Devlin DeFrancesco urodził się w Toronto, ale ma włoskie korzenie. 24-latek rywalizuje na co dzień w IndyCar, ale odnosił też sukcesy w wyścigach długodystansowych. W styczniu 2022 roku wygrał prestiżowe zawody Daytona 24h na Florydzie. W ten weekend Kanadyjczyk powrócił do słonecznego stanu, by ponownie walczyć o triumf w tej imprezie.
Niestety, przygotowania kanadyjskiego kierowcy do rywalizacji w Daytona 24h zakłócił przykry incydent w padoku. DeFrancesco zabrał ze sobą na wyścig szczeniaka o imieniu Lucky, którego kupił pod koniec września 2023 roku. Pies został potrącony przez jeden z samochodów jeszcze przed startem zawodów. Mimo pomocy ze strony służb medycznych, czworonoga nie udało się uratować.
"Spoczywaj w pokoju, Lucky. Zawsze będziesz zajmował szczególne miejsce w moim sercu" - napisał kierowca w mediach społecznościowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzelecka rywalizacja w Barcelonie. Nowy król wolnych
Początkowo pojawiły się sugestie, że w związku z utratą ukochanego psa Devlin DeFrancesco postanowi wycofać się z Daytona 24h. Po rozmowie z zespołem Forte Racing kanadyjski kierowca uznał, że podejmie rękawicę, a osiągnięty wynik zadedykuje czworonogowi, który w ostatnich miesiącach regularnie towarzyszył mu w padoku.
"Słowa nigdy nie opiszą bólu po stracie naszego 'dziecka'. Dziękujemy za najlepsze pięć miesięcy, o jakich mogliśmy z tobą marzyć. Będziemy cię zawsze kochać" - dodała Katie, partnerka kanadyjskiego kierowcy, również obecna na wyścigu Daytona 24h.
Lucky był psem rasy golden retriever.
Czytaj także:
- Ferrari musi obejść się smakiem. Młoda gwiazda przedłużyła kontrakt
- Kolejny Polak na drodze do F1. Podpisał już kontrakt