Skrót DTM oznacza Deutsche Tourenwagen Masters, czyli niemieckie mistrzostwa samochodów turystycznych. Tyle że od dawna ta seria wyścigowa nie ogranicza się do terytorium naszych zachodnich sąsiadów. Wyścigi odbywają się w Belgii, Wielkiej Brytanii, Niderlandach czy Rosji. Do tego wśród producentów znajdziemy Aston Martina, który pochodzi z Wysp Brytyjskich.
Dlatego osoby odpowiedzialne za DTM wpadły na pomysł zmiany nazwy. Tak, aby była ona bardziej międzynarodowa. Jest tylko jeden problem. Nastawienie niemieckiego kibica.
Czytaj także: Williams zasypuje dziury w budżecie
- Chcemy i musimy stać się bardziej międzynarodowi, ale mamy wielu fanów w Niemczech, którzy kochają skrót DTM - powiedział "Speedweekowi" Gerhard Berger, szef niemieckiej serii wyścigowej.
ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar". O krok od dramatu na Rajdzie Dakar. "Dobrze, że jestem cały i z głową"
Jak zauważył Berger, naród niemiecki nie lubi tego typu zmian, dlatego zarządcy DTM muszą działać bardzo delikatnie. Austriak zatrudnił nawet specjalną agencję, aby opracowała nową nazwę dla zarządzanej przez niego serii wyścigowej. - Temat zostanie posunięty do przodu, gdy na stole pojawi się coś, co niemiecki kibic będzie w stanie zaakceptować. Jak na razie nie znaleźliśmy idealnej nazwy - dodał Berger.
Zmiana nazwy DTM może być zadaniem trudnym, bo okazuje się, że w świecie motorsportu wiele nazw i skrótów zostało zabezpieczonych i nie można z nich skorzystać. Jedno jest pewne. Rewolucja nie zostanie wprowadzona przed sezonem 2020, bo w sprzedaży są już bilety na konkretne wyścigi DTM, podjęto też działania marketingowe związane z promocją tych eventów.
Dlatego może się okazać, że Robert Kubica będzie elementem większej zmiany w (jeszcze) niemieckiej serii wyścigowej. Jeśli Polak pozostanie w DTM na rok 2021, to może zostać wykorzystany w celach marketingowych. Berger ma bowiem świadomość tego, że wraz z wprowadzeniem nowej nazwy DTM będzie musiał wyłożyć większe środki na promocję, aby fani zyskali odpowiednią świadomość.
Czytaj także: Kubica może uratować słupki oglądalności DTM
Najlepszą i najłatwiejszą formą promocji byłoby pozyskanie kolejnych gwiazd z F1. To jednak zadanie nie tylko dla Bergera, ale też szefów Audi czy BMW, które nadają ton rywalizacji w DTM. Zdaniem "Speedweeka", zmiana nazwy jest przesądzona, bo obiecano to Aston Martinowi, gdy ten wchodził do niemieckiej serii wyścigowej.