisiała na włosku. Wróżono mu koniec ścigania, a wraca i znów chce tytułu

Instagram / marcmarquez93 / Na zdjęciu: Marc Marquez
Instagram / marcmarquez93 / Na zdjęciu: Marc Marquez

Zaczęło się niewinnie, bo od złamania ręki. Po ledwie tygodniu była próba powrotu na tor, która mogła zakończyć jego karierę. W kontuzjowanej ręce doszło do infekcji, o której nikt nie wiedział. Teraz ośmiokrotny mistrz świata wraca i ma jasny cel.

Aby zrozumieć, co przeżył w ostatnich miesiącach Marc Marquez, należy się cofnąć do drugiej połowy lipca 2020 roku. Sezon MotoGP opóźnił się z powodu pandemii koronawirusa. W GP Hiszpanii na torze w Jerez motocyklista Hondy walczył o zwycięstwo. Upadł, ale podniósł swój motocykl i kontynuował jazdę. Następnie ruszył w tak szaloną pogoń za rywalami, że znów miał szansę na podium.

Jednak tempo narzucone przez Marqueza okazało się zbyt mocne. Hiszpan upadł po raz drugi. Tym razem konsekwencje okazały się znacznie poważniejsze - lekarze w szpitalu potwierdzili złamanie kości ramiennej w prawej ręce.

Przeciętny człowiek po takim złamaniu potrzebowałby co najmniej kilku tygodni, by powrócić do aktywności. Marquez, ze względu na walkę o tytuł, postanowił wrócić na motocykl już w kolejny weekend. Odpuścił wprawdzie piątkowe treningi, ale miał w planach jazdę w sobotę. I już po sobotnich sesjach zrozumiał, że popełnił błąd. Ból był na tyle duży, że do kwalifikacji nawet nie przystąpił. To był dopiero początek dramatu, jaki miał rozegrać się później.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola dawno nie widzieliśmy

Pechowe otwieranie okna?

Podczas gdy latem 2020 roku oczekiwano momentu, w którym Marquez wróci na tor, ręka ośmiokrotnego mistrza świata nie goiła się. Aż na początku sierpnia padokiem MotoGP wstrząsnęła wiadomość, że Marquez musi przejść kolejną operację. Wszystko z tego powodu, że tytanowa płytka, która połączyła jego złamaną kość, wygięła się.

- Doszło do wypadku w domu w momencie, gdy Marc otwierał duże okno. Chociaż ze względu na jego rozmiar, bardziej powinienem użyć słowa "drzwi". Spowodowało to u niego wielki ból, przez który doszło do wygięcia płytki. Jasne jest, że stało się to już po wyścigu - mówił DAZN Alberto Puig, szef Repsol Honda Team w MotoGP.

Eksperci w słowa Puiga nie uwierzyli. Traktowali je bardziej jako próbę zrzucenia odpowiedzialności z barków Marqueza za przedwczesny powrót na motocykl. - Marc zawsze stara się słuchać lekarzy. Oni dali mu zgodę na powrót. Nie zakładali, że płytka może być wygięta. Gdyby nie decyzja medyków, to Marc nigdy nie wsiadłby ponownie na motocykl - zapewniał Puig.

Nieoficjalnie wiadomo jednak, że Japończycy z Hondy mieli mieć pretensje do Marqueza o przedwczesny powrót na motocykl. W narrację o pogłębieniu urazu wskutek otwierania okna w domu nikt w fabryce azjatyckiej firmy nie chciał uwierzyć. Puig jednak uparcie bronił gwiazdę swojej ekipy. - On wrócił na motocykl, bo czuł się dobrze. Gdy pojawił się ból, od razu wycofał się z rywalizacji - komentował nieszczęsny powrót mistrza świata szef Repsol Hondy.

