Niedzielne wyścigi MotoGP oraz niższych klas na torze Mugello zeszły na dalszy plan w obliczu dramatu Jasona Dupasquier. 19-latek na zakończenie kwalifikacji Moto3 przewrócił się, po czym wjechali w niego Ayumu Sasaki i Jeremy Alcoba. Jeszcze na torze lekarze walczyli o jego życie. Szwajcar został przetransportowany helikopterem do szpitala we Florencji, skąd nie napływają żadne oficjalne komunikaty.
Akcja ratunkowa na torze, w trakcie której lekarze wykonywali drenaż klatki piersiowej, trwała ponad pół godziny. Z boksów przyglądali się jej zawodnicy klasy MotoGP, którzy po chwili sami musieli ruszyć na tor na kolejny trening, a następnie kwalifikacje. Jak skupić się w takiej sytuacji?
Wsiąść do samochodu i pojechać do domu
- Nie jest łatwo patrzeć na helikopter na torze. Widziałem coś takiego po raz pierwszy. Tak poważnego wypadku nie było od dawna - mówił na konferencji prasowej Francesco Bagnaia, który jak przyznał, potrzebował kilku okrążeń w późniejszym treningu, aby zapomnieć o wydarzeniach z Moto3 i odzyskać koncentrację.
ZOBACZ WIDEO: #dziejsiewsporcie: wypadek za wypadkiem. Tak wyglądał wyścig w Genk
Wypadek Dupasquier wstrząsnął też Valentino Rossim, czyli najstarszym motocyklistą w padoku. 42-letni Włoch, żywa legenda MotoGP, w trakcie swojej kariery przeżył wiele tego typu incydentów. - Nie jest łatwo, gdy widzisz helikopter na torze, a potem sam musisz się ścigać. Trudno o koncentrację. To chyba jest trudne dla każdego z nas - powiedział Rossi, którego cytuje motorsport.com.
- Patrzysz na te obrazki, nie masz informacji i nie wygląda to optymistycznie. Dupasquier leżał na torze, przyleciał helikopter, długo nie odlatywał... - dodawał Rossi.
Włoch podkreślił, że ryzyko jest wkalkulowane w wyścigi motocyklowe, a tego typu sytuacje o tym boleśnie przypominają. - Mamy dwie możliwości. Widząc takie obrazki, możesz zdjąć kombinezon, wsiąść do samochodu i pojechać do domu. Jeśli jednak decydujesz się wyjechać na tor, to musisz się skoncentrować i dać z siebie wszystko. Musisz o tym zapomnieć, bo inaczej nie tylko nie osiągniesz wyniku, ale też będziesz zagrożeniem dla innych - stwierdził Rossi.
Najbardziej niebezpieczny z wypadków
Do wypadku Dupasquier doszło pod koniec kwalifikacji Moto3 do GP Włoch. W momencie, gdy każdy z zawodników walczy o jak najlepszy czas. Nie dało się go uniknąć, zwłaszcza w najniższej kategorii wyścigowej mistrzostw świata, gdzie bardzo dużo można zyskać jadąc w cieniu aerodynamicznym bezpośrednio za rywalem. Dlatego motocykliści często wyjeżdżają na tor całymi grupami. Upadek jednego z nich może powodować efekt domina.
- Niestety, to najniebezpieczniejszy z incydentów w wyścigach motocyklowych. Dupasquier upadł, a jeden albo nawet dwóch rywali wjechało w niego. Możemy pracować przy poprawie bezpieczeństwa, wprowadzać nowe kaski czy kombinezony. Jednak takie wypadki pozostaną niebezpieczne - ocenił Rossi.
Włoch odniósł się też do propozycji, aby w kwalifikacjach Moto3 zawodnicy wyjeżdżali na tor w pojedynkę i mieli tylko jedno okrążenie na uzyskanie czasu. - Gdyby na torze byli sami, byłoby bezpieczniej. Jednak w wyścigu i tak jadą grupą przez 25 okrążeń. Nie unikniemy ryzyka. Trudno jechać samemu w wyścigu - stwierdził dziewięciokrotny mistrz świata.
Kontrowersje w padoku MotoGP wywołała też decyzja realizatorów transmisji z GP Włoch. Kamery przez ponad pół godziny pokazywały, jak medycy uwijają się wokół 19-letniego motocyklisty ze Szwajcarii. Część motocyklistów uznała, że był to brak szacunku względem m.in. członków rodziny Dupasquier, którzy oglądali to na żywo przed telewizorem w swoim domu.
- Nie sądzę, aby była potrzeba pokazywania tego, jak zawodnik jest wkładany do helikoptera, jak pracują przy nim lekarze, itd. W przyszłości powinniśmy skupić się w takich sytuacjach na pokazywaniu czegoś innego - powiedział portalowi "The Race" Jack Miller.
Podobne zarzuty względem MotoGP adresowano przed rokiem, gdy na austriackim Red Bull Ringu doszło do fatalnego wypadku z udziałem Johanna Zarco i Franco Morbidellego. Wówczas też pokazywano wielokrotnie powtórki incydentu i pracę medyków.
Czytaj także:
To mógł być głośny transfer w F1. Szczegóły wychodzą na jaw
Wojna o tytuł w F1 trwa także poza torem