Niedzielny awans Artura Janosza na Hungaroringu

Materiały prasowe
Materiały prasowe

Po starcie z wywalczonej dzień wcześniej czternastej pozycji Artur Janosz ukończył drugi wyścig czwartej rundy sezonu GP3 na węgierskim Hungaroringu na dwunastym miejscu, mniej niż pięć sekund za punktowaną ósemką.

W tym artykule dowiesz się o:

W niedzielnych zmaganiach nie brakowało dramaturgii. Po zderzeniu dwóch bolidów przed pierwszym zakrętem tuż po starcie na tor wyjechał na cztery okrążenia samochód bezpieczeństwa. Po jego powrocie do alei serwisowej Artur Janosz stoczył zaciętą walkę.

Choć Hungaroring już dzień wcześniej potwierdził swoją reputację obiektu, na którym wyprzedzanie jest niemal niemożliwe, jedyny Polak w stawce awansował z czternastej na dwunastą pozycję i na takim też miejscu minął linię mety. Piąta z dziewięciu rund GP3 odbędzie się już za tydzień na niemieckim torze Hockenheim.

- Niedzielny wyścig potoczył się podobnie jak sobotni i mniej więcej tak, jak spodziewaliśmy się przed startem. Wyprzedzanie znów było bardzo trudne, praktycznie niemożliwe, choć sporo działo się na pierwszych metrach. Jeden z bolidów rolował przed pierwszym zakrętem, a sędziowie wysłali na tor samochód bezpieczeństwa. Choć poinformowano o tym natychmiast wszystkich kierowców, nie wszyscy zwolnili przed drugim zakrętem i niektórzy zyskali na tym pozycje. Dobrze wystartowałem i na dojeździe do pierwszego łuku awansowałem, ale następnie straciłem jedno miejsce właśnie dlatego, że jeden z rywali nie zwolnił. Po wznowieniu wyścigu panowało spore zamieszanie, ale po jednym okrążeniu sytuacja się ustabilizowała i wyprzedzanie znów było niemal niemożliwe. Byłem szybszy od kierowców przede mną, ale nie mogłem już nic zrobić, choć ostatecznie awansowałem na dwunaste miejsce. W połowie wyścigu walczyłem z lekką nadsterownością, ale zmieniłem nieco styl jazdy i sytuacja nieco się poprawiła. Na finiszu tuż za mną jechał jeden z rywali, dlatego musiałem mieć go na oku. Wiedziałem, że jeśli tyko nie popełnię żadnego błędu, nie będzie w stanie zaatakować. Tak też było, ale mimo wszystko musiałem uważać i jechać dość bezpiecznie. Ten weekend zapowiadał się bardzo obiecująco, ale niestety końcówka czasówki i wyścigi nie potoczyły się po naszej myśli. Na szczęście już za tydzień będę miał kolejną okazję do walki o punkty. Tym razem na nowym dla mnie torze Hockenheim - skomentował Janosz.

ZOBACZ WIDEO Maciej Kot: To był magiczny dzień (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)