Wróżono mu koniec kariery

Mijały kolejne tygodnie, a Marquez raz za razem odkładał powrót na motocykl. Gdy jesienią hiszpańskie media podawały, że ręka mistrza świata praktycznie się nie goi i konieczna będzie kolejna operacja, Honda zaprzeczała. Aż w końcu stało się jasne, że w sezonie 2020 ośmiokrotny mistrz świata na tor już nie powróci. 28-latek chciał nawet zrzec się pensji (ok. 10 mln euro), aby naprawić relacje z Hondą (szczegóły TUTAJ).

Przez ten okres pojawiały się różne plotki - nawet takie, które sugerowały, że Marquez nigdy nie odzyska pełni sił w kontuzjowanym ramieniu, co będzie oznaczało dla niego przedwczesny koniec kariery. Aż w grudniu Hiszpan przeszedł trzecią operację kontuzjowanej ręki.

Wtedy okazało się, że w kończynie doszło do infekcji. To ona odpowiadała za zbyt powolną rekonwalescencję. Grudniowa operacja nie należała do najłatwiejszych. W trakcie jej trwania lekarze dokonali przeszczepu kości z biodra do ramienia. Marquez znów musiał zapomnieć o motocyklach na kilka miesięcy. Pojawiły się spekulacje, że lider Hondy opuści znaczną część sezonu 2021.

Jednak na początku roku Marquez odbył pierwsze treningi na małym motocyklu. Później przetestował drogową maszynę Hondy. Opuścił wprawdzie dwa wyścigi MotoGP w Katarze, ale po odbyciu prywatnych testów, dostał zgodę od lekarzy, by wrócił na GP Portugalii w drugiej połowie kwietnia.

"Będę cierpieć" 

Powrót Marqueza na motocykl to wydarzenie tego weekendu w MotoGP. Forma Hiszpana to niewiadoma. W piątkowych treningach 28-latek pokazał, że długa przerwa nie wpłynęła negatywnie na jego dyspozycję ani styl jazdy. Hiszpan na torze Portimao nadal ryzykował, kilkukrotnie notował groźne uślizgi i był bliski upadków. Ostatecznie jednak do nich nie doszło.

W sobotnich kwalifikacjach (szczegóły TUTAJ) Marquez zajął szóste miejsce. Jak na ponad dziewięciomiesięczną przerwę, to niezły wynik. Kibicom w oczy rzuciło się jednak, że podczas "czasówki" motocyklista Hondy robił sobie przerwy i rozmasowywał kontuzjowane wcześniej ramię.

- Powoli dostosowujemy motocykl do mojego stylu jazdy, tak aby był taki, jakiego potrzebuję. Czułem spory postęp pod tym względem w treningach. Wyścig to jednak znak zapytania. Zobaczymy, jak poradzę sobie na dystansie 25 okrążeń. Spróbuję się cieszyć tym wyścigiem, ale wiem, że tak nie będzie - powiedział Marquez, cytowany przez motorsport.com.

- Będę cierpieć. Wiem to. Jednak mam świadomość tego od momentu przyjazdu na tor Portimao - dodał ośmiokrotny mistrz świata.

Marquez przyznał, że z powodu kontuzjowanej ręki nie może jednak ułożyć ciała na motocyklu tak, jakby sobie tego życzył. - Nie mogę też przeciągać ramienia. Przez to tracę chociażby w dwóch ostatnich zakrętach, ale jest jak jest. Wiem to i zespół też. Musimy jednak ustawiać motocykl tak, aby był gotowy, gdy już sam będę w pełni zdrowy i będę mógł cisnąć na 100 proc. - podsumował Hiszpan.

Kibicom pozostaje poczekać do tego momentu. Marquez stracił w tym roku tylko dwa wyścigi. To oznacza, że jego szanse na tytuł mistrzowskie nie są jeszcze przegrane. Obserwowanie tego, jak potoczy się jego powrót będzie niezwykle ciekawe. W końcu 28-latek już kilkukrotnie dokonywał w MotoGP rzeczy niemożliwych.

Czytaj także:
Kolejne oskarżenia pod adresem Rosjanina w F1
Pokazał zdjęcie ze szpitala. Sporo bólu

Komentarze (0)